Czerwona kartka dla uczelni

Czerwona kartka dla uczelni

Praska Szkoła Biznesu i Warszawska Szkoła Biznesu to pierwsze uczelnie, które dostaną zakaz przyjmowania nowych studentów Praska Szkoła Biznesu (pisaliśmy o niej w nr 44. ubiegłorocznego „Przeglądu”) i Warszawska Szkoła Biznesu to dwie uczelnie niepaństwowe, które w najbliższych dniach otrzymają oficjalną decyzję Państwowej Komisji Akredytacyjnej: – Wasza działalność została oceniona negatywnie. Oznacza to albo koniec naboru, albo likwidację szkoły. Decyzje podejmie minister edukacji. Ta sensacyjna informacja jest nieoficjalna. Nie udało mi się jej potwierdzić w Państwowej Komisji Akredytacyjnej, jednak dotychczasowy efekt kontroli, do którego udało mi się dotrzeć, nie pozostawia złudzeń. Uczelnie nie mają szans. Właśnie zapadła, choć nie została jeszcze ogłoszona, precedensowa decyzja. Uderzono w zagłębie szkół niepaństwowych, jakim jest Warszawa. Działa tu 35 takich uczelni. Nie wszystkie zasłużyły na miano wyższych. O Praskiej Szkole Biznesu głośno było w mediach. Również „Przegląd” nie pozostawił na niej suchej nitki. Zła prasa i doświadczenia studentów powodowały, że szkoła sama obumierała. Ostatnio z braku chętnych nie przyjmowała na studia dzienne, tylko na zaoczne. Studenci skarżyli się, że proponuje się im studia ekspresowe, przeprowadzone nawet w ciągu jednego roku, a zaliczenie dziwnie wiąże się z wpłaceniem kolejnej raty. I tylko z tym. O wiele większą sensacją będzie ocena negatywna dla Warszawskiej Szkoły Biznesu. Założona przed 10 laty jest związana z nadzwyczaj szacowną instytucją – Polską Akademią Nauk. Zajęcia odbywają się w siedzibie PAN, w Pałacu Staszica, także w PKiN. Na uniwersytecie wrze Warunkową zgodę na prowadzenie kierunku ekonomicznego otrzyma w najbliższych dniach warszawska Wyższa Szkoła Menedżerska SIG. I tej informacji nie udało się potwierdzić w PKA, jednak na taki werdykt wskazuje analiza pracy uczelni. Warunkowa zgoda oznacza, że kontrolerzy wrócą do Szkoły Menedżerskiej już za rok. Na razie w szkole życie toczy się normalnie. Trwa nabór na semestr zimowy, także na wspomniany kierunek ekonomiczny. A jedyna jak na razie oficjalna wiadomość jest następująca: Wychowanie fizyczne na Uniwersytecie Rzeszowskim jest pierwszym negatywnie ocenionym kierunkiem. Przyczyna – zła jakość kształcenia. Minister musi teraz wstrzymać nabór na ten kierunek lub w ogóle go zamknąć. – Głównym zastrzeżeniem są braki w kadrze naukowej – tłumaczy prof. Andrzej Jamiołkowski, przewodniczący Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Komisja była zdumiona, bo jeden pracownik naukowy miał pod opieką 120 studentów. Trudno w takiej sytuacji wyobrazić sobie „edukację fizyczną”. – Kolejny zarzut to prowadzenie zajęć poza terenem uczelni, co jeszcze bardziej obciążało kadrę. To też jest niezgodne z przepisami – zapewnia prof. Jamiołkowski. I jeszcze jedno: wychowanie fizyczne na Uniwersytecie Rzeszowskim to kierunek, na którym można zdobyć tytuł magistra. W tej sytuacji powinno być na nim zatrudnionych ośmiu pracowników naukowych, w tym pięciu specjalizujących się ściśle w kierunku studiów. A nie było. Po werdykcie 1,7 tys. osób studiujących wychowanie fizyczne znalazło się w niepewnej sytuacji. Uchwała PKA w najbliższym czasie trafi do ministra edukacji, Krystyny Łybackiej, i to ona podejmie ostateczną decyzję. Już dziś zapewnia, że zrobi to po zapoznaniu się z uchwałą PKA, jednak nie będzie podważać jej werdyktu. Tymczasem na Uniwersytecie Rzeszowskim wrze. Komentarze są różne. Moim rozmówcom nie podoba się skład kontrolującej komisji. Przyjechali przedstawiciele Akademii Wychowania Fizycznego, która próbowała ich zwykłe wychowanie fizyczne zmierzyć miarką wyspecjalizowanej akademii. Poza tym byli to przedstawiciele uczelni krakowskiej, dla której rzeszowski oddział jest konkurencją. – Oddział mieści się w Dębicy – tłumaczy jeden z pracowników naukowych. – Zabieraliśmy studentów uczelni krakowskiej. No i się zemścili. Jeśli już musiały nas kontrolować osoby z Akademii Wychowania Fizycznego, to powinni przyjechać koledzy ze Szczecina. Dla nich nie jesteśmy rywalem. – Wszystkie zarzuty komisji są wyssane z palca – to pierwsza reakcja Kazimierza Obodyńskiego, dyrektora rzeszowskiego Instytutu Wychowania Fizycznego. Ale rektor uczelni, Włodzimierz Bonusiak, zapewnia, że była to wypowiedź emocjonalna i nie jest to oficjalne stanowisko uniwersytetu. Rektor jest zaskoczony decyzją PKA, sądził, że w odpowiedzi na jej zarzuty przedstawił mocne argumenty. Najmocniejszym ma być fakt, że MENiS w swym rozporządzeniu dało uczelniom czas na uzupełnienie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2003, 2003

Kategorie: Kraj