Daj mi swoją twarz

Daj mi swoją twarz

Pionierska transplantacja wywołała ostre kontrowersje

Francuscy lekarze znów przesunęli granice transplantologii. W szpitalu w Amiens dokonali pierwszego częściowego przeszczepu twarzy – ust, nosa, brody wraz z mięśniami, nerwami i naczyniami krwionośnymi.
Fragment twarzy w kształcie trójkąta otrzymała 38-letnia kobieta z Valenciennes, która została w maju dotkliwie pogryziona przez własnego psa. Straciła wtedy usta i część nosa, miała ogromne trudności z połykaniem i mówieniem. Lekarze uznali, że w tej sytuacji pomóc może tylko częściowa transplantacja twarzy. Francuski Narodowy Komitet Doradczy Etyki Lekarskiej, który w 2004 r. nie wyraził zgody na przeszczep całej twarzy, wobec transplantacji tylko części nie zgłosił sprzeciwu.
Dawczynią była sztucznie utrzymywana przy życiu kobieta w stanie śmierci mózgowej. Kiedy pobierano jej twarz,

serce jeszcze biło.

Także z tego powodu przełomowa operacja francuskich transplantologów wywołała liczne kontrowersje.
Skomplikowany, wielogodzinny zabieg przeprowadzili dr Bernard Devauchelle ze Szpitala Uniwersyteckiego w Amiens oraz Jean-Michel Dubernard, weteran francuskiej transplantologii. To on jako pierwszy w Europie dokonał w 1976 r. przeszczepu trzustki. W 1998 r. kierował zespołem, który po raz pierwszy przeszczepił pacjentowi rękę od martwego dawcy. Dwa lata później Dubernard dokonał pionierskiego przeszczepu obu przedramion. Nie wszystkie operacje wybitnego chirurga zostały ostatecznie uwieńczone sukcesem. Clint Hallam z Nowej Zelandii, który otrzymał rękę od martwego dawcy, potem poprosił o jej amputację, gdyż organizm odrzucił przeszczep.
Zdaniem lekarzy, pacjent zaniedbał przyjmowania leków immunosupresyjnych, blokujących odrzucenie przeszczepu, ale jednoręki (znów) Clint Hallam temu zaprzecza.
Mimo tego niepowodzenia Dubernard najwyraźniej bardzo chciał przeprowadzić częściowy przeszczep twarzy. Taka przełomowa operacja miała dać nadzieję tysiącom potwornie oszpeconych ofiar poparzeń, wypadków czy chorób skóry. W przeszłości chirurdzy plastyczni uzupełniali twarze swych pacjentów skórą pobraną z ich nóg, pośladków i z pleców. Organizm nie odrzuca swojej skóry, jednak w przypadkach takich transplantacji nie osiągano zamierzonego efektu. Twarze uzupełnione skórą pacjenta wyglądały jak nieruchome maski. Rozwiązaniem wydawał się przeszczep twarzy od martwego dawcy. We wrześniu 2003 r. chińscy lekarze poinformowali o przeszczepieniu obu uszu i części skóry okrywającej czaszkę 72-letniej kobiecie w zaawansowanym stadium raka skóry. Chińczycy nie podjęli próby znacznie trudniejszego przeszczepu nosa i ust. Dawcą był młody mężczyzna w stanie śmierci mózgowej. Według oficjalnych komunikatów, po czterech miesiącach nie doszło do odrzucenia przeszczepu czy pojawienia się guzów nowotworowych. Potem jednak nie było dalszych informacji, co pozwala sądzić, że ostatecznie operacja zakończyła się fiaskiem.
Wiele wskazuje na to, że dr Dubernard się spieszył. Prawdopodobnie zamierzał być pierwszym w swoistym wyścigu. Na świecie co najmniej cztery zespoły chirurgów przygotowują się do tak niezwykłego przeszczepu. Niekiedy zbyt gorliwych lekarzy

powstrzymują komitety etyczne.

W marcu br. władze lekarskie w Hiszpanii nie zezwoliły na dokonanie przeszczepu twarzy, wskazując na ryzyko „psychologicznych problemów z tożsamością” oraz niebezpieczeństwo odrzucenia przeszczepu. W 2003 r. Królewskie Kolegium Chirurgów w Wielkiej Brytanii ostrzegło, aby nie przeprowadzać przedwcześnie transplantacji twarzy, gdyż trudności i zagrożenia związane z tą operacją są ogromne. Zespół chirurgów z Louisville w stanie Kentucky wciąż czeka na zezwolenie. Uzyskali je natomiast specjaliści z Cleveland Clinic w Ohio.
Operację przeszczepu całej twarzy ma tam wykonać polska uczona, Maria Siemionow, jedna z czołowych mikrochirurgów na świecie. Lekarze z Cleveland przeprowadzają badania 12 pacjentów ze zniekształceniami twarzy, aby wybrać najbardziej odpowiedniego biorcę.
Dr Dubernard wyprzedził jednak wszystkich konkurentów, najwidoczniej kosztem kilku zasad. Specjaliści zwracają uwagę, że od okaleczenia francuskiej pacjentki do operacji minęło niespełna siedem miesięcy. Mogło to nie wystarczyć na przeprowadzenie kompleksowych badań. Dr Laurent Lantieri, chirurg, który widział dokumentację pacjentki z Amiens, zwraca uwagę, że transplantację twarzy powinno się podejmować dopiero wtedy, gdy zawiodły plastyczne operacje chirurgiczne. W przypadku pogryzionej przez psa kobiety w ogóle nie próbowano takich zabiegów. Dr Lantieri wskazuje, że zoperowana 38-latka cierpiała na depresję. Czy poradzi sobie z „cudzą” twarzą, czy wytrzyma przyjmowanie przez całe życie leków immunosupresyjnych? Wreszcie dr Dubernard złamał zasady sztuki, bo dokonał na pacjentce dwóch eksperymentów jednocześnie – przeszczepił jej nie tylko część twarzy, lecz także

szpik kostny od tej samej dawczyni,

co ma osłabić reakcję odrzucenia obcej tkanki. Trudno przewidzieć, jakie będą skutki takiej podwójnej ingerencji.
Ryzyko operacji i tak jest znaczne. Organizm co dziesiątego pacjenta odrzuca przeszczep w ciągu sześciu tygodni, po roku reakcja odrzucenia transplantu może wystąpić nawet u połowy biorców. Czołowy brytyjski transplantolog, Iain Hutchison, ostrzega: „Jeśli ta kobieta ostatecznie zostanie bez twarzy, operację rekonstrukcji trzeba będzie rozpoczynać od początku”.
Przyjmowanie leków immunosupresyjnych zwiększa ryzyko choroby nowotworowej i zaburzeń pracy nerek. Ale jeszcze większe są niebezpieczeństwa natury psychologicznej. Twarz jest przecież zwierciadłem osobowości, określa tożsamość człowieka. Znane są problemy psychologiczne pacjentów z obcymi organami. Denis Chatelier utracił oba przedramiona w wyniku eksplozji modelu rakiety. Otrzymał nowe ręce od martwego dawcy. Przeszczep przyjął się, Denis może nawet samodzielnie się golić. Minęły jednak cztery lata, zanim zaczął mówić o nich „moje ręce”. Brytyjski lekarz James Partridge doznał poważnych poparzeń w wypadku samochodowym. Po wielu operacjach plastycznych chirurdzy zrekonstruowali mu twarz, lecz było to już inne oblicze. „Minęły cztery lata, może pięć, zanim pogodziłem się z nową twarzą. Ale ja nie dostałem obcej tkanki. Sądzę, że potrzeba jeszcze dziesięciu lat badań, zanim problemy emocjonalne związane z transplantami twarzy zostaną złagodzone”, uważa dr Partridge.
Kobieta z Amiens nie odzyska dawnego wyglądu. Zachowała się jej struktura czaszki i oczy, a więc nie będzie też przypominała dawczyni, lecz otrzyma nową, pośrednią twarz. Ale pozostanie świadomość, że żyje z nosem i ustami martwej kobiety.
Specjaliści zwracają uwagę na inny dylemat: dawca powinien mieć jeszcze bijące serce. „Nigdy nie ma 100-procentowej pewności, że takiej osoby nie można byłoby przywrócić do życia”, podkreśla Iain Hutchison. Można sobie wyobrazić sytuację, gdy pogrążony w śpiączce pacjent leży na stacji intensywnej terapii, obok czuwa pogrążona w rozpaczy rodzina, którą nagle zaczynają nagabywać spragnieni kolejnego transplantacyjnego triumfu „łowcy twarzy”: „Czy możemy wykorzystać twarz drogiego umierającego do przeszczepu?”.
Jak widać, problemy są liczne. Ale nic nie powstrzyma ambitnych chirurgów. Operacja przeszczepu całej twarzy jest tylko kwestią niedługiego czasu.

 

Wydanie: 2005, 49/2005

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy