Demolka zwana reformą

Demolka zwana reformą

Prezesa Bońka majstrowanie przy Ekstraklasie i nie tylko

Pamiętają to państwo? Pierwszą ligę złożoną z 16 zespołów już na początku sezonu 2001/2002 podzielono na dwie grupy: A i B. Po pierwszej jesiennej rundzie cztery najlepsze drużyny z każdej grupy utworzyły grupę mistrzowską, a pozostałe spadkową. Przy tamtej reformie majstrował duet Zbigniew Boniek i Marcin Stefański. Minęły lata, ale jak widać, próba zakończona po pierwszym sezonie kompletnym fiaskiem nie zgasiła rewolucyjnego zapału majsterkowiczów. Dlatego już 19 lipca 2013 r. polska Ekstraklasa rusza według nowej formuły. A to dopiero początek reformy, a raczej demolki naszej piłki nożnej, i to od samej góry!

W pośpiechu, na kolanie

Zarząd PZPN zatwierdził reformę Ekstraklasy, która zakłada rozegranie 37 kolejek i podział punktów po części zasadniczej. – Spowoduje to szaloną walkę, bo gdyby ktoś dzisiaj zaczął dzielić punkty w tabeli, to dziewiąta drużyna miałaby 17 punktów, a szesnasta 12 – stwierdził Zbigniew Boniek.
Argumentacja prezesa jest – używając jego ulubionego sformułowania – po prostu śmieszna. Co oznacza szalona walka? Nadal brak odpowiedzi na podstawowe pytanie – dlaczego liczbę zdobytych punktów dzieli się przez dwa? A mówiąc dosadniej – jakim prawem, z jakiego tytułu klubom i zawodnikom kradnie się połowę dorobku z całego sezonu?
Prezes Spółki Ekstraklasa SA Bogusław Biszof w ostatnim czasie udzielił wielu wywiadów. Sięgnąłem po „Dziennik Bałtycki” z połowy czerwca. Biszof jest najwyraźniej zadowolony z siebie, swojej roboty, a co najważniejsze – nie nurtują go żadne wątpliwości: – Od 22 maja, kiedy reforma została zatwierdzona, ten temat jest dla mnie zamknięty. Wszystkie organy się wypowiedziały za reformą jednogłośnie albo z wyraźną większością głosów. Narzekaliśmy, że liga nie gra w miesiącach, w których jest ciepło, więc teraz ruszymy już 19 lipca. Przed poprzednim sezonem przerwa między sezonami trwała ponad 100 dni. Teraz zaledwie 45. Wracamy na boiska tak szybko, jak tylko możemy. A piłkarze stają przed koniecznością przyzwyczajenia się do krótszych urlopów… W przekroju roku powinno być więcej meczów o stawkę. I nie mam tutaj na myśli tych siedmiu dodatkowych kolejek, ale już kolejki 18., 21., 24. będą bardziej emocjonujące… Czy dzielenie punktów na pół jest sprawiedliwe? Tak chciała większość, zarówno w zarządzie PZPN, jak i wśród klubów. Wszystkim dzielimy po równo, więc będzie sprawiedliwie. Na ocenę tego systemu przyjdzie czas. Natomiast nie tylko moim zdaniem, ale i wielu klubów, zawodników, mediów i samych kibiców Ekstraklasa potrzebowała zmian już dzisiaj…
Rywalizacja T-Mobile Ekstraklasy rozpoczyna się 19 lipca 2013 r., całość rozgrywek (w przypadku braku awansu do finałów mistrzostw świata) zakończy się w ostatnim dniu maja 2014 r. Po sezonie zasadniczym (30 meczów) nastąpi podział na dwie grupy (mistrzowską i spadkową) po osiem zespołów. Liczba punktów zdobytych w sezonie zasadniczym zostanie podzielona przez dwa. W drugiej fazie, decydującej o mistrzostwie i spadku, każda drużyna rozegra jeszcze po siedem meczów – po jednym z każdym z rywali. Ekipy z miejsc 1-4 oraz 9-12 czterokrotnie wystąpią przed własną publicznością, natomiast zespoły z miejsc 5-8 oraz 13-16 – trzykrotnie.
