Skazanie za pobicie zostało zatarte i były wójt Narwi znów powalczy o stołek Zaczęło się od niezgody na bezprawne działania sąsiadów. Skończyło na nosie złamanym głową byłego wójta Narwi i wielu procesach sądowych. Były wójt w tegorocznych wyborach samorządowych powalczy o to samo stanowisko – kilka miesięcy temu nastąpiło zatarcie skazania za pobicie, a on zarabia na chleb w urzędzie gminy jako inspektor budowlany. Wrócił na stanowisko, które zajmował, zanim został najważniejszą osobą w Narwi. O konkursie na ten wakat jakoś nikt nie pomyślał. Kodeks zamiast poezji Janusz Rusaczyk, absolwent Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku, w czasie studiów otrzymywał stypendia od ministra edukacji, miał też tytuł najlepszego studenta białostockich uczelni. Udzielał się społecznie i w kołach naukowych. Prowadził koło teatralne, wygłaszał referaty na temat podlaskich twórców, grał w zespole muzycznym. Po skończonych studiach pracował w Białymstoku i Hajnówce, chociaż na stałe mieszkał w Narwi. 16 sierpnia 2010 r. to data, która ten spokojny, twórczy życiorys wywróciła do góry nogami. Rusaczyk z miłośnika poezji i piosenki lirycznej zamienił się wbrew swojej woli w pilnego czytelnika Kodeksu karnego i Kodeksu postępowania administracyjnego. Feralnego 16 sierpnia do stojącego na przystanku autobusowym absolwenta Uniwersytetu w Białymstoku podjechał na rowerze kandydat na wójta Andrzej P. – Zaczął mnie wyzywać, a potem uderzył głową i złamał mi nos. Następnie użył pięści – wspomina Rusaczyk. – Osunąłem się na ziemię, ale nie straciłem przytomności. – Co pan opowiada? Jak 50-latek mógłby sobie dać radę ze zdrowym dwudziestoparolatkiem? Nikogo nie pobiłem – były wójt stanowczo zaprzecza, że mógł zrobić krzywdę Rusaczykowi. Pobicie za złożenie skargi Janusz Rusaczyk jest mężczyzną szczupłym, delikatnym, którego trudno sobie wyobrazić w pojedynku na pięści. Natomiast P. to sportowiec amator, pasjonat biegania. – Ma ciężką rękę – twierdzą ludzie w Narwi. – Policja założyła mu kiedyś nawet niebieską kartę. To procedura podejmowana przy stwierdzeniu przemocy w rodzinie. Andrzej P. wygrał wybory w 2010 r. Przebieg agitacji przedwyborczej byłby tematem na osobny tekst. – Ile wtedy flaszek poszło w elektorat, to słodka tajemnica pana wójta – śmieją się ludzie w Narwi. Jak twierdzi Rusaczyk, P. pobił go za złożenie skargi na poprzedniego wójta, Jakuba S. Andrzej P. był wtedy inspektorem budowlanym, podwładnym S. Skarga dotyczyła szkód na posesji Rusaczyka spowodowanych przez sąsiadów Dorotę i Jarosława W., właścicieli pawilonu handlowo-usługowego, którzy wbrew decyzji o warunkach zabudowy wydanej przez wójta zmienili naturalne ukształtowanie terenu i tym samym naruszyli prawa Rusaczyka. Jakub S., zamiast stanąć po stronie sąsiada państwa W., który powoływał się na wójtową decyzję administracyjną, podał go do sądu za rzekome pomówienie w skardze do wojewody podlaskiego. Sąd Rusaczyka uniewinnił, a wójta obciążył kosztami procesu. Jakub S. na dokładkę musiał zwrócić Rusaczykowi koszty dojazdu na rozprawę w kwocie kilkudziesięciu złotych. Zerwij sufity, zrujnuj dom Zapewne przez przypadek na posesji Rusaczyka wkrótce pojawił się powiatowy inspektor budowlany. Twierdził, że dom grozi zawaleniem, że została popełniona w nim samowola budowlana, że zarówno drewniany dom, jak i stodoła są usytuowane blisko granicy z sąsiednią działką i stwarzają zagrożenie pożarowe. – Nakazał mi zlikwidować cztery okna w domu oraz zerwać wszystkie sufity, ściany i podłogi w górnej kondygnacji, a także sufity w dolnej kondygnacji, aby ktoś mógł napisać opinię, że w moim domu są prawidłowo zaimpregnowane stropy i wzmocniona więźba dachowa – wspomina Rusaczyk. Wszystkie te zarzuty były uchylane przez organ wyższej instancji lub wojewódzki sąd administracyjny, a nawet Naczelny Sąd Administracyjny. Inspektor jednak nie respektował prawomocnych wyroków sądów administracyjnych i na podstawie uchylonych decyzji nakładał na Rusaczyka grzywny, wystawiał tytuły wykonawcze i kierował je na drogę egzekucji administracyjnej. Tyle że naczelnik urzędu skarbowego zwracał Rusaczykowi bezzasadnie pobrane pieniądze i obciążał kosztami egzekucji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Hajnówce, naliczając mu do zwrotu również odsetki. Kandyduję! I co mi zrobicie? Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim skazał Andrzeja P. na pięć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Sąd Okręgowy w Białymstoku 13 grudnia 2011 r. wyrok ten utrzymał w mocy, żadna ze stron









