Depresja w masce

Depresja w masce

Toczyski Archiwum prywatne

Gdy źródła bólu nie udaje się zlokalizować, pacjent cierpi. Nawet mu do głowy nie przyjdzie, że powinien iść do psychiatry Dr Piotr Toczyski – psycholog z certyfikatem Europejskiej Federacji Stowarzyszeń Psychologicznych EuroPsy, krajowy konsultant metody EAAD-Best i iFightDepression. Wykładowca Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. Jak szybko rośnie w Polsce liczba osób z depresją? – Może być tak, że wcale nie rośnie. Badania przesiewowe zrobione w pierwszej połowie roku przez CBOS pokazują, że łagodne objawy depresji występują u przynajmniej co piątego Polaka, a u mniej niż co setnego bardzo nasilone. Przy czym to pierwsza faza badania, więc trudno tu o jakiekolwiek odniesienia. Instytut Psychiatrii i Neurologii szacuje, że niecały 1% chorował na ciężką depresję w ostatnich 12 miesiącach. – Z kolei UCE RESEARCH i SYNO Poland dla platformy ePsycholodzy.pl – już przy użyciu innych narzędzi – podaje, że aż 60% wykazuje objawy depresji. Dlatego najbezpieczniej przyjąć, że ok. 5% Polaków ma depresję. Klinicznie zdiagnozowaną, w której należy włączyć farmakoterapię i psychoterapię. I tutaj od lat nic się nie zmienia. Dobra wiadomość jest taka, że 72% ankietowanych przez CBOS odpowiedziało, że nie ma żadnych objawów depresji. A mężczyźni zaraportowali ich mniej. To też tendencja stała: na depresję co do zasady częściej cierpią kobiety. Stanowią ok. 25% chorych, podczas gdy mężczyźni ok. 12%. – W rzeczywistości liczba chorujących mężczyzn może być podobna. A to dlatego, że depresja częściej jest u nich maskowana – zamiast smutku mężczyźni przeżywają np. złość. Poza tym trudniej im się przyznać do problemów, również przed sobą samym, i poszukać pomocy. Nawet jak cierpią na bezsenność, zapytani przez ankietera, odpowiadają: „Nie”. Bo przecież nie wypada się przyznać. Skąd to jeszcze wiadomo? U dzieci i młodzieży diagnozuje się depresję na tym samym poziomie, niezależnie od płci i metody badania. Po okresie dojrzewania u chłopców już rzadziej niż u dziewcząt i tendencja ta się utrzymuje. A jak wypadamy na tle innych krajów? – Plasujemy się w środku stawki, nieco poniżej unijnej średniej, która wynosi 7,2%. Za Cyprem, Czechami i Słowacją. Za to przed Węgrami, Grecją i Maltą, jak wynika z danych Eurostatu. Najgorzej pod tym względem jest w Portugalii, gdzie odsetek osób z ciężką depresją wynosi ponad 12,7%. Czym to tłumaczyć? – Przyczyny są uniwersalne, bo wszyscy mamy podobną genetykę, która, jeśli wierzyć statystykom, wpływa w 30-40% na rozwój choroby. Poza tym mamy podobną biologię. A przecież wystąpienie depresji związane jest z zaburzeniami hormonalnymi, zaburzeniami neuroprzekaźników w ośrodkowym układzie nerwowym, w tym wychwytywaniem serotoniny i noradrenaliny. Choć może mieć także związek ze zmianami zapalnymi. Tyle że to niejedyna teoria wyjaśniająca przyczyny depresji. – Są też przyczyny psychologiczne. I co najmniej trzy główne szkoły ich opisywania. – W tym teoria psychodynamiczna, najwcześniejsza. Kładzie nacisk na konflikty między pragnieniami i dążeniami oraz deficyty, głównie z dzieciństwa. Najczęściej sięga się wówczas do Zygmunta Freuda, który dowodził, że przyczyną agresji jest złość skierowana nie na rodziców, ale do wewnątrz. A jeśli jeszcze w rodzinie są sztywne systemy wychowawcze, które sprawiają, że w pierwszych latach życia nie możemy się wyrazić, to w efekcie dochodzi do obniżenia samooceny i samooskarżeń. Druga teoria psychologiczna bazuje na modelu behawioralnym. Mówi on: osoby, które zapadają na depresję, nie nauczyły się radzenia sobie z sytuacjami społecznymi. Innymi słowy, mają mniejsze umiejętności rozwiązywania konfliktów. – Do tego tendencję do wybierania sytuacji międzyludzkich, które rodzą ich frustrację, negatywne przeżycia, stąd smutek, brak energii, zmęczenie. Nierzadko biorą na siebie za dużo. Albo nie sięgają po wsparcie, bo nikt ich tego nie nauczył. To nawet nie jest sprzeczne z pierwszą teorią sięgającą do wczesnych lat i opartą w dużej mierze na nieuświadomionych procesach. Behawioryści i freudyści zapewne by się spotkali. Trzecia teoria to model poznawczy, za którym stoi Aaron T. Beck. Jego zdaniem, u podłoża depresji znajdują się błędne schematy poznawcze i wzory reagowania, wyniesione również z dzieciństwa. Tyle teoria, a w praktyce? – Negatywne myśli o sobie i świecie pogarszają samopoczucie i uniemożliwiają obiektywną ocenę sytuacji, co z kolei sprawia, że myślimy o sobie jeszcze gorzej. Tak powstaje błędne koło. Nierzadko błędom poznawczym, negatywnej samoocenie i pesymistycznym przewidywaniom towarzyszą jeszcze czarno-białe myślenie, przypisywanie sobie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 37/2022

Kategorie: Wywiady, Zdrowie