Co mówi Kaczmarek?

Co mówi Kaczmarek?

Inwigilacja, podsłuchiwani politycy, wrogowie PiS i w PiS

Zdymisjonowany Janusz Kaczmarek podjął rękawicę rzuconą mu przez kolegów z PiS. – Będę walczył, nie będę drugą Barbarą Blidą – zadeklarował. Słowa dotrzymał. Zapewne główną motywacją jego postępowania było to, że jak nikt inny wiedział, do czego zdolne jest PiS trzymające w ręku służby specjalne. Wiedział, że sprawa Barbary Blidy była wyznacznikiem nowej metody walki z przeciwnikami politycznymi.

Sprawa Blidy

Jeżeli ktoś jeszcze wątpił w to, że aresztowanie Barbary Blidy miało być ordynarną polityczną pokazówą, po zeznaniach Kaczmarka tych wątpliwości powinien się pozbyć. Były minister powiedział, że byłą posłankę SLD chciano zatrzymać mimo braku wystarczających dowodów i że z jej zatrzymania Ziobro zamierzał zrobić spektakl.
Kaczmarek ujawnił, że zanim do domu Blidy zapukali funkcjonariusze ABW, w Kancelarii Premiera odbyła się narada. W spotkaniu, do którego doszło tydzień przed akcją w domu Blidy, oprócz Jarosława Kaczyńskiego wzięli udział: Kaczmarek, Ziobro, Wassermann, szef policji Konrad Kornatowski, szef ABW Bogdan Święczkowski i szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej Tomasz Szałek. Były szef MSWiA zrelacjonował rozmowę, którą odbył wówczas z szefem ABW. „Przecież nie możecie jej zamknąć, nie macie dowodów”, stwierdził Kaczmarek. „Jak posiedzi, to będą mocniejsze”, ripostował Święczkowski. Kaczmarek nie odpuszczał i stwierdził, że sąd nie zgodzi się na aresztowanie byłej minister budownictwa. „Nie po to zmienialiśmy prezesa sądu w Katowicach, żeby teraz się nie zgodził”, padła odpowiedź szefa ABW. Kiedy posłów zaciekawił fakt, skąd taką pewność co do aresztowania miał Święczkowski, były szef MSWiA miał zeznać, że to dlatego, iż żona szefa delegatury katowickiej ABW jest prezesem sądu, który decydowałby o ewentualnym aresztowaniu Blidy. I rzeczywiście. Dyrektorem katowickiej delegatury ABW jest Rafał Śliwiński. Funkcję prezesa Sądu Okręgowego w Katowicach sprawuje natomiast jego żona, Monika Śliwińska. Zgodnie ze słowami Ziobry, sprawa Blidy miała odegrać kluczową rolę w polityce propagandowej PiS. Jak po nitce do kłębka miała doprowadzić do prominentnych polityków SLD i ostatecznie zdemaskować mityczny układ.

Ziobro kłamał?

Udział Ziobry w naradzie u premiera dotyczącej planowanego zatrzymania Blidy stawia pod znakiem zapytania prawdomówność ministra sprawiedliwości. Gdy była minister popełniła samobójstwo, Ziobro tłumaczył się w Sejmie. „Miałem ogólne informacje – mówił w kwietniu z trybuny sejmowej – moja wiedza o zarzutach wobec pani Blidy miała charakter sygnalityczny”. Zeznania Kaczmarka pozwalają stwierdzić, że Ziobro kłamał. Faktem jest, że opisana narada miała miejsce. Potwierdził to w wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Wprost” Jarosław Kaczyński. Czy zatem można mówić o wiedzy „sygnalitycznej”, gdy uczestniczy się w spotkaniu na szczycie mającym na celu dopracowanie szczegółów zorganizowanej akcji wymierzonej w byłą minister i jest się głównym referentem?

Inwigilacja i…

Słowa Kaczmarka stanowią kolejne elementy układanki sprawy Blidy. Wcześniejsze zostały znalezione dzięki pracy dziennikarzy najważniejszych polskich mediów. Decydenci stojący za zatrzymaniem byłej posłanki SLD uznali, że to węszenie może być dla nich niebezpieczne. Inwigilowani dziennikarze – Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” i Maciej Duda z „Rzeczpospolitej” – zajmowali się bowiem wydarzeniami w domu byłej minister budownictwa. Wedle Kaczmarka minister Ziobro pragnął znaleźć haki nie tylko na szeregowych dziennikarzy, ale również na ich pracodawców. Na celowniku ministra sprawiedliwości znalazły się TVN, Polsat i Agora (wydawca „Gazety Wyborczej”). Zdaniem Kaczmarka Ziobro polecił prokuraturze i ABW poszukiwanie w archiwach dowodów na nielegalne działania tych mediów.

…dyspozycyjność dziennikarzy

Zeznania byłego ministra spraw wewnętrznych pokazują jednak, że nie wszyscy dziennikarze byli traktowani przez Ziobrę jako potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa IV RP. Minister sprawiedliwości miał być mistrzem w wykorzystywaniu dyspozycyjnych dziennikarzy do własnych celów politycznych. Telefonował do nich, aby odświeżyć sprawy, które już się przedawniły lub którymi z innych powodów nie chcieli się zająć prokuratorzy. W mediach pojawiały się materiały przedstawiające bądź przypominające te sprawy. Wówczas na scenę wkraczał Ziobro, organizując konferencję prasową. W efekcie tej zorganizowanej akcji prokuratura zmuszona była wszcząć śledztwo ze względu na pojawiające się doniesienia prasowe. Przypadków takiego działania propagandowej machiny Ziobry było wiele. Wystarczy wspomnieć przedawnioną już sprawę wykształcenia byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Wróg we własnych szeregach

Zainteresowanie Ziobry nie ograniczyło się do środowiska dziennikarskiego. Według Kaczmarka minister sprawiedliwości zlecił również zbieranie informacji o politykach opozycji, koalicji, w tym… jego własnej partii. Nikt nie mógł czuć się bezpieczny. Również partyjni koledzy Ziobry, Adam Bielan i Michał Kamiński, którzy mogli zagrażać gwieździe ministra sprawiedliwości.

„Od małego dojdziemy do dużego”

Media wiele uwagi poświęciły zeznaniom Kaczmarka, według których ABW miała się zajmować „podejrzanymi interesami młodego Wałęsy”, czyli posła Platformy Obywatelskiej Jarosława Wałęsy. Gdy Ziobro dowiedział się o przypuszczeniach dotyczących podejrzanych interesów syna byłego prezydenta, miał powiedzieć: „Od małego dojdziemy do dużego”. Poseł PO przyznaje, że od jakiegoś czasu dochodziły do niego informacje, jakoby lider pomorskiego PiS, Jarosław Kurski, szukał na niego haków. Jarosław Wałęsa przyznał, że jako osoba pozbawiona paranoi zbagatelizował te ostrzeżenia. Nie ma natomiast wątpliwości, że inwigilacja jego osoby miała stanowić przygrywkę do uderzenia w ojca. Wątpliwości co do tego nie ma również sam były prezydent. „Ja wierzę, że tak mogło być, bo Kaczyńscy są zdolni do wszystkiego. Znam ich i wiem, że z Macierewiczem są zdolni do takich numerów”, mówił Lech Wałęsa. „To, że posuwają się do inwigilacji mojej rodziny, mojego syna, świadczy o ich małości i zakompleksieniu. Trzeba jak najszybciej zakończyć ich rządy!”, podsumował były prezydent, dodając, że jego zdaniem Kaczyńscy mogą obecnie zajmować się niszczeniem dowodów swoich działań. Jeśli tak jest w rzeczywistości, to zdaniem Wałęsy „czeka ich kryminał”.

Haki na wszystkich

Jarosław Wałęsa nie jest jednak jedynym politykiem PO, który znalazł się pod lupą ministra Ziobry. Donald Tusk, Grzegorz Schetyna i Mirosław Drzewiecki mieli być inwigilowani pod kątem ich życia prywatnego. Do tego doszło zainteresowanie Waldemarem Pawlakiem, liderem PSL, który miał nie płacić alimentów. Służby rozpracowywały również tematy weksli Samoobrony, finansów LPR oraz domniemanych szwajcarskich kont polityków SLD. W państwie PiS nikt nie mógł czuć się bezpieczny.

Rewolucja jak Saturn…

„To było jak słuchanie o działaniach Securitate w Rumunii albo Stasi w NRD”, komentował zeznania Kaczmarka przewodniczący Komisji do spraw Służb Specjalnych, Paweł Graś z PO. Posłowie PiS na przemian podważali wiarygodność Kaczmarka lub usiłowali zakneblować mu usta. Jednak to, co usłyszeli posłowie, nie pozostawiło u nich żadnych wątpliwości co do charakteru IV RP. Orężem Kaczyńskich w walce politycznej był m.in. zarzut o upolitycznienie służb III RP. Każdy słyszał o inwigilacji prawicy i szafie Lesiaka, z której ostatecznie ujawniono plik dokumentów mogący wypełnić niewielką szufladę. Okazało się jednak, że IV RP i w tej niechlubnej dziedzinie pobiła swoją poprzedniczkę. I tak oto rewolucja moralna zjadła własne dzieci. Prawicowi jakobini zdeklasowali twórców i obrońców ancien régime’u.

 

Wydanie: 2007, 35/2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy