Czesi zaciskają pasa

Czesi zaciskają pasa

Rząd twierdzi, że cięcie wydatków socjalnych i wyższe podatki są konieczne. Droższe ma być nawet piwo

Nie podniesiemy podatków i nie podwyższymy wieku emerytalnego – takie obietnice składał w kampanii wyborczej przed wyborami do sejmu Petr Fiala. To samo deklarował jeszcze w zeszłym roku. Dziś czeski premier zdaje się o tym nie pamiętać. Zapowiedział wyższe podatki i ogromne cięcia budżetowe. Zaplanowane działania mają w 2024 r. przynieść 94 mld koron czeskich (18,8 mld zł) oszczędności dla budżetu, a w 2025 r. nawet 147 mld (29,4 mld zł). To niemal połowa przewidzianego na 2023 r. deficytu budżetowego, który wedle rządzących ma wynieść niemal 300 mld koron (60 mld zł).

Konieczność zaciskania pasa czeski rząd zakomunikował 11 maja podczas dwuipółgodzinnej konferencji prasowej, zwołanej na 11.55, co miało symbolizować, że to już ostatnia chwila na podjęcie radykalnych decyzji. Premier Fiala i jego ministrowie przedstawili informację o dramatycznym stanie finansów publicznych i ogłosili ostre cięcia. Ich plan naprawczy obejmuje ponad 50 pozycji, które rządzący dokładnie omówili. Jednak Czechom wydaje się on chaotyczny, a powody wielu szczegółowych rozwiązań są dla nich niezrozumiałe.

Agencja STEM/MARK przeprowadziła sondaż, jak Czesi oceniają propozycje zaciskania pasa. Aż 74% zgadza się, że rząd powinien zreformować finanse publiczne, co powinno polegać na oszczędnościach, lecz jedynie 7% popiera pakiet zaproponowany przez konserwatywno-liberalny gabinet premiera Fiali.

Dla 68% Czechów zupełnie niezrozumiały jest pomysł podniesienia podatku VAT na leki z 10% do 12%. Ponad połowa Czechów nie akceptuje podwyższenia podatku od nieruchomości. Nieźle rządzący namieszali z VAT na gazety, czasopisma i książki. VAT na gazety ma skoczyć z obecnych 10% do 21%, na czasopisma – wzrosnąć z też 10% do 12%, za to na książki stawka VAT ma być zerowa (obecnie również 10%). Dlaczego? Rząd ustami ministra, który jest pomysłodawcą tego rozwiązania, wyjaśnił, że istnieją czasopisma naukowe, ale nikt nie widział naukowych gazet. Tym samym tygodnik opisujący życie gwiazd będzie miał niższy VAT niż opiniotwórczy dziennik, tylko dlatego, że należy do kategorii, w której znajdują się także wydawnictwa naukowe. Nic dziwnego, że wydawcy gazet protestują. W ich opinii władza chce zabić dziennikarstwo, które patrzy jej na ręce.

Od przyszłego roku o ponad połowę wzrośnie cena rocznej winiety, która uprawnia do poruszania się po czeskich autostradach. Obecnie kosztuje 1,5 tys. koron (ok. 300 zł), od 2024 r. trzeba będzie za nią zapłacić 2,3 tys. koron, czyli ok. 460 zł.

Rząd postanowił zlikwidować 22 ulgi podatkowe, w tym dla pracujących studentów czy odliczenie składek członkowskich na rzecz związków zawodowych. Chce też zabrać ulgę na przedszkole, czyli możliwość odliczenia przez rodzica poniesionej opłaty za przedszkole dla dziecka. Niektórym Czechom podwyższono wiek emerytalny.

W zamian rząd oferuje obniżony VAT na część produktów spożywczych. Dziennikarze wyliczyli, że przeciętny Czech oszczędzi dzięki temu średnio 88 koron miesięcznie, czyli ok. 17,6 zł. O ile sklepy wraz z obniżką VAT na dany produkt rzeczywiście obniżą jego cenę.

Najgłośniejszym echem odbiła się jednak propozycja podniesienia VAT na lane piwo z 10% do 21%. Jednocześnie VAT na wino został obniżony do zera. W związku z tym u naszych sąsiadów zaostrzył się spór między gustującymi w piwie mieszkańcami Czech a pijącymi wino mieszkańcami Moraw. Warto sobie tu przypomnieć, że Petr Fiala pochodzi z Brna, czyli stolicy Moraw.

Opozycja na rządowych projektach nie zostawia suchej nitki, a szef ksenofobicznej partii Wolność i Demokracja Bezpośrednia (Svoboda a přímá demokracie – SPD) Tomio Okamura w Czeskiej Telewizji powiedział, że piwo to napój narodowy i ludzie mają prawo kupować je tanio. Związki zawodowe straszą strajkami. W całych Czechach zapowiadane są demonstracje przeciwko propozycjom władz.