– Jesteśmy mistrzami demolki. Gdy słyszę, jakimi przykładami posługują się panowie Biszof i Animucki, robi mi się niedobrze – ostro krytykował reformę rozgrywek Ekstraklasy najstarszy z pracujących w niej trenerów Bogusław Kaczmarek (do czerwca 2013 r. w Lechii Gdańsk). – Jeśli ma to być reforma, to przygotujmy ją od A do Z. Nie widziałem jeszcze, aby ktoś zza biurka zrobił w Polsce dobrą reformę. Z wykształcenia jestem biologiem i wiem, że przez podział rozmnażają się jednokomórkowce, niektóre przez pączkowanie – przekonywał w swoim stylu popularny „Bobo”. I dodawał: – Najgorsze jest to, że nikt nie liczy się z naszym zdaniem. W grudniu podczas spotkania z trenerem Fornalikiem, gdy spytano nas o opinię na temat reformy, jednoznacznie powiedzieliśmy, że taka reforma, tak nieprzygotowana, nic nie da. Że wszyscy jesteśmy jej przeciwni, że na podziale ligi na dwie grupy skorzystają jedynie najsilniejsze kluby. Biedaków pogrąży ona jeszcze bardziej.
Podobnie uważa trener zabrzańskiego Górnika Adam Nawałka. – Nowy sezon będzie o wiele trudniejszy. Kluby, które dysponują dobrymi akademiami i mogą sobie pozwolić na transfery, dadzą sobie z tym radę. Konieczność powiększenia kadry uderzy w te biedniejsze. Przez to dystans między klubami dobrze sytuowanymi i średnimi jeszcze bardziej się powiększy.
Całkiem niedawno jeden ze zwolenników prezesa, Kazimierz Greń, twierdził kategorycznie: – Uważam, że nie ma szans, by reforma rozgrywek Ekstraklasy w obecnym kształcie zyskała akceptację PZPN. Omawialiśmy inny projekt, a pod innym mamy się podpisywać?! To tak, jakbym chciał się żenić z blondynką, a przed ołtarzem zjawiłaby się czarna. Jeżeli wprowadzenie reformy zostałoby przesunięte o rok, polska piłka na tym by nie ucierpiała. Projekt zostałby dopracowany, dogłębnie skonsultowany z klubami, nic nie byłoby robione na chybcika.
Reformę Ekstraklasy (w formule zgodnej z oczekiwaniami-żądaniami-ultimatum prezesa Bońka) Zarząd PZPN zatwierdził 22 maja, a już nazajutrz Greń, prezes Podkarpackiego ZPN, napisał na swoim blogu: „Reorganizacja rozgrywek Ekstraklasy została przegłosowana na posiedzeniu Zarządu PZPN. Trzeba mieć świadomość, że wielu głosujących za tą »reformą« głowy za jej powodzenie by nie dało. Od początku miałem swoje zdanie na temat sztucznego majsterkowania przy obecnym systemie rozgrywek i go nie zmieniam. Nasza piłka, szczególnie nasza piłka, wymaga rozwiązań sprawdzonych w najlepszych ligach tego świata, a nie eksperymentów z wielką niewiadomą na końcu. Mleko się rozlało i ktoś je pościera. Czas pokaże, kto miał rację. Główny konstruktor tych zmian, Bogusław Biszof, czy ja, krytykant tych nieprzemyślanych według mnie przemian. Pośpiech, z reguły, wskazany jest przy łapaniu pcheł. Co było zatem przyczyną tak wielkiego pośpiechu przy wdrażaniu tych na kolanie wymyślonych przemian?

Pompa i kurek

Jeżeli prawdą jest, że prezes zarządu spółki Ekstraklasa Bogusław Biszof zarabia 80 tys. zł miesięcznie, to pośpiech przy wdrażaniu tej reformy można tłumaczyć chęcią wykazania się jakimkolwiek działaniem. Będę chyba wyrazicielem opinii większości klubów, jeżeli powiem, że spółce Ekstraklasa przydałaby się pompa napełniająca kasę, a nie kurek, którym wyciekają środki finansowe. Szczególnie teraz, gdy tak wiele klubów w zapisach licencyjnych ma na swoich stronach dopisek »niestabilna sytuacja finansowa«”.
Oprócz Kazimierza Grenia przeciwko reformie głosował także wiceprezes ds. szkolenia (!) Roman Kosecki. Jego zdaniem, Ekstraklasa powinna liczyć
18 drużyn. Wstrzymał się Andrzej Padewski, prezes Dolnośląskiego ZPN, który przyznał, że nie mógł się opowiedzieć za żadną z opcji, bo dwa kluby z jego regionu – Śląsk Wrocław i Zagłębie Lubin – miały inne zdanie na temat zmian.
A oto bardzo ciekawe wyliczenie znalezione w internecie: „Klub A zdobywa 60, a klub B 50 punktów w sezonie zasadniczym. Po podzieleniu klub A ma 30, a klub B 25 punktów. W tych dodatkowych siedmiu meczach klub A zdobywa 15, natomiast klub B 21 punktów. Czyli na koniec sezonu klub A zgromadzi 45, a klub B 46 punktów. Co z tego wynika? Klub B jest mistrzem. Ale przecież naprawdę klub A zdobył 75 punktów w 37 meczach, a klub B zdobył 71 punktów. Gdzie tu logika? Jakim prawem ktoś decyduje, że punkty z meczów 1-30 są mniej ważne niż te z meczów 31-37? Ta reforma jest chora!”.
Na zakończenie sekwencji poświęconej Ekstraklasie opinia jednego z najbardziej znanych dziennikarzy, Stefana Szczepłka: – Nie słychać głosów podzielających nadzieje pomysłodawców, że dzięki reformie podniesie się poziom rozgrywek. Żadne poważne czy kosmetyczne zmiany dokonane w ostatnich kilkudziesięciu latach nie przyniosły pod tym względem poprawy. Trener Legii Jan Urban jest sceptyczny także tym razem. Jego zdanie podziela Dariusz Dziekanowski. To nie jest reforma przygotowana przez trenerów, tylko przez biznesmenów. Nawet jeśli otrzymamy kilka atrakcyjnych meczów więcej, to koszt całości może się okazać nieopłacalny.
Tymczasem dla najlepszych piłkarzy atrakcyjniejsze są ligi zagraniczne, w których zresztą nie ma podziałów na grupy. Reformę firmuje Ekstraklasa SA, ale jej ojcami chrzestnymi są kluby dziś najbogatsze – Lech i Legia. Mniej stabilne finansowo odniosły się do zmian początkowo negatywnie lub bez entuzjazmu, ostatecznie jednak pomysł poparły. Będą musiały zorganizować więcej niż dotychczas meczów, co może wiązać się ze stratami. Na mecz Legia-Lech zawsze przyjdą kibice. Większość pozostałych klubów nie może być pewna frekwencji. Zdaniem byłego dyrektora sportowego PZPN i selekcjonera kadry Jerzego Engela, odbieranie po sezonie połowy punktów zaprzecza sportowej rywalizacji. Żadna reforma rozgrywek Ekstraklasy nie wpłynęła na podniesienie ich poziomu. Ostatnia istotna odbyła się w roku 1962, kiedy przechodziliśmy z systemu wiosna-jesień na system jesień-wiosna. Od tamtej pory zmieniały się liczba drużyn w Ekstraklasie i system rozgrywek, były też grupy, play-offy, siłą rzeczy reforma na górze zmuszała do zmian w klasach niższych, ale nic poza bałaganem z tego nie wynikało. Bogatsi zyskają, biedniejsi stracą, może też zyskać powstający kanał telewizyjny Ekstraklasy SA. Szef spółki Bogusław Biszof nie jest człowiekiem sportu, tylko biznesu. Sukcesy na poziomie klubów i reprezentacji odnoszą te kraje, w których niczego nie zmienia się od dziesięcioleci. We wszystkich szanujących się krajach europejskich nie dzieli się ligi na grupy i jest jeden finał rozgrywek o krajowy puchar. Polska wciąż szuka.
Tyle Szczepłek. Od siebie dodam, że szuka nie tyle Polska, ile Boniek i jego doradcy. Ale sami nie za bardzo wiedzą, czego i gdzie… Na głównej internetowej stronie związku pozostała bowiem jedynie okładka opracowania „Plan strategiczny PZPN 2012-2019” (na życzenie FIFA i UEFA także w języku angielskim). Po opublikowaniu treść była dostępna, teraz już nie. Czyżby coś chciano ukryć?

