Kraj

Powrót na stronę główną
Kraj

Niemcy idą po nasze – cd.

Niech rząd zajmie konkretne i umotywowane stanowisko w sprawie żądań „wypędzonych” Przy jednym tylko głosie sprzeciwu Sejm przyjął 12 marca uchwałę w kwestii ewentualnych żądań przesiedleńców niemieckich. Uchwała nie przysporzy nam sympatii ani w strukturach Unii – bo nie jest tam mile widziane, gdy kandydat z góry oświadcza, że w pewnych kwestiach nie podda się jurysdykcji instytucji unijnych – ani w RFN, gdzie obowiązuje termin „wypędzeni”, zaś ziemie zachodnie uważa się nie za „odzyskane”, lecz „uzyskane” przez nasz kraj. Pokazuje ona jednak całkowitą jednomyślność naszych polityków w tej sprawie. Sejm wezwał też rząd do wpisania identycznych zastrzeżeń do przygotowywanego obecnie traktatu konstytucyjnego UE. Oczywiście rząd, nie chcąc mnożyć kwestii spornych w negocjacjach nad unijną konstytucją, raczej tego nie zrobi. Dobrze byłoby jednak, gdyby przygotował konkretne i umotywowane stanowisko odnoszące się do zarzutów „wypędzonych”. Po artykule „Niemcy idą po nasze” („P” nr 11) otrzymaliśmy sporo listów, aprobujących odpowiedź strony polskiej na oczekiwania „wypędzonych”. Rzecz w tym, że tej odpowiedzi wciąż nie ma! Była to tylko nasza, „Przeglądu”, ściągawka dla rządu, stworzona na podstawie opinii najlepszych prawników. Jednoznacznie pokazuje ona, że wszystkie żądania odszkodowawcze są bezpodstawne. I dobrze byłoby właśnie, gdyby Polska spróbowała przekonać Europę, że to my mamy rację,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

PSL skręca w prawo

Nowy prezes Stronnictwa chce większej współpracy z LPR i PiS – To koniec PSL! Strzeliliśmy sobie samobója! – wieszczyli jedni. – Teraz odbijemy się od dna! – mówili z nadzieją drudzy. Te dwa sprzeczne ze sobą zdania słychać było zaraz po wyborze Janusza Wojciechowskiego na nowego prezesa ludowców. Pokazują one, z jakimi nastrojami rozjeżdżali się do domów delegaci na VIII Kongres PSL. Gdzie dwóch się biło… Zwołany pośpiesznie kongres miał rozstrzygnąć spory personalne toczone wewnątrz partii. Kampania wyborcza dwóch oficjalnych kandydatów – Jarosława Kalinowskiego i Janusza Wojciechowskiego – trwała od kilku miesięcy. Tuż przed kongresem szanse obu polityków były wyrównane, ale różnice zdań między ich zwolennikami stały się tak ostre, że coraz głośniej zaczęto mówić, że nad PSL wisi groźba rozłamu. Zdzisław Podkański, szef PSL na Lubelszczyźnie, ostrzegał nawet, że jeśli zwycięży dotychczasowy prezes, wyprowadzi z PSL „20 tys. szabel”. Tymczasem zaraz po rozpoczęciu obrad Kalinowski poddał się walkowerem. W emocjonalnym przemówieniu stwierdził, że wycofuje się z wyścigu o fotel prezesa, bo jedność Stronnictwa jest dla niego najważniejsza. Decyzja Kalinowskiego była dla delegatów niespodzianką, ale jednocześnie niewątpliwie zyskał tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Pracuj – ale gdzie?

