Dla ludzi w potrzebie

Dla ludzi w potrzebie

Prawie 300 domów Katarzyna Dowbor 40 lat w telewizji, w tym dziesięć, prowadząc program „Nasz nowy dom” w Polsacie. Lubi mieć napięty grafik zajęć, bo wtedy ze wszystkim zdąża. W chwilach „wolnych od pracy” napisała „Apetyt na życie. Poradnik dojrzałej kobiety” („taki żarcik”, twierdzi), a z Marcinem Koziołem – trzy książeczki dla dzieci. Wszystkie o jej zwierzakach: psach, kotach i koniach. Ma je pod ręką. Psy kręcą się w zgodnej komitywie, choć każdy inny, dwa koty rządzą tą gromadką, a za oknami pasą się konie. Gospodyni „Naszego nowego domu” właśnie nagrała w Polsacie kolejny program. Powoli zbliża się do trzechsetnego. Cztery dekady w tak kapryśnym medium jak telewizja, chapeau bas! Na dodatek robisz rzeczy ważne i potrzebne. – Myślę, że dużo szczęścia w życiu miałam. Z publicznej wyrzucono mnie 1 maja, w Święto Pracy. Z uzasadnieniem? – Likwidacja stanowiska pracy spikerki, choć w umowie było „publicystka”. Pisałam konspekty, scenariusze, kręciłam filmy dokumentalne. Gdyby mnie nie wyrzucono, nigdy nie poszłabym na casting. Już planowałam: wszystko sprzedam, wyjadę na Mazury, otworzę agroturystykę. Na castingu spotkałam kolegów wciąż na etacie w TVP. Był czerwiec, ja – wolny człowiek – poszłam i… wygrałam. Dobrze się stało, bo uwielbiam robić „Nasz nowy dom”; to spełnienie moich marzeń zawodowych. Przedtem było cię wszędzie pełno. – Faktycznie, robiłam różne rzeczy. Mam dożywotnią kartę spikerską „S”, więc gdy znikł zawód spikerki, zostałam prezenterką, bo uważam, że to nie tylko „pindzia przy stokrotce”, jak to barwnie określiła jedna z koleżanek. Lubiłam robić program „Apetyt na zdrowie”, gdzie z kolegą promowaliśmy aktywne formy rekreacji, nowe dziedziny sportu, snowboard, rowery górskie, penetrowanie jaskiń. To trwało też z dziesięć lat. Teraz z jednym programem jeździsz po całej Polsce. – Mój kolega z ekipy żartuje, że jak zawodowi kierowcy tirów robimy po ok. 4 tys. km miesięcznie. Przeprowadzacie remont w pięć dni, przygotowania trwają pewnie o wiele dłużej. – Nie mogę zdradzać tajemnic planu. Kolejność, harmonogramy robót dla ponad 20 osób ekipy budowlanej, logistykę itp. ustalają kierownicy budowy, architekci. To nasi frontmani. Tylko ekipa filmowa jest anonimowa, dlatego lubię o nich mówić. W latach 90. usłyszałam od Ryszarda Kapuścińskiego, że za dużo jest mediów, kanałów telewizyjnych, stacji radiowych, tytułów prasowych, to nadmiar nie do skonsumowania. Pomyślałam wtedy: przesada. Minęło ćwierć wieku, szum medialny osiągnął apogeum, Kapuściński miał rację. W telewizji królują, obrażając gust i rozsądek, różne głupie formaty. Na tym tle nigdy dość wartościowych programów, zmieniających ludziom życie na lepsze, czyniących dobro. Jeden z nich ty prowadzisz. Kilka innych stacji telewizyjnych też robi remonty, ale chyba bez takiego rozmachu jak wasze – od komina po podłogę. Skąd bierzecie sponsorów? – Pieniądze na remont daje Polsat, potem biuro reklamy szuka sponsorów. Dają radę, a my nie musimy już się martwić, tylko trzymać kosztorysu. Ja się na finansach nie znam. Ja jestem od serducha. Jestem dumna z tego, co udało nam się wypracować. Siłą programu, jego duszą, są nasi bohaterowie, którzy mówią, co i jak czują. Reagują spontanicznie na informacje, które przywożę, nikt im niczego nie narzuca. Architekci, ekipa budowlana, ja i pozostali to dodatek, jak ręka trzymająca mikrofon. Super, że każdy remont zaczynacie od zrobienia bezpiecznej instalacji elektrycznej. Ten program to reality show z przesłaniem, a może paradokument? – Trudno uwierzyć, ale przy okazji nagród branżowych reprezentujemy kategorię „program rozrywkowy”, mimo że naprawdę pomagamy, dajemy potrzebującym wędkę. Raczej rybę. Te pełne lodówki, sprzęty, meble… – Trochę ryby też, prawda. Ale największą satysfakcję i radość daje pomoc dzieciakom, które zazwyczaj dużo przeszły. Dla nich nowy dom jest arcyważny, bo pozwala im wyjść do świata silniejszymi. My wspieramy ich pasje, one nabierają wiatru w żagle. Chłopiec, któremu załatwiliśmy – dzięki naszemu sponsorowi – stypendium, właśnie zrobił licencjat z informatyki i uczy się dalej. Jego samotnej mamy absolutnie nie było na to stać. Załatwiliśmy mu też profesjonalny komputer; pomoc trafiona w punkt. Kilka lat temu wspomogliście też

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2023, 2023

Kategorie: Media, Wywiady