Niezły bigos!

W wywiadzie dla branżowego tygodnika „Piłka Nożna” w odniesieniu do zmian w ligowej (chociaż nie tylko) strukturze Zbigniew Boniek użył znamiennego określenia – „ten bigos”. Faktycznie, niezły bigos!
Będziemy mieli nową formę – Centralną Ligę Juniorów (CLJ), którą – jak twierdzi dyrektor Departamentu Komunikacji i Mediów PZPN Janusz Basałaj – środowisko piłkarskie przyjęło bardzo dobrze. Czyżby rzeczywiście nikt nie miał zastrzeżeń? Wystarczy sięgnąć po list Małopolskiego Związku Piłki Nożnej skierowany do prezesa Bońka, a podpisany przez jego kolegę z boiska Zdzisława Kapkę, wiceprezesa sportowego w Małopolsce. Merytorycznych zastrzeżeń i uwag aż nadto… Chociażby taka: „Rozgrywki w rundzie wiosennej, wedle przytoczonego przykładowego terminarza, mają się zakończyć 3 maja; później osiem najlepszych drużyn będzie rozgrywać rundę finałową aż do 14 czerwca. Oznaczałoby to, że od 3 maja 40 drużyn, które się do niej nie zakwalifikują, będzie miało czteromiesięczną przerwę w najlepszym w naszym klimacie okresie do uprawiania piłki nożnej! Te drużyny w tym okresie nie będzie miało z kim grać, gdyż w województwach przez maj i czerwiec będą się toczyły regionalne rozgrywki ligowe”.
W ten sposób reformę rywalizacji juniorów młodszych i starszych, którą wprowadzono zaledwie w 2012 r., wyrzucono do kosza. A była to, zdaniem zdecydowanej większości znawców przedmiotu, najlepsza reforma, jaka została kiedykolwiek wdrożona w naszym futbolu. Oczywiście ten system rozgrywek, w którym najlepsi grali z najlepszymi, musiał być zmieniony, bo był… zbyt dobry, przygotowany przez „innych”. Dzisiaj mamy nowe rozgrywki, których bojkot ogłosiły najlepsze kluby w Polsce; Legia i Lech zapowiedziały, że nie zgłoszą drużyn do Centralnej Ligi Juniorów. A inne kluby mogą pójść w ich ślady.
W podsumowaniu wątku juniorskiego kuriozum z internetu: w CLJ w sezonie 2014/2015 najstarszymi graczami na boisku będą urodzeni w 1995 r. Jak powiedział prezes Boniek, chłopak, który osiągnie ten wiek i nie będzie się nadawał do gry w pierwszej drużynie jednego czy drugiego klubu, będzie zmuszony zamienić piłkę na książkę i zająć się nauką. Oby więc – jak ktoś słusznie zauważył – Centralna Liga Juniorów dostarczyła nam więcej piłkarzy niż naukowców. Najlepiej wybitnych!

Rzeź niewiniątek od jutra

Rzecz jasna, nie odpuszczono II lidze. Zmiany mają wejść od sezonu 2014/2015, ale niemal od jutra będziemy świadkami swoistej rzezi niewiniątek. Otóż w następnym sezonie z 36 klubów pozostanie jedynie 12. Do nich dołączą – po barażach – dwaj mistrzowie lig wojewódzkich i czterech spadkowiczów z I ligi. Powstanie jedna II-ligowa osiemnastka. Oczywiście to tylko wycinek w istocie całkowitej demolki polskiej piłki – żeby rozeznać się w tym futbolowym koglu-moglu, korzystałem m.in. z ciekawej analizy sytuacji sporządzonej przez działaczy radomskiej Broni. Konieczny wtręt – już teraz do III ligi upchnięto sieroty z byłej Młodej Ekstraklasy. Właściciel Lecha Poznań Jacek Rutkowski w wywiadzie dla „Piłki Nożnej” ocenia bez owijania w bawełnę: – Nie jestem w stanie zrozumieć biurokratycznej, szkodliwej dla polskiego futbolu decyzji podjętej przez PZPN… Teoretycznie wszyscy popierają istnienie w klubach akademii, ale potem PZPN swoimi decyzjami nie pozwala szkolić młodych. Dla naszych wychowanków, jeśli najbliższy sezon spędzą w III lidze, będzie to rok stracony. A co na to prezes Boniek? Jak zwykle – co prawda Młodą Ekstraklasę nadzorowała Ekstraklasa SA, ale… „zawsze uważał, że te rozgrywki nigdy nie miały sensu”. Dlatego już od tegorocznej jesieni zastąpiono je Centralną Ligą Juniorów.
Jeśli PZPN (czytaj prezes Boniek i kilku wtajemniczonych) przeforsuje zmiany, najbliższy sezon ligowy zapowiada się jako szczególny. Najkrócej mówiąc, III ligi zostają powiększone o drużyny byłej Młodej Ekstraklasy, po to by jako wstęp do reformy znacznie zmniejszającej liczbę drużyn na trzecim i czwartym poziomie ligowym – spadła z nich rekordowa liczba drużyn. Znawcy przewidują, że pomysł stworzenia jednej grupy II ligi i czterech III ligi zahamuje szkolenie młodzieży, rozwój i popularyzację piłki w Polsce. A co z całą resztą, gdzie ją upchnąć na dole? Ten problem nie zaprząta uwagi futbolowych rewolucjonistów.
Przypominamy, że w latach 70. i 80. poprzedniego wieku na pierwszych trzech poziomach rozgrywek grało w sumie 160 drużyn. Dzisiaj rywalizuje 70, a po reformie zostanie nie więcej niż 52. Wiemy, że nie jest to proste przełożenie – ale jakoś dziwnie się składa, że właśnie lata 70. i 80., gdy liga na wysokim poziomie rozgrywek istniała w wielu miastach, były złotą erą polskiej piłki.
– Jesteśmy przekonani, że z punktu widzenia ekonomii, popularyzacji dyscypliny i szkolenia młodzieży lepszym rozwiązaniem będzie reorganizacja idąca w kierunku pozostawienia ośmiu grup III ligi i stworzenia czterech grup II ligi. Taki zresztą projekt przewijał się przez PZPN – tyle zszokowani, czy raczej skołowani, jak większość piłkarskiej Polski, radomianie…

Rozbój w biały dzień!

Redaktor naczelny portalu internetowego SportŚląski.pl Michał Trela opisuje i przewiduje: – Najbardziej przemawia do wyobraźni reforma III ligi. Toż to rozbój w biały dzień! Będę się posługiwał przykładem III ligi śląsko-opolskiej, bo tę oglądam regularnie od czasu jej powstania. Po reformie, żeby awansować do II ligi, trzeba zagrać
30 meczów, wygrać III ligę, wygrać baraż i przyszykować sobie jakieś dodatkowe 1,5 mln zł na same wyjazdy. Myślicie, że będzie sporo chętnych do awansu? Ci, którzy nie awansują, też będą mieli przerąbane. Jako że grupa śląsko-opolska zostanie połączona z grupą dolnośląsko-lubuską, przykładowy klub z Bielska-Białej czekać będzie jeżdżenie do województwa lubuskiego! Kilkakrotny wzrost kosztów – nawet o małe kwoty – w każdej dziedzinie sprawia, że nieźle prosperujące w obecnej III lidze kluby w zreformowanej będą padać jak muchy. Reforma PZPN jest przygotowana dla kraju, w którym jest 80 bogatych klubów. W Polsce – względnie – są takie cztery. Niech się ktoś opamięta i tę reformę zablokuje. Ale o tym się niestety nie mówi. Ważniejsze jest to, co powiedział Kucharski o transferze Lewandowskiego i jakiego koloru ferrari kupił Błaszczykowski. Oczywiście czerwonego.
Po Bońku jeszcze długo będziemy sprzątać. Zobaczycie. Zarząd PZPN zobowiązał wojewódzkie związki piłki nożnej do przeprowadzenia wśród III-ligowych klubów konsultacji dotyczących reorganizacji na tym poziomie rozgrywek. Do końca sezonu 2013/2014 kluby III ligi w porozumieniu z okręgowymi związkami mają podjąć decyzję w sprawie kształtu reformy rozgrywek III-ligowych, której efekty poznamy na starcie sezonu 2015/2016. PZPN chciałby, aby III liga odbywała się w czterech grupach, zamiast dotychczasowych ośmiu.
O co w tym wszystkim toczy się gra? Co prawda, podobno z chaosu powstało wiele, ale… czy polska piłka to wszystko przetrzyma? Naszym zdaniem docelowym zamysłem prezesa Bońka jest położenie ręki na III-ligowych rozgrywkach, czyli wyznaczenie czterech delegatów związkowej centrali do każdej z grup. To kolejny krok do marginalizowania znaczenia związków regionalnych i zawężania ich podmiotowości. Skoro nie udało się majstrowanie przy statucie, trzeba spróbować z innej strony…