Niepełnosprawny, jak każdy polski obywatel, ma konstytucyjnie zagwarantowane prawo do pracy. Ponieważ jednak, jak twierdzą nasi najwybitniejsi konstytucjonaliści, zapis ten nie oznacza bynajmniej, że każdy, kto chce, może znaleźć pracę, wtedy kiedy chce, w praktyce pracy jest mało. Gdy wśród ludzi zdrowych bezrobocie wynosi ok. 20%, to wśród niepełnosprawnych aż ponad 50%. Zgodnie z polskimi przepisami, pracodawcy zatrudniający mniej niż 6% osób niepełnosprawnych muszą odprowadzać wpłaty na PFRON. Mogą się uwolnić od tego obowiązku, przyjmując do pracy niepełnosprawnych, tak żeby przekroczyć sześcioprocentową granicę. Trudno to osiągnąć (gdyby wszystkim pracodawcom się udawało, PFRON zbankrutowałby z braku środków). Wielu przedsiębiorców mimo najszczerszych chęci nie ma przecież u siebie stanowisk pracy, na których mogliby pracować ludzie niepełnosprawni. Pracodawców ze sfery publicznej nie obowiązuje jednak próg 6%, lecz znacznie łagodniejszy. Oni nie muszą wnosić opłat na rzecz PFRON, jeśli tylko zatrudniają więcej niż 2% niepełnosprawnych. A poza tym płacą pieniądze nie swoje prywatne, lecz publiczne, wypracowane poniekąd przez każdego z nas. I dlatego dawaniem pracy ludziom niepełnosprawnym przejmują się, delikatnie mówiąc, w niewielkim stopniu. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że w ubiegłym roku (przypomnijmy, w Europejskim Roku Osób Niepełnosprawnych) w urzędach administracji centralnej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Żeby szanse były równe

Na spotkaniu w stołecznym Belwederze podsumowano Europejski Rok Osób Niepełnosprawnych. Premier Leszek Miller, prezes PFRON, Roman Sroczyński, i rzecznik praw obywatelskich, Andrzej Zoll, zgodnie uznali, iż rok niepełnosprawnych w Polsce powinien trwać nadal. Postanowiono więc, że nie rozwiąże się Komitet Organizacyjny Europejskiego Roku Osób Niepełnosprawnych, a dotychczasowe działania będą kontynuowane. PFRON wydał 12 mln zł na inicjatywy realizowane w ramach ERON. W sumie w 2003 r. zorganizowano niemal 2 tys. różnych przedsięwzięć – np. 276 imprez integracyjnych, 49 akcji promocyjnych i 33 konkursy. Wzięło w nich udział ponad 200 tys. niepełnosprawnych. Warto wymienić m.in. konkurs plastyczny „Ja i moi przyjaciele w Unii”, konkurs literacki „Spojrzenie na niepełnosprawność”, mistrzostwa świata w tenisie na wózkach czy europejski integracyjny festiwal filmowy „Ty i Ja”. Podczas spotkania administracja uhonorowała media, bo jak mówiono, to właśnie dziennikarze przełamali stereotyp widzenia osoby niepełnosprawnej jako bezradnej i samotnej. Nagrodzono tych, którzy „wnieśli znaczący wkład w propagowanie idei równości szans osób niepełnosprawnych”. Przedstawicieli 19 redakcji wyróżniono statuetkami dłuta Andrzeja Renesa, a grupę dziennikarzy indywidualnych dyplomami. AL  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Tylko nie „sprawni inaczej”

W naszym języku trudno znaleźć wobec nich określenia, które nie urażają, są łatwe w użyciu i łatwe do zaakceptowania Jak mówić o niepełnosprawności? Jakich używać terminów, by nikogo nie urazić, uniknąć wulgarności, a jednocześnie wyrażać się precyzyjnie? Nasz język nie dostarcza dobrych wzorów. Słowa zaczerpnięte z oryginalnej terminologii medycznej – debil, imbecyl, kretyn, idiota, matołek – bardzo szybko stały się wyzwiskami, przeszły do języka wulgarnego. Sami niepełnosprawni nie lubią też na przykład, gdy mówi się o nich jako o osobach upośledzonych. Przez negację – To ludzie bardzo wrażliwi, mający wiele zahamowań społecznych, ich rodziny również bardzo silnie reagują na niewłaściwe określenia, łatwo ich zrazić i skrzywdzić. Najbardziej poprawne, choć też nie do końca akceptowane przez tych, których dotyczy, jest określenie osoba niepełnosprawna. Niepełnosprawny może być samochód czy odkurzacz, tu mamy konstrukcję dwuczłonową, podkreślającą, że chodzi o osobę. Jeden ze znanych tygodników użył natomiast niedawno sformułowania „niepełnosprawne muminki”. – Tak mówili o sobie sami niepełnosprawni w jednej ze wspólnot, ale ludzie zdrowi nie powinni używać podobnych słów wobec chorych – mówi ks. Tadeusz Zaleski z Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach. – Język włoski ma tu ładne określenie anticapati, Brytyjczycy mówią handicapped. Oznacza to,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Episkopat przepołowiony

Czy wyborem abp. Michalika większość biskupów zdystansowała się od Europy? Dopiero w trzeciej turze głosowań, których szczegółowy przebieg pozostał tajemnicą, ale o których wiadomo, że dwóch głównych kandydatów dzielił tylko niewielki dystans, na nowego przewodniczącego Konferencji Biskupów Polski został wybrany 63-letni metropolita przemyski, abp Józef Michalik. Jego kadencja będzie trwała pięć lat. Tym drugim był metropolita poznański, 55-letni abp Stanisław Gądecki, wybrany następnie na wiceprzewodniczącego Episkopatu. Tak więc na czele Konferencji Biskupów stanęli dwaj ludzie reprezentujący dwa główne nurty w Episkopacie. Z jednej strony, zachowujący bardzo ostrożną postawę wobec europejskich nowinek w Kościele i sceptyczny w stosunku do UE, a zarazem jeden z najwybitniejszych polskich teologów i dotychczasowy wiceprzewodniczący Episkopatu, abp Michalik. Z drugiej, wielki animator dialogu ekumenicznego, jeden z głównych inicjatorów Dnia Judaizmu w Polsce, przedstawiciel młodszego pokolenia biskupów, abp Gądecki. Przeprowadzone w siedzibie Episkopatu wybory wyłoniły następcę „prymasa środka”, kard. Józefa Glempa, który przestaje być przewodniczącym Episkopatu, ale zachowuje dożywotnio tytuł prymasa i co najmniej do czerwca przyszłego roku (prawdopodobnie do zapowiadanej wizyty papieża i konsekracji Świątyni Opatrzności) pozostanie metropolitą warszawskim. Rezultat wyborów odzwierciedla rozkład tendencji w łonie polskiej hierarchii kościelnej. Nie może

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Na początku było słowo

Rozstrzygnięto konkurs na pracę magisterską dotyczącą niepełnosprawnych – Chciałam sprawdzić, jakie są perspektywy dla moich przyszłych wychowanków. Ocenić, gdzie można szukać dla nich miejsca po ukończeniu szkoły bądź ośrodka szkolno-wychowawczego, czy będą mieć alternatywę poza domem pomocy społecznej – mówi Ania Wróbel, absolwentka Wydziału Pedagogiki Specjalnej Uniwersytetu Łódzkiego, która zdobyła główną nagrodę w konkursie na najlepszą pracę magisterską dotyczącą tematyki osób niepełnosprawnych, zorganizowanym przez PFRON oraz resort gospodarki i pracy. Konkurs został w ubiegłym roku rozpisany po raz pierwszy, jako jedna z inicjatyw Europejskiego Roku Osób Niepełnosprawnych. Ania przez kilka miesięcy zajmowała się ludźmi niepełnosprawnymi intelektualnie we Wspólnocie Betel, mającej kilka domów opieki na terenie Częstochowy i okolic. Wspólnotami Życia zainteresowała się już kilka lat temu, gdy wyjeżdżała z zuchami i harcerzami Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej jako opiekunka osoby niepełnosprawnej. I napisała pracę pod tytułem „Wspólnoty Życia jako forma rehabilitacji osób z głębszym upośledzeniem umysłowym na przykładzie Wspólnoty Betel”. Obroniła ją na ocenę bardzo dobrą, co było warunkiem zgłoszenia pracy do konkursu. Zdobyła nagrodę pieniężną oraz – co, nie tylko jej zdaniem, jest ważniejsze – staż w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Nieznośna jakość

