Czy PiS zależy na koalicji strachu, czy nowych wyborach?

Czy PiS zależy na koalicji strachu, czy nowych wyborach?

Janina Paradowska, publicystka „Polityki” PiS zależy, by mieć jak najwięcej władzy. W tym sensie zależy mu bardziej na koalicji rządowej z PO, bo ona daje uwiarygodnienie w Europie. Koalicja z Samoobroną byłaby za granicą źle przyjęta. PiS w ogóle ma problem z wizerunkiem zagranicznym, a Samoobrona tylko by szkodziła owemu wizerunkowi. Mimo to PiS torpeduje rozmowy z PO, co świadczy o tym, że zależy mu jednak również na rozbiciu PO. Rząd koalicyjny jest więc dla Jarosława Kaczyńskiego tylko elementem zasadniczego celu zbudowania jednej dużej partii prawicy. „Koalicja strachu” istnieje właściwie od początku i dotąd się sprawdzała. Określenie to jednak nie jest dobre, upokarza małe partie. Koalicja taka jest dużo szersza, bo przedterminowych wyborów boi się także PiS. Nie ma gwarancji, jak ludzie zareagują na przyśpieszone wybory. Dosyć wątpliwa wydaje się żonglerka terminami uchwalenia budżetu przez prezydenta Kaczyńskiego. On powinien stać na straży konstytucji. Fakt, że Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżył ustawę medialną do Trybunału Konstytucyjnego, powinien dać Lechowi Kaczyńskiemu do myślenia, że nie warto spełniać wszystkich zachcianek PiS, bo to prezydent powinien sam wysłać ustawę do Trybunału. Podobnie było z terminami budżetowymi – też wykładnię powinien dać tutaj Trybunał Konstytucyjny a nie arbitralna decyzja prezydenta. Waldemar Kuczyński, publicysta, były doradca premiera Buzka PiS zależy na koalicji strachu. Lider PiS będzie musiał jednak wymyślić kolejne źródło strachu po 15 lutego. Czy je wymyśli? Pewnie go nie doceniamy. Dlaczego PiS zdąża raczej ku koalicji strachu? Jarosław Kaczyński i jego brat bardzo się wyborów boją i mają świadomość, że to jest gra w rosyjską ruletkę. Istnieje co prawda szansa powtórzenia wyniku wyborów wrześniowych, a nawet uzyskania większej liczby mandatów, ale to też może być klęską, jeśli partia nie zdobędzie absolutnej większości potrzebnej do samodzielnych rządów i realizacji pomysłów na IV Rzeczpospolitą. Kolejnym elementem strategii będzie próba rozłamania innych partii, wydłubywania posłów z Samoobrony, LPR i Platformy. To jest test na kręgosłupy polityków w Polsce. Towarzystwo generalnie jest konfiturotropiczne i jest szansa, że się coś wydłubie. Test pokaże, czy ludzie z Platformy są małymi gnojkami sprzedającymi się za każdą posadę, czy osobami z charakterem. Janusz Majcherek, publicysta „Tygodnika Powszechnego” i „Rzeczpospolitej” PiS zależy przede wszystkim na zdobyciu jak najszerszego zakresu władzy. Temu celowi Jarosław Kaczyński będzie podporządkowywał wszystkie działania. Jeśli koalicja strachu będzie bezwolnym i wygodnym narzędziem w jego rękach będzie ją podtrzymywał długo. Jeśli zaś uzna, że w nowych wyborach może osiągnąć wynik poszerzający zakres jego władzy do tego stopnia, że żaden koalicjant nie będzie mu potrzebny, to wtedy zdecyduje się na wybory. Czy sam PiS należy do koalicji strachu? Na razie politycy PiS, działając na podstawie wyników sondaży, niczego obawiać się nie muszą, nie kierują się strachem, lecz własnym interesem. Prof. Tadeusz Bodio, psychologia polityki, UW PiS ma wyraziście zdefiniowany plan działania. Przez rozmiękczanie i socjotechnikę spacyfikować, rozbić i przyłączyć prawicę oraz stworzyć silny blok centroprawicowy. Biczem na opozycję prawicową są sondaże i groźba, że partie nie wejdą do parlamentu. Ekwilibrystyka służy generalnej tendencji przejęcia większości władzy przez Jarosława Kaczyńskiego. Na wybory jest za wcześnie i Marcinkiewicz za szybko przestałby być premierem. Jego popularność też powoduje, że bracia Kaczyńscy nie są zainteresowani wyborami. Nowe otwarcie nie jest potrzebne, gdy po stronie prawicy panika. Funkcją działań PiS są nastroje społeczne, wyczekiwanie. PiS ma świadomość, że jeszcze trochę, a społeczeństwo zacznie się niecierpliwić. Choć intencje PiS są nieczytelne dla społeczeństwa specjaliści widzą mistrzostwo Kaczynskich w realizacji planu. Gdyby chcieli to samo robić w sposób bezpośredni i otwarty natrafiliby na opór. Wpadają jednak w sidła, bo podstawowym problemem staje się kryzys autorytetu władzy i elit politycznych. Choć głoszono konieczność odnowy elit, to teraz PiS sam się wikła w ten kryzys i go podtrzymuje. Miało być silne państwo, a jest bałagan. Jeśli PiS przekroczy granicę zagrożenia dla obywateli, to przegra. Polacy chcą porządku i przejrzystości w elitach władzy, ale wiedzą, czym jest demokracja i czują, że grozi im styl dyrygowania, dalsze upartyjnienie państwa. PiS jest wybiórczy i nie traktuje wszystkich sprawiedliwie i jednakowo. Ks. Kazimierz Sowa, publicysta, b. szef katolickiego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2006, 2006

Kategorie: Pytanie Tygodnia