Cud nad Wisłą 2

Teledelirka Zawsze gdy film się uda, producenci chcą powtórzyć sukces. Mieliśmy „Szczęki 2”, a „Rambo” nawet 5. Nikt nie ma wątpliwości co do tego, że zdarzył się nowy, z dawna oczekiwany cud nad Wisłą 2. Nawet zatwardziali ateiści powtarzają wesołą nowinę. Przystojny rzecznik rządu dwa razy ogłosił cud, mówiąc do poddanych: „Modlimy się za zdrowie premiera!”. Nie wiem, czy „modlimy się” oznacza, że modli się cała kancelaria, czy też tylko on sam, bo jako rzecznik premiera używa pluralis maiestatis; jak wiadomo, może nie powszechnie, bo mało kto teraz lekcje łaciny pobiera, ale wiadomo niektórym, że używanie „my” zamiast „ja” podkreślać ma majestat władzy. Modlitwom za premiera i wszystkich uczestników „szczęśliwej katastrofy”, że posłużę się w tych patetycznych okolicznościach środkiem stylistycznym obecnym w kolędach, jak np. „ogień krzepnie”, „wzgardzony, okryty chwałą” lub też „ma granice nieskończony”, a więc modłom w intencji oddał się również Papież, co jest może nawet bardziej naturalne dla głowy Kościoła niż dla partii socjaldemokratycznej. I tu odezwały się głosy, że może premier nie jest taki zły, jeśli głowa Kościoła poleca go boskiej opiece. Muszę zmartwić wszystkich, co tak myślą, albowiem głównym zajęciem Papieża modlitwa jest. Modlił się on nawet

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2003, 51/2003

Kategorie: Felietony