Co zrobią z tą władzą?

Co zrobią z tą władzą?

Kaczyński kieruje, Kaczyński rządzi Zmiany, które będziecie wprowadzać, wzbudzą opór. Musicie go przełamać – to słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które padły podczas zaprzysiężenia rządu Jarosława Kaczyńskiego. Z kolei sam premier podczas pierwszej konferencji prasowej zapowiedział, że jego rząd będzie rządem przyspieszenia, i że trzeba zacząć budowę autostrad oraz 3 mln mieszkań. Tym samym powrócił do wyborczej obietnicy PiS. Czy ma szansę ją zrealizować? 3 mln mieszkań w ciągu ośmiu lat – to ponad tysiąc mieszkań oddawanych każdego dnia. Dla każdego jest więc oczywiste, że to nierealna obietnica. Dlaczegóż więc Kaczyński do niej wrócił? Te dwie wypowiedzi, które stały się lejtmotywem pierwszego dnia, układają się w pewną logiczną całość. Są jak dwie strony medalu. Mamy obietnicę w postaci mieszkań, w postaci wizji lepszej Polski. I alibi, wytłumaczenie, dlaczego się nie udaje – bo trzeba przełamywać opór. Więc żeby było dobrze, naród powinien poprzeć owo przełamywanie, bo przecież dokonuje się ono w słusznym celu. To cała filozofia rządzenia Kaczyńskich. Są przecież zbyt inteligentni, by obietnicę 3 mln mieszkań traktować serio. Ewidentnie traktują to jako sztandar w politycznej grze. Konkretem jest natomiast „przełamywanie oporu”. Ale – jakiego? Układ Kaczyński Bracia Kaczyńscy noszą w sobie ideę walki z „układem”, ze służbami specjalnymi, z powiązaniami świata biznesu, polityki, służb specjalnych i przestępczości, czyli tym słynnym „stolikiem brydżowym”. Fakty jednak są takie, że to oni mają dziś 100% władzy. Służby specjalne są ich – i ABW, i służby wojskowe. A także policja oraz Centralne Biuro Śledcze. To już zostało „przełamane”! Stolik brydżowy jest ich własnością. Swoimi ludźmi obsadzili spółki skarbu państwa i banki, więc nie widać za bardzo tego przeciwnika. Jeżeli już chcemy mówić o układzie, to bardziej jako o pustym frazesie, którym opisuje się wyimaginowanego wroga. Mniej więcej takim samym, jakim był w pierwszych latach Polski Ludowej „wróg klasowy”. Który się czaił, knuł, sabotował i przeciwko któremu można było mobilizować ludzi. O tym, kto był aktualnym wrogiem klasowym, decydowało kierownictwo partii. Dziś, zdaje się, jest podobnie – „układ” to jest aktualny przeciwnik Jarosława Kaczyńskiego, którego trzeba pokonać. W zależności więc od okoliczności „układem” są banki prywatne, opozycja, krytykujące PiS media (z „Gazetą Wyborczą” na czele, która raz nazywana jest środowiskiem KPP, a innym razem arystokracją III RP), sądy, Trybunał Stanu, adwokatura, strajkujący lekarze… Wszystkie te środowiska, które są niezależne od woli Kaczyńskich, sprzeciwiają się im, ośmieszają. I mają własne zdanie. Ruch jest wszystkim Filozofia polityczna Kaczyńskich wydaje się więc dosyć prosta. Oto pokazują oni świetlisty cel (nazywany IV Rzecząpospolitą, z trzema milionami mieszkań; Polskę prowadzącą „narodową politykę zagraniczną” etc.), sami mając świadomość, jak bardzo jest to mgliste i niekonkretne. Ale cel jest niczym, a ruch wszystkim. Bo zapowiadają, że aby ten cel osiągnąć, będą musieli toczyć straszliwe boje, przełamywać, walczyć. Z kim? O tym też nie mówią, roztaczając obraz straszliwego na pół niewidzialnego układu. Ten układ jest oczywiście tylko im znany, i różną przybiera postać, nawet artykułu w „tageszeitung” (układ ma więc macki także za granicą), co nadaje mu wygodną cechę niezniszczalności. W ten sposób polityka zostaje sprowadzona do kampanii politycznych. O coś, albo przeciwko czemuś. Nie jest to już żmudna praca legislacyjna, uzgadnianie stanowisk, dyskusje, szukanie konsensusu. O nic takiego nie chodzi, Kaczyńscy chcą wywoływać konflikty i je wygrywać. Ten rodzaj polityki mogliśmy zaobserwować za prezydentury Lecha Wałęsy, kiedy bracia Kaczyńscy należeli do jego najbliższych współpracowników. I choć skończył się dla byłego prezydenta fatalnie, to przecież nie można odmówić mu skuteczności. Mając niewielkie w sumie uprawnienia, trząsł połową Polski. Czego więc możemy się spodziewać po prezydencie i premierze działających ręka w rękę? Melduję posłusznie By taka polityka mogła być realizowana, potrzebni są wykonawcy. Kaczyńscy ich mają. Media wielokrotnie opisywały kręgi władzy skupione wokół liderów PiS. Opisywały nieufność Kaczyńskich wobec nowych współpracowników, fakt, że najbardziej cenią tych, którzy przeszli z nimi trudny

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 29/2006

Kategorie: Kraj