W każdym człowieku drzemie potwór – nie wiadomo tylko, kto go zbudził w Rwandzie Rwanda, lata 70. XX w. W katolickim Liceum im. Marii Panny Nilu rozpoczyna się rok szkolny. Większość uczennic należy do będącego u władzy plemienia Hutu. Veronica i Virginia, pochodzące z plemienia Tutsi, muszą się zmierzyć z niechęcią i prześladowaniem ze strony swoich koleżanek, które nie dają im zapomnieć, że dyplom Tutsi to nie to samo, co dyplom Hutu. • – Virginio, to nadchodzi, wiesz o tym. Nie unikniemy tego tylko z tej przyczyny, że jesteśmy w liceum dla uprzywilejowanych. Wręcz przeciwnie. Jesteśmy ich największym błędem. (…) Czekamy tylko na zjazd Walczącej Młodzieży Rwandyjskiej. Oni nie przybędą z pieśniami na chwałę Maryi na ustach, przybędą z wielkimi kijami, z pałkami, może z maczetami, żeby uczcić ich Marię Pannę Nilu. Podejrzewam, że nowe uczennice dobrze zrozumiały, co nas czeka. (…) Niebezpiecznie jest się teraz zbierać w grupy. Już widzę te posądzenia o spisek – zebranie Tutsi! Kiedy nadejdzie moment ucieczki, każda musi to zrobić na własną rękę, aby zmylić pościg. Niektóre zostaną złapane, ale niektórym, mam nadzieję, uda się uciec. – Posłuchaj – rzekła Virginia – ja nie opuszczę liceum bez dyplomu. Zrezygnować tak tuż przed jego otrzymaniem? Nigdy. (…) Zresztą nie po raz pierwszy nam grożą, to nasz chleb powszedni. Poczekajmy na dyplom, a jeśli trzeba będzie uciekać, ani chybi znajdę jakiś sposób. – Nie byłabym tego taka pewna. Wiesz przecież, że w całym kraju zaczęło się polowanie na urzędników i studentów Tutsi. Wkrótce przyjdzie kolej na Liceum Marii Panny Nilu, czemu niby miałybyśmy tego uniknąć? Czystka będzie miała piękny finał w liceum dla żeńskiej elity. Wiesz, co nas czeka. Zapomniałaś już, co przeszłyśmy i co nam każdego dnia obiecują? W 1959 r. połowa mojej rodziny uciekła do Burundi, trzech moich wujków zostało zabitych; w 1963 mój ojciec przeżył tylko dlatego, że w Kigali nie zabili tylu, ilu by chcieli, ze względu na ludzi z ONZ, ale wraz z wieloma innymi trafił do więzienia. (…) – Jeśli zabiją naszych rodziców, lepiej, żeby i nas zabili. Znasz historię o tych, którzy ukryli się w misji? Było dużo sierot, ich ojcowie i matki właśnie zostali zamordowani. Przyszedł prefekt, mówiąc, że są rodziny Hutu gotowe je adoptować, przed misjonarzami używał wielkich słów typu chrześcijańskie miłosierdzie, solidarność obywatelska. Ilekroć mój ojciec je powtarza, wścieka się, a matka zaczyna płakać. Tak więc podzielili między siebie sieroty na chłopców, którzy mogli pracować na ich polach, i młode dziewczęta, które – ciekawe dlaczego – cieszyły się dużym powodzeniem! Kiedy młodzieżówki przyjadą, jak obiecała Gloriosa, a my wiemy, w jakim naprawdę celu, będzie jeszcze czas, żeby się ukryć, próbować dotrzeć do naszych rodzin i następnie przedostać się do Burundi. – Ja pójdę do Fontenaille’a, obroni mnie, nie zostawi w rękach gwałcicieli i zabójców, jestem jego Izydą, w dodatku nikt oprócz ciebie nie wie, że do niego chodzę. (…) Virginio, jeśli naprawdę trzeba będzie uciekać, co zrobimy? Liceum to najlepiej widoczny punkt w Nyaminombe. Jest otoczone z każdej strony. Założę się, że burmistrz, jego policjanci i działacze już trzymają rękę na pulsie, a wyznaczonego dnia postawią blokady na drogach. Toyotą, nawet przebrana za starą chłopkę, nie opuścisz Nyaminombe. A w samym liceum nie licz na nikogo. Matka przełożona już zamknęła się w swoim biurze, żeby nic nie widzieć. Belgijscy nauczyciele nie będą przerywać prowadzenia lekcji. Francuzi, nawet jeśli okazują nam odrobinę sympatii, pewnie tylko ze względu na nasz wygląd, będą posłuszni zaleceniom ambasady. „Nie interweniować! Nie interweniować!” Kiedy mordercy się na nas rzucą, niektórzy zapewne stwierdzą tylko: „W Afryce zawsze tak było, masakry dzikich, nie ma się nad czym zastanawiać”. (…) Virginia odliczała dni nieubłagalnie prowadzące licealistki Tutsi ku ich przeznaczeniu, które uznawała za nieuchronne. (…) Odtąd jadły po prawdziwych Rwandyjkach. Dbano o to, by zostawiać im tyle jedzenia, ile większościowy lud przyznaje jeszcze pasożytom. (…) Gloriosa zadekretowała również, że nikomu nie wolno rozmawiać z Tutsi-Inyenzi, że trzeba zakazać im również rozmów między sobą. Aktywistki będą miały na nie oko i doniosą jej o wszystkich podejrzanych ruchach, gestach i minach.










