Dawcom już dziękujemy

Operacje wszczepienia narządów wyhodowanych z komórek macierzystych mogą się stać codziennością 9 czerwca szpital Karola w Sztokholmie był miejscem operacji, którą przeprowadzono po raz pierwszy w historii: wszczepienia tchawicy zrekonstruowanej z komórek macierzystych. Nie tylko sama rewolucyjna operacja budzi podziw. Również technologie zaprzęgnięte do jej przeprowadzenia. Pacjentem, który przejdzie do historii medycyny, jest 39-letni Andemariam Teklesenbet Beyene z Erytrei, doktoryzujący się na Islandii z geologii. Beyene cierpiał na raka tchawicy. Pionierski zabieg był ostatnią szansą Afrykańczyka. Kolejne dawki promieniowania nie zrobiły większego wrażenia na guzie, który swobodnie się rozrastał. O znalezieniu dawcy nie było mowy. Lekarze musieli szybko coś wymyślić. Organ z próbówki Na razie nie jesteśmy w stanie wrzucić paru komórek macierzystych do piekarnika i wyjąć gotowego narządu. Komórkom trzeba zapewnić „stelaż”, na którym urosną – w naturalnej tchawicy jest to chrząstka z tkanki łącznej, ale skąd go wziąć w sztucznym narządzie? Odpowiedź tkwi w nanomateriale, czymkolwiek by on był. Nawet jednak ten genialny surowiec sam nie uformuje tchawicy; potrzebny był wzór. W tym celu Beyene’a zaproszono do Londynu, gdzie specjaliści od trójwymiarowego obrazowania odtworzyli jego tchawicę na ekranach komputerów. Cyfrowy odlew posłużył jako podstawa do wykonania porowatego szkieletu z nanomateriału. Matrycę następnie przewieziono do Sztokholmu, gdzie w specjalnie skonstruowanym do tego celu urządzeniu zanurzono ją w roztworze z komórek macierzystych pobranych ze szpiku kostnego pacjenta oraz z komórek pobranych z nosa. Po dwóch dniach komórki szczelnie obrosły szkielet, wypełniając każdy por. Te drugie wyścielały wnętrze konstrukcji, aby w przyszłości nawilżać drogę oddechową. Potem wystarczyło wymienić narządy. Miesiąc po operacji Beyene wciąż wygląda słabo, ale reporterom BBC mówi, że nie może doczekać się powrotu do rodzinnego kraju, do żony i nowo narodzonego potomka. Doskonale rozumie, że dostał drugą szansę – gdyby nie operacja, byłby skazany na śmierć. – Zaletą tego rozwiązania jest to, że można je dostosować indywidualnie do pacjenta i wykorzystać od ręki – bez czasochłonnego procesu sterylizacji, jak w przypadku transplantacji z użyciem tchawic od zmarłych dawców – mówi Paolo Macchiarini, profesor z Włoch kierujący operacją. Macchiarini doskonale wie, co mówi, wcześniej bowiem dokonał 10 podobnych zabiegów. Macierzysty magik Genialny chirurg, szef kliniki uniwersyteckiej w Barcelonie, ma na koncie wiele sukcesów. Pierwsza była 30-letnia Claudia Castillo, Kolumbijka od dłuższego czasu cierpiąca na problemy z oddychaniem. Gruźlicę, ich prawdziwą przyczynę, zdiagnozowano u niej bardzo późno. Kiedy zapadło się jej lewe płuco, lekarze podjęli decyzję, że aby je uratować, potrzebny jest przeszczep tchawicy. Nie miał to jednak być zwykły przeszczep – tchawica miała pochodzić od Claudii Castillo, a właściwie miała być wyhodowana z komórek, które zostaną pobrane od Kolumbijki. Chrzęstne rusztowanie miała zapewnić tchawica od zmarłego dawcy. Wycięto ją i umieszczono na sześć tygodni w roztworze detergentów i enzymów, aby oczyścić ją całkowicie z komórek dawcy. Po kąpieli została tylko naga chrząstka, ryzyko odrzucenia przeszczepu sprowadzono do zera. Teraz wystarczyło pozwolić komórkom Claudii dokończyć robotę. Tak jak w przypadku Beyene’a komórki macierzyste, zamieniając się w komórki tchawicy, oplotły pozostałą po dawcy chrząstkę. Operację wymiany narządów wykonano w szpitalu w Barcelonie. Zdumiewający był czas rekonwalescencji Castillo po operacji. Kolumbijka opuściła szpital po 10 dniach. Zadzwoniła do swoich lekarzy z nocnego klubu, powiedzieć im, że tańczyła całą noc i świetnie się czuje. Niesamowite przeżycie dla kogoś, komu do niedawna medycyna miałaby do zaoferowania tylko wycięcie płuca. Po tym sukcesie Macchiarini zaczął przemierzać świat. W Wielkiej Brytanii wszczepił nową tchawicę wyhodowaną na rusztowaniu od dawcy 19-latce z rzadką odmianą raka tchawicy. Bez przeszczepu nastolatka byłaby skazana na śmierć. Na Wyspach również dokonał przeszczepu organu wyhodowanego z komórek macierzystych najmłodszej dotychczas osobie. 10-letni chłopiec urodził się ze zbyt wąską tchawicą – nieszczególnie skomplikowany problem z medycznego punktu widzenia. Poszerzono mu ją za pomocą metalowego stelażu. Ten spełniał swoją funkcję przez 10 lat i pewnie robiłby to nadal, gdyby nie spowodował nagle krwawienia wewnętrznego. Tym razem czas był kluczowym czynnikiem, więc gdy tylko tchawica od dawcy była gotowa, pokryto ją warstwą komórek i wszczepiono

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 29/2011

Kategorie: Zdrowie