Piłkarscy rozjemcy na cenzurowanym „Co ten sędzia dziś jeszcze nam szykuje? Jaki numer wytnie? Mam złe przeczucia. Źle mu z oczu patrzy… O, Jezusiczku złoty, cóż to za łotr ten sędzia, żeby jutra nie dożył!” – nie, to nie jest spontaniczna wypowiedź obserwatora polskich rozgrywek ligowych, ale fragment książki Antala Végha „90 minut”. A czy pasuje jak ulał do naszej rzeczywistości, czy nie – to w świetle najnowszych wyczynów naszych arbitrów pytanie raczej retoryczne… Ligowy sezon chyba wszystkim zaczyna się dawać we znaki. Kibice gubią się w natłoku meczów, piłkarze słaniają się na nogach, a sędziowie… Sędziowie się „zabawiają” – poraża niefrasobliwość, z jaką niemal seryjnie popełniają błędy. Podejmują decyzje, jak chcą i kiedy chcą. Do końca tegorocznych rozgrywek jeszcze sporo meczów, ale całkiem pokaźnej grupie rozjemców przydałby się już całkowity rozbrat z gwizdkiem, piłką, piłkarzami i boiskiem. Coraz gorszy wizerunek Niewesołe refleksje nasuwają się po lekturze zewnętrznej oceny działalności Kolegium Sędziów PZPN (pod przewodnictwem Zbigniewa Przesmyckiego) na podstawie informacji uzyskiwanych od osób współpracujących z autorem artykułu, ponadto sędziów oraz obserwatorów. 1. Zarzuty merytoryczne dotyczą: dużej rozbieżności w interpretacji przepisów, najczęściej uzależnionej od osoby sędziego, który popełnił błąd; braku samokrytycyzmu przy arbitralnym podejmowaniu decyzji; niekolektywnego podejmowania decyzji, mimo że zarząd firmuje je jako swoje; dużej rozbieżności wewnątrz zarządu co do decyzji (kwestia wzajemnej nieufności); braku regulaminów lub ich wybiórczego interpretowania; słabego, by nie powiedzieć wręcz beznadziejnego medialnego wizerunku (ocena wystąpień publicznych zarówno w TV, jak i prasie) przewodniczącego Kolegium Sędziów; skłócania środowiska, a nawet jego rozbijania; braku zasad postępowania wobec kolegów, którzy kilkadziesiąt lat działali na rzecz Kolegium; rezygnacji z pracy bez uzasadnienia merytorycznego wielu doświadczonych obserwatorów (m.in. Janusza Hańderka, Andrzeja Sękowskiego, Zbigniewa Urbańczyka, Zenona Tobery, Romana Kostrzewskiego, Leszka Saksa); niskiego poziomu oceny przez obserwatorów (niedoszkolenie); ocen wystawionych pod dyktando przewodniczącego; spadającej wartości arkuszy samooceny, gdyż sędziowie nie piszą wszystkiego w tych dokumentach, przeinaczając zdarzenia, w których popełnili błędy. 2. W sferze szkoleniowej kierownictwu Kolegium Sędziów zarzuca się, że: zamiast szkolenia odbywa się… ogłupianie sędziów zmuszanych do zmian interpretacji, które są standardami na całym świecie; podczas szkoleń dochodzi do publicznych pyskówek i łajania wykładowców przez przewodniczącego Przesmyckiego, co obniża wiarygodność szkolących i szacunek dla nich; zdarzają się przypadki kompletnego ignorowania niektórych członków Komisji Szkoleniowej; zmusza się do wystawiania ocen niezgodnych ze stanem faktycznym; bez szacunku traktuje się młodych sędziów; brakuje programu perspektywicznego szkolenia oraz programu mentorskiego, na który otrzymujemy pieniądze z UEFA; warsztaty szkoleniowe są przygotowywane niedbale; jakość pracy sędziów oceniają niekompetentne osoby; odsuwanie sędziów od prowadzenia zawodów odbywa się nie na podstawie popełnianych błędów, ale wedle widzimisię przewodniczącego Kolegium Sędziów. Tak zostali „zgrillowani” Adam Lyczmański i Dawid Piasecki. 3. Konkluzja – wizerunek Polskiego Kolegium Sędziów jest fatalny. Przewodniczący Zbigniew Przesmycki nie jest akceptowany przez przeważającą większość środowiska sędziowskiego. Wszystko wskazuje na to, że ten stan będzie się pogłębiał. Coraz częściej słychać głosy o potrzebie radykalnych zmian. Chodzi m.in. o odwołanie obecnego Zarządu KS PZPN, wybranie i powołanie nowego, unieważnienie decyzji w sprawie awansów i spadków sędziów z Ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi, opracowanie jasnych i czytelnych zasad awansów oraz spadków. Festiwal fałszywych gwizdków Obecne władze PZPN, wyjątkowo dbające o znakomity własny PR, zabiegają, aby sędziowie nie psuli ocieplanego na siłę wizerunku naszej skopanej. Z takim jednak skutkiem, że fałszywych gwizdków na boiskach Ekstraklasy i pierwszej ligi rozlega się, niestety, coraz więcej. Prezes Zbigniew Boniek w kwietniu tego roku po serii sędziowskich wpadek (m.in. skandalicznym uznaniu gola dla gości po ewidentnym podaniu piłki zza końcowej linii w meczu Wisła Kraków – Legia Warszawa) mówił w stacji Orange Sport TV, że błędy trzeba eliminować. – Z tego, co wiem, wydział sędziowski robi wszystko, żeby ściągnąć sędziów młodych, którzy nie mają nadwagi, co tydzień muszą się wyspowiadać z ilości przebiegniętych kilometrów – to dosłowny cytat z wypowiedzi sternika polskiej
Tagi:
Maciej Polkowski