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Umieją zbierać i wydawać

PFRON spełnia wymogi jakości w gospodarowaniu publicznymi pieniędzmi Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych otrzymał certyfikat ISO zaświadczający, iż instytucja ta spełnia wszelkie warunki prawidłowego gromadzenia środków finansowych oraz gospodarowania nimi. – Certyfikat oznacza, iż misja funduszu jest w coraz większym stopniu przeorientowana na interes naszych podopiecznych – osób niepełnosprawnych oraz pozostałych beneficjentów: organizacji pozarządowych i samorządów. Z dokumentu tego wynika, że procedury, według których publiczne pieniądze są pobierane i wydawane, odpowiadają normom europejskim. PFRON zaś postrzegany jest w Unii Europejskiej jako poważny partner, któremu Komisja Europejska spokojnie może powierzyć pieniądze na działania służące integracji osób niepełnosprawnych. Komisja ma płynącą z certyfikatu rękojmię, iż środki te wydamy prawidłowo. Co nie znaczy, że nie będzie nas kontrolować – mówi Roman Sroczyński, prezes PFRON. AD  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Ślady na dysku

Nawet spalenie czy pocięcie dysku na kawałeczki nie gwarantuje, że niewygodne dla nas dane zostały zniszczone Czy osoba, która ma coś na sumieniu, może spać spokojnie, gdy uda się jej oczyścić komputerowy dysk? – Śpią ci, którzy mają spokojne sumienie. Bo dane zostały usunięte tylko z poziomu użytkownika. A to, że ich nie widać, wcale nie oznacza, że już ich nie ma – mówi Mirosław Maj z CERT Polska (Computer Emergency Response Team). – Nam udawało się już odzyskać dane z systemu, który był zainstalowany kilka kroków wstecz. Powiedzmy, że mieliśmy system Novell, potem Linux, na końcu Windows. I ktoś z tego pierwszego usunął dane. Odnaleźliśmy je w systemie Windows. Dane na dysku są zapisem fizycznym. Gdyby wziąć dysk pod mikroskop, okazałoby się, że zrobiły na nim wyraźne ślady. Dlatego nawet spalenie nie daje pewności, że pozbyliśmy się niewygodnych informacji. Pożar w firmie, z komputera został wrak, a zapis i tak można odtworzyć. To samo dotyczy dyskietek. Nawet jeżeli ktoś potnie ją pieczołowicie na maluteńkie kawałeczki. W tej chwili jedynym utrudnieniem przy odtwarzaniu danych są pieniądze. Gdy same czynności kosztują 100 tys. zł, trzeba rozważyć, czy gra jest warta świeczki. – Jeżeli mowa o danych z dysku minister Aleksandry Jakubowskiej czy firmy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

„Borówki” wytraciły impet

W SLD trwa rozprowadzanie mało zrozumiałe dla szerszej publiczności, żądającej szybkich rozstrzygnięć Dziesiątka polityków SLD, którzy podpisali się pod apelem „Dość złudzeń” – tym samym, który zaprezentował podczas konwencji SLD Marek Borowski – nazywana jest w Sojuszu „borówkami”. Na nich skupia się uwaga. „Borówki”, ich apel, ustawiły konwencję SLD. To wokół tez przez nich przedstawionych toczyła się debata. To oni przejęli polityczną inicjatywę. Jedni okrzyknęli ich wewnątrzeseldowską opozycją, drudzy sumieniem Sojuszu, jeszcze inni zaczynem nowej lewicowej partii. I jedni, i drudzy czekali na ciąg dalszy. I czekają do tej pory. „Borówki” wytraciły impet. Zaraz po konwencji Marek Borowski opowiadał, że przychodzą do niego działacze Sojuszu z pretensjami, dlaczego nie poproszono ich o złożenie podpisu pod apelem. Przemawiający zaraz po marszałku Grzegorz Kurczuk otwarcie mówił, że podpisuje się niemal pod wszystkimi jego tezami. A dlaczego się nie podpisał? To już tłumaczyły kuluary – bo Izabella Sierakowska, jego rywalka z Lublina, pilnowała, by Kurczuk od tej inicjatywy był jak najdalej. Tymczasem od konwencji minęło kilkanaście dni i już nikt nie powtarza, że Marek Borowski przeżywa oblężenie sympatyków, ale – przeciwnie – zaczęto mówić, że dziesiątka się wykrusza. Gdy w ubiegłym tygodniu Sejm

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.