Nie idźcie tą drogą!

Wszystko zmierza ku temu, że w efekcie pośpiesznych, nieprzemyślanych do końca poczynań bogaci staną się jeszcze bogatsi, a średni i biedni będą musieli radzić sobie sami. A jak sobie nie poradzą, to wyłącznie ich problem. Wiem coś o tym, panie Boniek, bo sześć lat byłem prezesem klubu klasy okręgowej i w przeciwieństwie do pana poznawałem i rozwiązywałem codzienne i przyziemne problemy polskiej piłki na samym dole. Wywołano lawinę, która już zaczęła się staczać. Wierzchołek futbolowej góry będzie może nawet ładnie wyprofilowany, ale co z całą resztą, na którą zwalą się ze zwielokrotnioną siłą bryły niechcianego przez najwyższe kierownictwo śniegu i lodu? Pytam głośno: czy ktoś pomyślał, zastanowił się chociaż przez chwilę, co z resztą? A może tak jak przy sprawie statutu prezes Boniek powie, że poszło o błahostki? Godzi się jedynie dodać, że byli, obecni i przyszli reprezentanci, gwiazdorzy, pochodzą głównie z małych klubów i klubików. Najwyraźniej z Rzymu nie wszystko widać. A uroki Wiecznego Miasta powodują, że bardzo łatwo oderwać się od rzeczywistości. Czego dowodem chociażby przekonanie, że 14 grudnia tego roku bądź 15 i 22 lutego przyszłego na stadiony naszej Ekstraklasy będą walić tłumy. Gwarantuję, nie będą! A więc apeluję, cytując klasyka: Panowie prezesi – Boniek, Biszof i pozostali. Nie idźcie tą drogą!
Maciej Polkowski

PS Trwa nieustanne, nachalne lansowanie Zbigniewa Bońka jako zbawcy PZPN i polskiej piłki nożnej. Na internetowej stronie związku tytuł: „Polacy pozytywnie oceniają PZPN” i wybiórczo kilka wyników. Z jakiego powodu tylko kilka? Ano z takiego, że wedle najnowszych badań CBOS (między innymi), zaufanie do szefa PZNP zmalało o 11% (po listopadowych wyborach wynosiło 74%, obecnie 63%). Więcej w Barometrze w „Przeglądzie” nr 28. Na stronie internetowej PZPN tych danych, rzecz jasna, nie znajdziecie. Wiadomo – kwestia zawodowstwa.

Wydanie: 2013, 29/2013

Kategorie: Sport

Komentarze

  1. CZYTELNIK
    CZYTELNIK 27 kwietnia, 2014, 09:27

    Poziom artykułu bardzo niski, przekłamane fakty. ” Po reformie, żeby awansować do II ligi, trzeba zagrać
    30 meczów, wygrać III ligę, wygrać baraż i przyszykować sobie jakieś dodatkowe 1,5 mln zł na same wyjazdy” czy zdowy człowiek uwierzy że potrzeba prawie 100 000 PLN na jeden wyjazd?

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. rash
    rash 3 października, 2015, 23:29

    Święta prawda to samo myślę go tej gów… reformie Bońka

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy