Medale w kolorze testosteronu

Medale w kolorze testosteronu

Środki dopingujące w sporcie to nic innego jak żądza zysku W pierwszych dniach kwietnia wybuchł skandal dopingowy wśród kajakarzy. W marcu przebadano w Wałczu polskich kanadyjkarzy. U dwóch – wielce obiecującego mistrza świata w C-4, Michała Gajownika, i dwukrotnego mistrza świata w C-2 (wraz z Michałem Śliwińskim), Marcina Kobierskiego, kontrola dopingowa pierwszej próbki dała wynik pozytywny. – Każdy z nas dba o siebie, jak tylko może; w końcu jest nas tak niewielu – stwierdził Kobierski. I dodał: – Teraz już w nic nie wierzę. Jeśli próbka B potwierdzi doping, to już mnie nie ma, stracę wszystko… A jednak powtórne badanie także wykazało obecność sterydu anabolicznego, co oznacza, że zażywali niedozwolony środek dopingujący, nandrolon. Obydwaj zostali zdyskwalifikowani na dwa lata! Zaledwie dwa dni przed rozpoczęciem ubiegłorocznych mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów na warszawskim Torwarze dwie polskie zawodniczki, Aleksandra Klejnowska i Dominika Misterska, zostały zdyskwalifikowane za stosowanie niedozwolonych środków farmakologicznych. Dla wielu sympatyków sportu było to mimo wszystko olbrzymie zaskoczenie. Członkowie Komisji Dyscyplinarnej IWF pozostali nieugięci wobec przedstawionych przez polską stronę argumentów. Tym samym po raz kolejny odżył problem bodaj największej zarazy drążącej współczesny sport – dopingu, potocznie zwanego koksowaniem. Wedle „Encyklopedii popularnej PWN” doping to: „Bodziec farmakologiczny wzmagający wydolność organizmu, w sporcie zabroniony, szkodliwy dla zdrowia”. Były wybitny sportowiec, a dziś publicysta Zdzisław Ambroziak napisał: „Plaga dopingu ma charakter uniwersalny, od lekkoatletyki po kolarstwo, od koszykówki po piłkę nożną, pływanie, hokej, nawet strzelanie i pięciobój nowoczesny. Ludzie, jak się okazuje, bardziej niż zdrowia i czystej gry pragną sukcesów i pieniędzy i gotowi są bardzo wiele temu poświęcić”. Nic dodać, nic ująć. W podobnym tonie wypowiada się również przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie, prof. Jerzy Smorawiński: „Pragnienie zdobycia sławy, medalu, uznania przesłania zdroworozsądkowe myślenie. W efekcie płacą za to najwyższą cenę zdrowia, a nawet życia”. Od obydwu sztangistek pobrano próbki 11 kwietnia w Siedlcach. Badania potwierdziły podwyższony stosunek testosteronu do epitestosteronu. Międzynarodowa Federacja Podnoszenia Ciężarów nałożyła karę dyskwalifikacji do 10 kwietnia 2004 r. Trener kadry pań, Ryszard Soćko, nie ukrywał rozczarowania: – Dla mnie to szok. Przede wszystkim od stwierdzenia dopingu minęło wiele miesięcy, a sprawa miała finał dwa dni przed startem. Złożyliśmy wszelkie dokumenty wymagane przez IWF. Niestety, bez rezultatu. Już 15 listopada komisja dyscyplinarna zebrała się po raz pierwszy i stawiłem się z zawodniczkami. Delegat IWF stwierdził, że nie będzie brał pod uwagę orzecznictwa polskiej prokuratury i sądów. Według polskiej strony, doping został wsypany do jedzenia przez zawistnego kolegę i sprawca się przyznał, za co został ukarany. Ewidentnie wynikało z tego, że zawodniczki nie ponoszą żadnej winy. Niestety, polskie prawo nie zostało uznane. Jak się okazuje, to nie byłby żaden precedens. Przed igrzyskami w Atlancie Pietrow, znany ciężarowiec z Rosji, został przyłapany na dopingu. Odwołał się, a jego żona przyznała się, że wymieszała specyfik z jedzeniem. To tłumaczenie uszanowano, a Pietrow wrócił do domu z medalem olimpijskim. Polskie zawodniczki nie potrafią pogodzić się z werdyktem. Aleksandra Klejnowska: – Czuję się podeptana i oszukana. Podeptane też zostało polskie prawo, oczyszczające mnie z zarzutów. Nie wiem, co dalej, chcę nadal uprawiać sport, ale radość z niego uleciała. Dominika Misterska: – Nóż w plecy! Jak to inaczej określić? Zostawiłam margines na złą wiadomość i może dlatego ból jest nieco mniejszy. Teraz potrzebuję spokoju. Jednak postawmy sprawę otwarcie: wcale niemałe grono ekspertów nie daje wiary ich wyjaśnieniom. Barszczyk z pasztecikiem Szczytem hipokryzji, przede wszystkim ze strony działaczy MKOl, było dopuszczenie do udziału w IO ekipy amerykańskich koszykarzy, tzw. Dream Teamu, przy spełnieniu warunku, że żaden z zawodników nie zostanie poddany kontroli antydopingowej. Jeszcze raz się okazało, że w przypadku dojścia do głosu korzyści komercyjnych nawet wśród olimpijczyków bywają równi i równiejsi. Jeden z najgłośniejszych skandali miał miejsce podczas igrzysk w Seulu w 1988 r. Za stosowanie niedozwolonych środków został zdyskwalifikowany jeden z najsłynniejszych sprinterów świata,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2003, 22/2003

Kategorie: Sport