Roman Kurkiewicz

Powrót na stronę główną
Felietony Roman Kurkiewicz

Poczytam ci o Wandzie

A jeśli ktoś nie wie, kim jest i co pisze Rafał Woś albo Grzegorz Sroczyński? Albo co to podatek progresywny, Monteskiusz, trójpodział władzy? A jeśli ktoś nie miał nigdy w ręku Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, nie lubił matematyki w szkole, nie bardzo kojarzy Arystotelesa ani z etyki, ani z logiki, a jeśli spory o ideę państwa są mu całkiem obce, odległe, chyba że zapuka komornik w sprawie mandatu za brak biletu przed siedmiu laty? A jeśli nie jedzie na wakacje ani nie idzie na urlop i ma kłopot z kupnem nie tylko podręczników dla

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Odlatują najważniejsze osoby w państwie

Cokolwiek mimo woli byłem świadkiem – ułomnym, za to całodziennym – defilady wojskowej w Warszawie. Huk armatnich salw, warkot helikopterów (produkcji rosyjskiej lub nawet jeszcze ZSRR), dudnienie F-16. Na szczęście tylko pojedyncze słowa dobiegały na drugi brzeg Wisły. Ich pompatyczność wybrzmiewała zresztą jak te nieszczęsne salwy, krótko, bez sensu, ale potężnie. W moim odbiorze dominowały jednak akcenty lotnicze, prawie 100 powietrznych potworów nie da się nie zauważyć, nie sposób ich nie usłyszeć, nie da się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Polska jako defilada

Ma być głośno, ma być hucznie, groźnie, dumnie, z przytupem, z przychrzęstem, łomotem, tupotem. Na kołach, skrzydłach, gąsienicach i na czym tam jeszcze się da. Taka defilada. Potężna, imponująca, majestatyczna. Taka, jaką bizantyjscy satrapowie lubią najbardziej. W Święto Wojska Polskiego. Będziemy świadkami narodowego prężenia chuderlawych muskułów i organizowania igrzysk dla ludu w miejsce uczciwego rozliczenia chociażby samoniszczycielskiej działalności byłego ministra „obrony” Antoniego Macierewicza, nad którą to działalnością trwa grobowa cisza. Nad historią jego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Solidarność ma na imię Draginja

Przed kilkunastu laty pojechałem po raz pierwszy do Mostaru. Minęło już sporo czasu od wojny w krajach byłej Jugosławii, ale droga przez Bośnię i Hercegowinę nie pozwalała o niej nie pamiętać. Jadąc samochodem, mijaliśmy wyludnione, spalone wsie, opuszczone domy; cały czas towarzyszy mi widok wypalonych otworów okiennych, zniszczone lub nieistniejące dachy. Ale też wówczas poczułem zapach minionej wojny, swąd spalenizny wisiał wciąż nad nagrzaną, pozbawioną mieszkańców ziemią. To zapach i widok, którego moje pokolenie i kolejne po prostu nie zaznały. Dojmujący,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Ale zagłosuj se pan

W dawnych czasach byłem przez krótką chwilę samozwańczym, niezrzeszonym aktywistą antynikotynowym (po prostu kilka razy ośmieliłem się wyrazić oczekiwanie, że liczę na niepalenie w moim najbliższym otoczeniu – choćby pracowniczym – choćby przez jakiś czas). Czas ów i miejsce owo były takie, że wokół mnie palili wszyscy, od minimum kilkudziesięciu osób do liczniejszej grupy, na okrągło, czyli około kilkunastu godzin dziennie. Pojęcie przerwy na papierosa nie istniało – bo nie musiało. Kiedy jeden dopalał się w kąciku ust

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

30 sekund na Polskę

Kiedy podczas „obrad” sejmowej „Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka” „pracowano” nad kolejną ustawową fuszerką demolującą Sąd Najwyższy, jej „przewodniczący” Stanisław Piotrowicz zaordynował skrócenie wystąpień poselskich do 30 sekund. Dokonał tym samym kilku wyczynów. De facto po raz kolejny zlikwidował możliwość debaty, kneblując tymi 30 sekundami usta opozycji. Równocześnie jednak mieli te 30 sekund. Mogli mówić. Argumentować. Niuansować. Roztrząsać. Deliberować. 30 sekund to przecież mnóstwo czasu. To poza tym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Ilu Polaków pożre pyton tygrysi?

Uwielbiam ten moment, kiedy w coraz gorętsze lipcowe dni (a co tam gorąco, lato jest, musi być gorąco, dobrze, że gorąco, to do Egiptu nie trzeba jechać, olinkluziw se można zrobić pod oknem i na balkonie) pojawia się ON, temat, potwór, stwór, dziwo, OBCE nad obcymi, straszne i groźne, czyhające na niewinnych Polaków, ich życie, cześć i honor, a także, co może być jednak zaskoczeniem, ciała. W tym roku jest nim pyton tygrysi, co to wyrzucon w okolicach Konstancina-Jeziorny, matecznika polskich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Wara wam, czyli w obronie mazania po ścianach

Kolejnym próbom zaostrzenia prawa antyaborcyjnego (powstanie specjalnej podkomisji sejmowej w sprawie społecznego projektu „Zatrzymaj aborcję” wspieranego przez Episkopat) towarzyszyło wymalowanie na ścianach budynków plebanii archikatedry św. Jana Chrzciciela, Domu Arcybiskupów Warszawskich i siedzibie kurii warszawsko-praskiej napisów: „Oto ciało moje, oto krew moja. Wara wam”, „Mordercy kobiet” czy „Rwanda – pamiętamy”. Policja z niezwykłą werwą poszukuje sprawców, mierzyła wykonane czerwoną i czarną farbą napisy z pieczołowitością godną lepszej sprawy, a komentarze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Nie mój plecak

Nieugięci, niepokorni, nieposłuszni, nielękliwi, niepokonani, niehołdujący, niezłamani, nienaruszeni, nieupokorzeni, niewinni, niewysmarkani, niezbadani, niewyleczeni, niepoddani, nie-niesuwerenni, nieśmiali, nieklękliwi. I zarazem elastyczni, z pochylonymi głowami, wiernopoddańczy, bijący pokłony silniejszym, zastrachani, pełni bojaźni i lęków, przegrywający, co się da, pęknięci, nieodpowiedzialni, chorzy z nienawiści, odważni w gębie. Tak naprawdę to nawet nie można się dziwić Prawu i Sprawiedliwości, że jest, jakie jest, i że robi, to co robi właśnie, i tak, jak to robi. Popełnia błędy w polityce zagranicznej? Karygodne. Ale kiedy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Samozaoranie jako pomysł polityczny

Kiedyś będziemy się dziwić, że żyliśmy w czasach, kiedy wicepremier polskiego rządu słyszał krzyki zamrożonych zarodków, a nie słyszał prawdziwego wołania dzieci osadzonych w klatkach, oderwanych od rodziców tylko dlatego, że ci nielegalnie przekroczyli granicę USA – żeby lepiej żyć, ciężko pracując. Kiedyś będziemy się dziwić, że ten sam człowiek z tytułem doktorskim mógł być ministrem w rządzie, który przeznacza o wiele większe sumy na IPN, instytucję formalizującą kłamstwa historyczne, niż na Polską Akademię Nauk. I jeszcze dorzuca

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.