To, że UOP manipulował przy lustracji Kwaśniewskiego i Wałęsy, wszyscy wiemy. Pora na wnioski
Sprawy tajne rozgrywają się przy otwartej kurtynie. Dzięki sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych oraz Sądowi Lustracyjnemu wiemy, jak UOP manipulował przy lustracji prezydentów – Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Wałęsy. Jedne dokumenty przetrzymując, inne chowając.
– Straciłem zaufanie do UOP. Oczekuję wyjaśnień, cieszę się, że premier zażądał tego – mówił w piątek Aleksander Kwaśniewski. – Jeśli informacje będą jasne, rzetelne i podane opinii publicznej, to może zmienię zdanie.
Czy prezydent doczeka się odpowiedzi na te postulaty? Czy Janusz Pałubicki, którego premier Buzek cofnął z urlopu, wyjaśni, jak podczas lustracji prezydentów mogło dojść do UOP-owskich manipulacji? Czy będzie miał taką wolę? Innymi słowy: czy dowiemy się, jakie były źródła tych manipulacji? Czy był to efekt gry politycznej, czy bałaganu? Nawiasem mówiąc – obie te przypadłości dyskwalifikują kierownictwo urzędu. Kiedy więc nastąpi dymisja Pałubickiego?
Przypomnijmy podstawowe fakty. W sprawie lustracji Kwaśniewskiego są one powszechnie znane. W marcu 1999 r. rzecznik interesu publicznego poprosił UOP o przesłanie dokumentów potrzebnych do zlustrowania prezydenta. UOP odnalazł pierwszy dokument rok temu, ale
nie przekazał go rzecznikowi.
Do lipca 2000 roku mieliśmy więc taką sytuację, że UOP trzymał dokumenty potrzebne do lustracji Kwaśniewskiego, a sędzia Nizieński się o nie nie upominał.
Ostatecznie rzucono je na stół w ogniu kampanii wyborczej. Zła wola była tu aż nazbyt wyraźna – gdyby UOP od razu przesłał rzecznikowi dokumenty dotyczące Kwaśniewskiego, to ten szybko zamknąłby sprawę i prezydent byłby już dawno zlustrowany.
Całość zresztą wyglądała na przygotowaną akcję. Zanim dokumenty z UOP trafiły do Sądu Lustracyjnego, pisała o nich “Gazeta Polska”. Potem szef UOP, płk Nowek, chętnie prezentował się w mediach, mówiąc, że “Aleksander Kwaśniewski widnieje w kartotekach SB jako tajny współpracownik”. UOP zaczął więc wchodzić w kompetencje sądu – uzurpował sobie prawo do oceny, czy dokumenty są kompletne, czy nie, do ukrywania ich przed rzecznikiem, wreszcie – do faktycznego oskarżania prezydenta.
I dopiero Sąd Lustracyjny pokazał, ile warte były te wszystkie oskarżenia.
Z podobną manipulacją spotkaliśmy się w przypadku Lecha Wałęsy. Tutaj, jak wykazało dziennikarskie śledztwo “Gazety Wyborczej”, UOP ukrywał przed sądem kluczowy dla obrony byłego prezydenta dokument. Była to dwustronicowa notatka z 9 maja 1985 roku opisująca, jak SB fabrykowała przeciwko Wałęsie materiały mające pokazać, że jest agentem “Bolkiem”. Ostatecznie trafiła ona do sądu, na żądanie sędziów, na kilkanaście godzin przed decydującą rozprawą.
Zdaniem Barbary Trębskiej, rzeczniczki Sądu Lustracyjnego, “nie ma żadnej wątpliwości, że kluczowym dowodem dla
oczyszczenia Wałęsy z podejrzeń
o współpracę z SB była krótka, dwustronicowa notatka”. Dlaczego więc została wyjęta z dokumentacji dotyczącej Wałęsy, a przesłanej Sądowi Lustracyjnemu? Odpowiedź na to pytanie narzuca się sama – szefowie UOP “zagrali” lustracją.
