Chcecie bronić republiki?

Chcecie bronić republiki?

Jak się panu żyje w roli czarnego luda, głównego wroga IV Rzeczypospolitej? – Nie uważam się za czarnego luda. Ale rzeczywiście zawsze byłem przeciwnikiem tego, co bierze się za ideę IV RP. To idea głęboko antydemokratyczna. Najprościej mówiąc – spór ze zwolennikami IV RP sprowadza się do bardzo prostej tezy: czy Polska jest dla wszystkich, czy Polska jest tylko dla ludzi zaaprobowanych przez zwolenników IV RP? To jest istota rzeczy. IV RP jest taka groźna? – Jestem dzieckiem PRL. PRL była systemem, który tworzył kilka kategorii obywateli. Jedną kategorią była nomenklatura, drugą członkowie partii, trzecią ci, którzy stali na baczność przed władzą. Czwartą kategorią byli ci, którzy byli w opozycji i którym w ogóle odmawiano prawa do egzystencji. Otóż to, co proponują zwolennicy IV RP, to jest budowa w suwerennej Polsce takiej struktury społecznej, w której będą obywatele pierwszej, drugiej, trzeciej i czwartej kategorii. I to jest dla mnie zupełnie nie do zaaprobowania. Znam ten typ jazgotu I dlatego zwolennicy IV RP uczynili z pana wroga numer 1? To jakaś recydywa – wrogiem był pan w PRL i znowu teraz… – Mnie to już raczej śmieszy, niż przeraża. Znam ten typ jazgotu. Jest on zakorzeniony w polskiej tradycji. Przynajmniej od czasu konfederacji barskiej. Więc zawsze gdy rozmaici ludzie mnie pytają: czy ty się nie przejmujesz, coś tam znów o tobie napisano, to odpowiadam: słuchajcie, w historii mojego kraju znacznie lepsi ode mnie dostawali znacznie większe baty. Zaprawiony w bojach… – Zawsze byłem przekonany, że kiedy mamy do czynienia z procesem radykalnego polaryzowania opinii publicznej według kryteriów politycznych, to ofiarą tej polaryzacji pada prawda i zdrowy rozsądek. I w tej sprawie mówię, bom smutny i pełen winy. Gdy sięgam po rozmaite teksty pisane wiele lat temu, to widzę, ile – chociaż starałem się unikać tego – jest w nich manicheizmu, uproszczeń. Oczywiste, można odpowiedzieć, że w porównaniu z tym, co w tym samym czasie pisała „Trybuna Ludu”, to były rzeczy uczciwe, obiektywne. Niemniej… Chodzi mi o to, że ideologia IV RP, tak jak ją rozumiem, to jest z jednej strony uderzenie w porządek konstytucyjnej demokracji i liberalnego państwa prawa, a z drugiej strony – w prawdę historyczną. Z trzeciej strony – jest to pewien projekt, który ja nazywam projektem państwa PiS. To znaczy państwa Podejrzliwości i Strachu. I temu miał służyć projekt lustracji, rozciągnięty na 10 lat i 700 tys. ludzi. Projekt lustracyjny prowadził w prostej linii do tego, że o tym, kto jest agentem, a kto nie, decydowała partia, czyli jej prezes. On skazywał i uniewinniał. Zytę Gilowską uniewinnił. – Zyta Gilowska była tego wszystkiego ofiarą. Zapłaciła zdrowiem, czcią… Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, co to za mechanizm. Mechanizm ku uciesze gawiedzi. – O tak, było społeczne poparcie dla projektów lustracyjnych. Ja z moim stanowiskiem negatywnym byłem w absolutnej mniejszości… Dlaczego był pan przeciw? – Jak się uruchamia taki proces, to później wymyka się on spod kontroli. To jest tylko ślepa wiara szefów rządu, szefów IPN, że oni potrafiliby tę maszynkę zatrzymać, kierować nią. Nic z tych rzeczy! Stany Zjednoczone – wielka amerykańska demokracja – ugięły się przed makkartyzmem! Trzeba rozumieć, co to znaczy rozpętywanie histerii i polowanie na ludzi na podstawie jakichś niejawnych papierów, kwitów, donosów. Ani przez chwilę nie żałowałem zaangażowania „Gazety” i mojego własnego w sprzeciw wobec tego mechanizmu. Bo był rodzajem pułapki? – Polakom proponowano – mówiąc w wielkim uproszczeniu, w wielkiej metaforze – to, co proponowano w 1945 r. polskiemu społeczeństwu. Wtedy mówiono: panowie, dla wszystkich jest miejsce, tylko musimy najpierw zwalczyć zbrojne podziemie. Logiczne? No, logiczne. Jak ludzie są w lasach i strzelają, to trzeba ich unicestwić. Nie było wtedy pomysłu na powszechną amnestię. Na to, że społeczeństwo władzę może sobie samo wybrać. Amnestia była. – Ale nie dla wszystkich. I jej nie przestrzegano. Otóż to był projekt kompromisu po to, żeby pewną kategorię Polaków wykluczyć. Dziś IV RP proponuje nam tego typu kompromis. To się może nazywać różnie – Polską solidarnościową, Polską opozycyjną, Polską posierpniową. Ale sens

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2009, 2009

Kategorie: Wywiady