To nie są jedyne sposoby ratowania finansów przewidziane przez rząd Petra Fiali. Premier już wcześniej przedstawił pomysły, które uderzą przede wszystkim w mieszkańców mniejszych miejscowości. W kwietniu zapowiedział cięcia na Poczcie Czeskiej. Wdrażanie planu oszczędnościowego rozpocznie się od masowej likwidacji placówek. 1 lipca zniknie 300 z funkcjonujących 3,2 tys. Już dzisiaj w ponad połowie z 6 tys. czeskich gmin nie ma placówki pocztowej (w niektórych gminach jest kilka oddziałów), a będzie jeszcze gorzej. W całych Czechach zlikwidowanych zostanie również 77 oddziałów urzędu skarbowego, z których ponad dwie trzecie, zgodnie z informacją rządu, działa na pół gwizdka – pracuje w nich dwóch urzędników przez dwa dni w tygodniu. Rządzący tłumaczą, że Czesi praktycznie z nich nie korzystają.

Gabinet Fiali jest konsekwentny w odchudzaniu biurokracji – w pierwszym roku (2022) funkcjonowania zmniejszył liczbę urzędników o ponad 800. Na koniec 2022 r. było ich tylu, ilu w roku 2017.

Od kilku miesięcy, jeszcze przed ogłoszeniem w połowie maja planu masowego cięcia wydatków socjalnych i podwyższenia podatków, pod hasłem „Czechy przeciw ubóstwu” odbywają się demonstracje przeciwników rządu Petra Fiali. Manifestanci podnoszą kwestie socjalne i antyukraińskie. Krytykują rządzących za sposób walki z kryzysem energetycznym, z którym Europa boryka się w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę, i obarczają ich winą za inflację, która co prawda w Czechach właśnie maleje, ale nadal jest wysoka. W kwietniu inflacja liczona rok do roku wyniosła 12,7% (w styczniu było to 17,5%). Organizatorzy demonstracji, czyli pozaparlamentarna partia Prawo Szacunek Fachowość (Právo Respekt Odbornost – PRO), na czele której stoi prawnik Jindřich Rajchl, zarzucają rządowi ograniczanie wolności słowa w ramach walki z dezinformacją i domagają się jak najszybszego podjęcia rozmów pokojowych mających zakończyć wojnę w Ukrainie.

Mimo sukcesu, jakim jest wyprowadzenie tysięcy apatycznych przecież Czechów na ulice, partia PRO nie potrafi przebić się w sondażach. Według najnowszego badania agencji Median z kwietnia 2023 r. w Czechach największym poparciem cieszy się partia ANO byłego premiera Andreja Babiša, na którą chce głosować 31% respondentów. Pogłoski o politycznej śmierci Babiša, który przegrał drugą turę wyborów prezydenckich z Petrem Pavlem, wydają się więc grubo przesadzone. Trudno jednoznacznie ocenić, jakie poparcie mają partie rządzące. Te szły do wyborów w dwóch blokach (w jednym były trzy, a w drugim dwa ugrupowania), a sondaże pokazują wyniki dla każdej z pięciu partii osobno. Gdyby rządzący powtórzyli manewr z ostatnich wyborów i stworzyli dwa bloki (przy założeniu, że poparcie dla poszczególnych podmiotów z sondażu można sumować), koalicja Spolu, której twarzą był Petr Fiala, uzyskałaby 25% głosów (czyli o ponad 2 pkt proc. mniej niż w wyborach z 2021 r.), a koalicja Piratów i Starostów – 18% (o ponad 2 pkt proc. więcej niż w 2021 r.). W parlamencie znalazłaby się jeszcze ksenofobiczna i antyunijna SPD Okamury, która od wyborów do dziś cieszy się stale ok. 9% poparcia. Zdaje się, że to właśnie Tomio Okamura powinien najbardziej bać się Jindřicha Rajchla, ale ten ostatni na razie nie wydaje się poważną konkurencją dla pół Japończyka, pół Morawianina. Według najnowszego sondażu poza parlamentem (podobnie jak teraz) znaleźliby się i socjaldemokraci, i komuniści. To pokazuje, że w Czechach zmieniło się bardzo dużo, by w czeskiej polityce wszystko mogło zostać w zasadzie po staremu.

Pogorszenie sytuacji materialnej obywateli ma odbicie także w najnowszych danych o dzietności. Do niedawna nasi południowi sąsiedzi szczycili się jedną z najwyższych dzietności w Europie. Prof. Dana Hamplová, socjolożka z Czeskiej Akademii Nauk, wypowiadając się dla PRZEGLĄDU, tłumaczy, że czeski baby boom spowodowany był dobrą sytuacją ekonomiczną, stosunkowo hojnym wsparciem państwa dla rodzin oraz zapleczem instytucjonalnym. Jednak informacje o wysokiej dzietności to już historia. W pierwszym kwartale 2023 r. doszło do dramatycznego spadku liczby narodzin. Jeszcze nigdy od czasu podziału Czechosłowacji współczynnik urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę nie był tak niski – wyniósł on 1,66 (w 2022 r. 1,83). Prof. Dana Hamplová wyjaśnia, że w tym okresie zwiększyła się liczba aborcji. – Ten trend jest spowodowany gwałtownym spadkiem poziomu życia i wzrostem podstawowych kosztów utrzymania.

l.grzesiczak@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2023, 22/2023

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy