Ofiary losu i egoiści

Ofiary losu i egoiści

Zamiast społeczeństwa obywatelskiego rozwija się społeczeństwo roszczeniowe Dyskurs polityczny w Polsce od dłuższego czasu dewastuje życie społeczne. Udział w tej dewastacji mają przedstawiciele różnych ugrupowań, choć palmę pierwszeństwa zdecydowanie dzierży opozycja. Skutkiem tej sytuacji jest postępująca infantylizacja społeczeństwa. Jeśli za atrybuty niedojrzałości uznać roszczeniowość wynikającą z braku poczucia samodzielności i odpowiedzialności oraz lekceważący stosunek do faktów, związany z dziecięcą emocjonalnością i skłonnością do zastępowania wiedzy wiarą, to politykom wiele udało się zrobić na polu upowszechniania tych cech. Oznacza to, że coraz bardziej oddalamy się od ideału społeczeństwa obywatelskiego, które tworzą ludzie dojrzali i w pełni świadomi konsekwencji tej dojrzałości, rozumiejący własną wolność w kategoriach osobistej odpowiedzialności za siebie i otoczenie. ONI I MY Politycy pozbawiają ludzi tej wolności, gdy powtarzają do znudzenia, że rząd nie wywiązuje się z podstawowych obowiązków wobec obywateli, a ci nigdy nie są winni większych i mniejszych kłopotów, których doświadczają; że państwo uczyniłoby ich życie beztroskim, gdyby nie znajdowało się w stanie katastrofalnego rozkładu. To prawda, że wiele rzeczy nie funkcjonuje, jak należy, że ludzie władzy podejmują czasem złe decyzje, że niemało jest absurdów będących skutkiem czyjejś bezmyślności. Niemniej jednak maniakalne oskarżanie o wszystko, co złe, najwyższych władz państwowych upowszechnia fatalne przekonanie, że tylko one są odpowiedzialne. Poza wąską grupą ludzi na szczytach władzy, której przypisuje się ogromną moc sprawczą, winnych naszych bolączek już nie ma, a w każdym razie winy nigdy nie ponosi zwykły obywatel. Przyzwyczajamy się, że Tusk ponosi winę za to, że nie zaciągnięto dachu nad stadionem, że aresztowano matkę, która nie miała z kim zostawić dzieci, że Amber Gold stosował zasady piramidy finansowej, że popełniono błędy przy identyfikacji ofiar katastrofy smoleńskiej itd. Pokrętnej logice Jarosława Kaczyńskiego ulega również oskarżany przez niego premier, który straceńczo podejmuje próby osobistego interweniowania w sprawach, które w ogóle nie powinny go interesować. W tej atmosferze zamiast społeczeństwa obywatelskiego rozwija się społeczeństwo roszczeniowe. Tworzą je ludzie bierni, którzy czują się zwolnieni z obowiązku pilnowania własnych spraw i odpowiedzialności za nie, ale domagają się rozmaitych świadczeń. Ciągle wypomina się Włodzimierzowi Cimoszewiczowi, że jako premier w 1997 r. zwrócił uwagę powodzianom, że powinni się ubezpieczyć. Potraktowano to jako wyraz arogancji i nieczułości na ludzkie nieszczęście. Tymczasem Cimoszewicz miał nie tylko rację, ale i obowiązek – właśnie w ramach edukacji obywatelskiej – publicznie wytknąć to zaniedbanie. Powinność moralna spieszenia z pomocą komuś, kto jej potrzebuje, wcale nie oznacza, że moralne jest również beztroskie oczekiwanie na tę pomoc, z góry, bez próby zabezpieczenia się przed nieszczęściem. Od czasu wypowiedzi Cimoszewicza, którą media niesłusznie nazwały niefortunną, żaden polityk nie zaryzykuje apelowania do ludzi o samodzielność, przezorność i poczucie odpowiedzialności za siebie i otoczenie. Obowiązująca poprawność polityczna wykreśliła te pojęcia ze słownika. Zamiast tego wypada mówić o gotowości opieki nad zwykłym człowiekiem, bez gderliwego wnikania, z jakich powodów znalazł się w tarapatach. KURIOZALNE WYMAGANIA A roszczenia obywateli bywają niekiedy kuriozalne. Pewna pani w dniu Wszystkich Świętych skarży się w radiu na służby miejskie, bo na cmentarzu były kałuże. W wywiadzie radiowym przedstawiciel MSZ apeluje do Polaków wyjeżdżających za granicę, aby byli świadomi odpowiedzialności za swoje zachowanie, a także o znajomość prawa i obyczajów kraju, do którego wyjeżdżają. Pomoc konsularna za granicą nie może polegać na obronie przed miejscowymi organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości, choć często nasi obywatele tak właśnie ją sobie wyobrażają. Konsulat nie jest również bankiem, do którego można się zwrócić po pożyczkę, gdy zabraknie gotówki. Natomiast turyści nierzadko tak widzą jego rolę i skarżą się, że nie otrzymują pomocy, jakiej od własnego państwa oczekiwali za granicą. Zadziwiająca niekiedy pobłażliwość polityków dla lekkomyślności jest zachętą do działań aspołecznych i skrajnie egoistycznych. Korzystając z takiej atmosfery, wiele osób z upodobaniem i wyrachowaniem odgrywa rolę ofiary bezdusznych jakoby wyroków sądowych, rozporządzeń administracyjnych i ustaw. Swoim postępowaniem do złudzenia przypomina rozpuszczone dzieciaki. Kobieta aresztowana w Opolu za niezapłaconą grzywnę miała wystarczająco dużo czasu, aby nie dopuścić do sytuacji, w której dzieci zostałyby bez opieki. Tymczasem krytykuje się sąd i policję, a postępowanie kobiety nie oburza polityków. Są rolnicy, rzemieślnicy i drobni przedsiębiorcy, którzy lamentują, gdy muszą zainwestować w swój interes, aby spełniał standardy cywilizacyjne: godziwe

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 48/2012

Kategorie: Opinie