Tyle fakty. A teraz przypomnijmy przynajmniej część z plotek i nieoficjalnych informacji, które od paru miesięcy krążą po politycznych salonach. I nie nastrajają optymistycznie. Jedna z nich głosi, że już kilka miesięcy temu min. Pałubicki obiecał Krzaklewskiemu, że “zatrzyma Kwaśniewskiego na 100%”. A żeby to zatrzymanie wyglądało na “ślepe działanie Temidy”, do prezydenta dołączono Lecha Wałęsę. W ten sposób miało być sprawiedliwie – bo lustracja uderzyć miała w polityków z przeciwnych obozów.
Te plany się nie powiodły. Generał Czempiński wiedział o dwustronicowej notatce, dotyczącej Wałęsy, więc sąd mógł się o nią upomnieć. Nie znaleziono też żadnego oficera SB chętnego do fałszywego oskarżania prezydenta. Wreszcie – sąd, błyskawicznie rozpatrując sprawy, pokrzyżował plany tym, którzy chcieli “grać” lustracją. Była to gra tym bardziej znamienna, że wszyscy ważni nagle powyjeżdżali na urlopy.- Tak było m.in. z nadzorującym UOP ministrem Pałubickim, który na czas lustracyjnych rozpraw wyjechał do Stanów Zjednoczonych, do brata.
Zresztą dwuznacznie w całej sprawie zachowuje się i Jerzy Buzek, który naciskany przez media i opozycję – zapowiedział, że poleci ministrowi Pałubickiemu, by ten wyjaśnił wszystkie “wątpliwości”. Ale dodał przy tym, że przecież sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych, na swym posiedzeniu 31 lipca br., nie stwierdziła, by UOP złamał prawo. Z kolei Krzaklewski powiedział w Jaśle, że prezydent nie powinien emocjonalnie oceniać pracy urzędów. Poza tym Sąd Lustracyjny działa prawidłowo, więc skąd te protesty?
Jak ocenić te wypowiedzi? Krzaklewski w ogóle mówi nie na temat, bo zarzuty kierowane są nie wobec sądu, a wobec UOP-u, który – manipulując dokumentami – próbował również
manipulować sędziami
i opinią publiczną. Podobnie Jerzy Buzek – po pierwsze, sejmowa komisja w swym komunikacie zaznaczyła, że UOP dopuścił się poważnych uchybień. A uchybienia – co zaznaczył jedyny prawnik w gronie komisji, Leszek Piotrowski z AWS – to działanie wbrew obowiązującym przepisom.
Poza tym od czasu lipcowego posiedzenia komisji minęło kilkanaście dni i pojawiły się nowe fakty (np. przetrzymywanie dokumentu podczas lustracji Wałęsy). Pamiętajmy też, że cała lustracyjna materia jest bardzo delikatna – i manipulacji można tu dokonywać w białych rękawiczkach.
Jak więc rozwinie się dalej sytuacja?
W cywilizowanym kraju po takich skandalach szef tajnych służb już dawno wyleciałby z hukiem z pracy. A u nas? Szefowie AWS sprawiają wrażenie, jakby kryli swych podwładnych. Co, jeżeli założymy, że w lustracyjnej grze i UOP, i kierownictwo AWS działało w zmowie (tek twierdzi np. szef sztabu Lecha Wałęsy – Marek Gumowski), jest reakcją naturalną.
Teoretycznie wszystko powinien wyjaśnić minister Pałubicki. Czy wyjaśni? Manipulacje powinna też sprawdzić sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych – ale jej ułomność polega na tym, że pracuje na materiałach, które dostaje od UOP. Więc bardziej naturalnym rozwiązaniem byłoby postawienie w Sejmie wotum nieufności wobec min. Pałubickiego. Czy tak się stanie? Poczekajmy do zakończenia przerwy wakacyjnej, wówczas przekonamy się, czy posłowie zaczną zbierać podpisy pod wnioskiem o dymisję.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy