Prof. Witold Orłowski, doradca ekonomiczny w Kancelarii Prezydenta RP Liczby to pokazują, jednak ożywienie ożywieniu nierówne. Teraz jest bardzo słabe i opiera się na kruchych podstawach. Dopóki przedsiębiorstwa nie zaczną inwestować, nie wiadomo, czy ożywienie się utrzyma. Nie zmienią tego świetne wyniki w eksporcie, gdy jest słaby wewnętrzny popyt inwestycyjny i zła koniunktura na świecie. Dlatego należy ostrożnie dokonywać oceny naszego ożywienia. Prof. Paweł Bożyk, ekonomista, rektor WSEI w Warszawie Nie ma żadnego ożywienia gospodarczego, są tylko krótkotrwałe zmiany koniunkturalne. Żadnej przyszłości na tym nie można budować, bo przy niskim poziomie produkcji nawet drobna transakcja handlowa może spowodować paroprocentowy wzrost notowań gospodarczych. W takim przypadku produkcja natychmiast horrendalnie rośnie, ale to pozwala tylko na wróżenie z fusów. Aby mówić o ożywieniu, trzeba by notować tendencje rozwojowe w ciągu dwóch, trzech kwartałów. Tymczasem u nas w jednym okresie rośnie, w drugim maleje, zmiany są przypadkowe. Na tej podstawie przyzwoity ekonomista nie może przewidywać, tylko zgłasza pobożne życzenia. Oczywiście, każdy chciałby wzrostu i ożywienia, ale chcieć nie znaczy móc. Prof. Jan Winiecki, ekonomista Ożywienie jest słabe. Jesteśmy w paśmie wzrostu między 2% i 3%, i prawdopodobnie takie tempo z niewielkimi wahnięciami utrzyma się w następnym roku. Zmiany są nieduże, a zaskakujące spektakularne ruchy wynikają z zaszłości. Np. jeśli w maju ub.r. produkcja spadła, to obecnie w maju naturalny był 12-procentowy wzrost. Można przewidywać, iż mamy ożywienie bezzatrudnieniowe, czyli bez tworzenia nowych miejsc pracy. Statystyki wskazują zresztą spadek zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw. Jak na tym tle tłumaczyć spadek liczby bezrobotnych? Być może, zadziałało zniechęcenie i część bezrobotnych przestała się rejestrować, część zasiliła szarą strefę, a część pracuje w mikroprzedsiębiorstwach. Sytuacja nie poprawi się szybko, bo wstrzymano reformy liberalizujące gospodarkę, a ona nie wchłania siły roboczej. Stanisław Nieckarz, b. minister finansów Trudno mówić, że gospodarka wchodzi w okres ożywienia gospodarczego. Mamy raczej pierwsze symptomy wskazujące na to, że w niektórych dziedzinach gospodarka wychodzi z zapaści, w której znalazła się w 2001 r. Niewątpliwie następuje ożywienie produkcji przemysłowej i rośnie eksport, choć trudno stwierdzić, jak wysoka jest to dynamika (z uwagi na zniekształcenia kursowe). Koniunktura w handlu rynkowym nie jest jasna, choć są pierwsze pozytywne symptomy. Gdyby dotychczasowy stan się utrzymał, to rzeczywiście PKB w tym roku może się zbliżyć do 3%. Największym zagrożeniem dla trwałości ożywienia jest regres w inwestycjach, a bez nich nie będzie podstaw rozwoju w przyszłości, modernizacji i unowocześnienia gospodarki ani poprawy jej konkurencyjności. Nie możemy zapominać, że w ostatnich dwóch latach nakłady inwestycyjne na środki trwałe zmniejszyły się realnie o ok. 18%. Trzeba co najmniej następnych trzech lat, aby osiągnąć poziom inwestowania z 2002 r., który i tak był już stosunkowo niski. Pewne nadzieje można wiązać ze środkami unijnymi, ale będą one zawsze uzupełnieniem inwestycji krajowych. Jest jeszcze dużo niejasnych przesłanek, aby można było stwierdzić, że pierwsze symptomy ożywienia gospodarczego nabierają cech trwałości. Tym bardziej że polityka pieniężna NBP nadal dusi gospodarkę. Grzegorz Wójtowicz, członek Rady Polityki Pieniężnej To kwestia podejścia. Malkontenci chcieliby siedmioprocentowego wzrostu gospodarczego lub wyższego, optymiści zauważają wzrost większy, niż mieliśmy w przeszłości. Spadł on już poniżej 1%, a teraz wynosi więcej niż 2% i jest nadzieja, że niedługo zbliży się do 3%. Realnie można mówić o ożywieniu, na co wskazuje szereg symptomów w gospodarce. Zaskakuje wzrost produkcji sprzedanej przemysłu, zahamowany jest spadek w budownictwie, ale na pierwsze miejsce wychodzi eksport. Mało wiemy o inwestycjach, lecz są oznaki, że również tam zahamowano spadek. Andrzej Sadowski, Centrum im. Adama Smitha Ożywienie gospodarcze byłoby wtedy, gdyby spadek bezrobocia stał się widoczny, a nie śladowy. Żadne ożywienie nieprzekładające się na bezrobocie nie ma znaczenia, bo najważniejsza dla obywateli jest możliwość pracy. W opinii publicznej nastąpiło odwrócenie proporcji, bo niepracujący nie tworzą wzrostu gospodarczego, a sam wzrost nie tworzy miejsc pracy. Wszystkie informacje o ożywieniu są podchwytywane przez polityków, ale mieszczą się w granicach błędu statystycznego, tymczasem 90% społeczeństwa jest niepewne losu i czuje się zagrożone. Nie chodzi więc o wzrost z 1% na 2-3%, bo to jest wartość nieprzekładająca się na ludzkie
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









