Chrześcijański socjalizm

Chrześcijański socjalizm

Wielu prawicowo zorientowanych uczestników naszego życia politycznego próbuje wmówić opinii publicznej, że istnieje jakaś niemożliwa do przezwyciężenia przepaść pomiędzy chrześcijaństwem a nastawieniem lewicowym. Wedle tej optyki dobry chrześcijanin musi być z definicji prawicowcem, wszyscy zaś zwolennicy lewicy – ateistami, więcej, wrogami religii. To bzdura. Nie ma takiej konieczności. Nawiasem mówiąc, najsławniejszym ateistą w dziejach nie był żaden lewicowiec, lecz ks. Jean Meslier, autor traktatu „Testament”, opublikowanego ponad 30 lat po jego śmierci, w 1762 r. Owszem, historycznie rzecz ujmując, był to scenariusz częsty. Instytucjonalne chrześcijaństwo nierzadko wiązało się bowiem z prawicowymi ruchami politycznymi, i to niekiedy faszyzującymi albo wręcz otwarcie faszystowskimi. Przykładów jest wiele. Wystarczy przypomnieć Action Française, faszyzm Antónia Salazara w Portugalii czy gen. Francisca Franco w Hiszpanii. Także polskie przedwojenne ruchy faszystowskie z Falangą na czele dążyły do fuzji katolicyzmu z nacjonalizmem, do utworzenia Katolickiego Państwa Narodu Polskiego. Powtórzmy: nie ulega wątpliwości, że od czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej chrześcijaństwo, przede wszystkim w wydaniu katolickim, wiązało się z prawicą polityczną. Symbolicznym tego wyrazem było postawienie bazyliki Sacré-Coeur w Paryżu na miejscu najkrwawszych walk z powstańcami Komuny Paryskiej – stary porządek zatriumfował nad tymi, którzy chcieli go zburzyć.

Jednak nie brakuje przykładów tego, że chrześcijaństwo mogło się stać pobudką przeciwstawiania się faszyzmowi, jak w Niemczech, czy domagania się sprawiedliwości społecznej, zmiany status quo i stopniowego budowania socjalistycznego porządku na świecie. Owa fuzja chrześcijaństwa z ideami postępowymi czy lewicowymi była wyraźnie widoczna w licznych ruchach społecznych i politycznych XIX i XX w. Wymieńmy tylko XIX-wieczny ruch abolicjonistyczny w USA lub XX-wieczny ruch walki o prawa obywatelskie ludności czarnej w tym kraju, socjalistyczne Towarzystwo Fabiańskie w Wielkiej Brytanii, personalizm chrześcijański w wydaniu wybitnego francuskiego myśliciela Emmanuela Mouniera, który próbował łączyć wątki marksowskie z katolickimi, ruch księży robotników we Francji czy wreszcie teologię wyzwolenia w Ameryce Południowej. Istniały też względnie postępowe społecznie encykliki papieskie, np. Rerum novarum (1891) Leona XIII.

Również w Polsce obecne było połączenie impulsów chrześcijańskich z nadziejami na zbudowanie świata lepszego niż kapitalizm, że wspomnę tylko środowisko krakowskiego „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”. Dziś godnym spadkobiercą tych tęsknot jest grupa skupiona wokół pisma „Kontakt”, znakomicie wskazująca wręcz konieczność krytyki współczesnego kapitalizmu przez tych, którzy serio traktują ideały religijne. Wszystkie te ruchy udowadniają, że można łączyć chrześcijaństwo i nastawienie lewicowe. Skądinąd nic w tym dziwnego. Wszak treść religii chrześcijańskiej może być i jest przedmiotem licznych interpretacji filozoficznych i politycznych i – jak widać – mogą one być wręcz sprzeczne. Nie ulega żadnej wątpliwości, że spora część nauk Chrystusa może, a nawet powinna, być interpretowana w duchu lewicowym, że wspomnę jedynie jego sławne słowa o bogaczu i uchu igielnym („Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”). Ale przecież idzie także o idee równości i braterstwa wszystkich ludzi, o domaganie się sprawiedliwości, potępienie dominacji jednych nad drugimi obecne wszak w Ewangelii. Nieszczęściem polskiego katolicyzmu jest jego nieomal całkowite zdominowanie przez tych, którzy dokonują interpretacji przekazu chrześcijańskiego w duchu skrajnie prawicowym. Powoduje to, że wierni otrzymują jeden tylko przekaz ideowy, wypaczający złożony i niejednoznaczny obraz doktrynalny religii.

Owa prawicowa monopolizacja wiary sprzyja temu, że zwolennicy lewicy społecznej i politycznej czasem niejako hurtowo traktują religię jako źródło zła. I jedna, i druga strona przyczynia się do budowy czarno-białego obrazu fenomenu ideowego, którego treść filozoficzna ani historyczne artykulacje nie są wcale jednoznaczne. Religia bowiem zarówno służyła jako legitymizacja zła społecznego i politycznego, jak i tworzyła zaplecze ideowe dla czynienia dobra. W moim przekonaniu lewica w Polsce w zbyt małym stopniu stara się wyrwać katolicyzm z rąk prawicy i pokazać, że są w nim wątki, które pozwalają na jego lewicową interpretację. Działania takie mogłyby przekonać do religii tych, którzy dzisiaj niejako automatycznie odwracają się do niej plecami tylko dlatego, że mylnie utożsamiają lewicowość z antyreligijnością.

Wydanie: 2023, 24/2023

Kategorie: Andrzej Szahaj, Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy