Co wolno niepełnosprawnym?

Co wolno niepełnosprawnym?

„Odseksualniliśmy” osoby niepełnosprawne, aby nie stykać się z problemem ich płciowości Prof. Małgorzata Kościelska, profesor psychologii klinicznej, zajmuje się zaburzeniami rozwoju dzieci i opracowywaniem sposobów pomagania im. Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Bydgoskiej. Autorka wielu książek, takich jak „Trudne macierzyństwo”, „Oblicza upośledzenia”. Jej najnowsza książka „Niechciana seksualność. O ludzkich potrzebach osób niepełnosprawnych intelektualnie” ukazała się na początku września nakładem Wydawnictwa Santorski & Co. – Według pani badań na temat lęków kobiet w ciąży, najbardziej boimy się nienormalności dziecka. Dlaczego? – Z wielu powodów. Ten lęk wiąże się z wyobrażeniem o niskim statusie osoby niesprawnej, jej złym losie, odrzuceniu społecznym. Upośledzone dziecko wskazuje, zgodnie z potocznym poglądem, na niepełnowartościowość biologiczną lub społeczną rodziców. Kojarzy się bowiem albo ze „złymi” genami, albo zaniedbaniami w czasie ciąży, alkoholizmem, AIDS. Próbuję od lat zmieniać to przeświadczenie. Poza tym wychowanie dziecka obciążonego wadą rozwojową jest bardzo trudne, choć – o czym nie wszyscy wiedzą – może przysparzać wiele satysfakcji i radości. – Upośledzonych umysłowo nie ma w mediach, w filmach… – To się zmienia. Zapoczątkował tę poprawę serial amerykański „Dzień za dniem”. Występował tam Cork, chłopiec z zespołem Downa. Do dziecięcego języka weszło nawet przezwisko „ty korku”. Cork był przedstawiony jako kochany członek rodziny, szczególnie wspierany przez ojca; osoba moralnie subtelna, z ambicjami. To burzyło stereotyp. W „Klanie” występuje Maciuś – chłopczyk z zespołem Downa adoptowany przez rodzinę Lubiczów – źródło radości tej rodziny; dziecko wymagające więcej wsparcia, ale bynajmniej nie utrapienie. – A jacy są prawdziwi upośledzeni, nie ci filmowi? – Przede wszystkim bardzo zróżnicowani. Pod względem choćby ilorazu inteligencji. Inaczej funkcjonuje osoba z ilorazem 15, a inaczej z ilorazem 60. Jedni wywodzą się z kręgu biedy, braku wykształcenia, zaniedbania. Drudzy są wychuchani jako dzieci, rehabilitowani, wspierani. Tak jak w społeczeństwie zdrowych – spotykamy i świetlane dusze, i czarne owce. Pewnymi cechami wspólnymi osób niepełnosprawnych może być emocjonalność, empatia. Wyczuciem uzupełniają niedostatki rozumowania. – O czym marzą ludzie niepełnosprawni umysłowo? – Marzenia odzwierciedlają sytuację człowieka. Jeżeli ktoś żyje w zakładzie, może marzyć o tym, by ubrać się ładnie w niedzielę, pójść do kościoła, a potem wstąpić na pączka. Albo żeby choć raz go odwiedzili rodzice. Kto ma dom rodzinny i pączków w bród, nie tęskni za tym. Poziomy pragnień są różne. Jedni marzą, by ich nie bolało albo by ktoś ich pogłaskał. Drudzy, by wygrać na olimpiadzie… albo pójść na randkę. W mojej książce przedstawiam między innymi marzenia młodego chłopaka. „Chciałbym znaleźć dziewczynę, która by mnie rozumiała”, mówi. Wielu niepełnosprawnych marzy o domu, miłości, partnerze. – Jesteśmy coraz bardziej humanitarni, tolerancyjni. Prawa człowieka odnosimy do coraz większej grupy ludzi. A jak to się ma do grupy upośledzonych umysłowo? Od którego momentu uważamy, że „im się nie należy”? – W dawnym modelu tzw. humanitarnej opieki chcieliśmy, żeby osoba niepełnosprawna była wdzięcznym odbiorcą naszej pomocy – siedziała cicho, robiła to, co zalecamy, była niekłopotliwa i bez własnych pomysłów na życie. Upraszczając: najlepiej, aby bawiła się cały dzień klockami. Tak zresztą wyglądały świetlice w zakładach pomocy społecznej. Warsztat z narzędziami do terapii zajęciowej był najczęściej otwierany dopiero dla gości, a w sali dziennego pobytu można było się bawić prostymi zabawkami, zawsze tymi samymi, bo bezpieczne. Nieprawdopodobna nuda! Obecnie jesteśmy świadkami i uczestnikami procesu poprawiania sytuacji społecznej osób niepełnosprawnych, ich roli i miejsca wśród innych. Wciąż istnieją duże bariery, przede wszystkim mentalne, emocjonalne. Jednak zaczynamy się otwierać na atrakcyjność inności, wzajemne kontakty. – Bariera dotyczy między innymi tematu pani najnowszej książki – seksualności osób niepełnosprawnych umysłowo. To bardzo grząski temat. – Od blisko 40 lat zajmuję się dziećmi o upośledzonym rozwoju. Zainteresowałam się kwestią, kto z nich wyrasta. Jakie mają problemy w dorosłym życiu. Okazało się, że ważne są te seksualne. Jako badacza ciekawi mnie wycinek świata, na który reflektory nie były dotąd skierowane. Temat próbowałam ruszyć 10 lat temu, ale wówczas dyskusja

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 40/2004

Kategorie: Wywiady