Nowy prezydent Litwy wygrał wybory m.in. dzięki masowemu poparciu litewskich Polaków Sensacja to – jak mówią wileńscy komentatorzy – za słabe określenie na zwycięstwo Rolandasa Paksasa w drugiej turze wyborów prezydenckich na Litwie 5 stycznia. To szok i zaskoczenie tej skali, zwłaszcza dla litewskich elit, że przez kilka dni po głosowaniu w Wilnie zastanawiano się głównie, jak to mogło się wydarzyć. Przed drugą turą elekcji absolutnie pewnym kandydatem do zwycięstwa był bowiem urzędujący jeszcze (do 26 lutego) prezydent Valdas Adamkus, ubiegający się o drugą kadencję. Pisał o takim scenariuszu także „Przegląd” (którego poprzedni numer zamykany był w piątek, 3 stycznia, dwa dni przed głosowaniem). W tym czasie wszystkie analizy polityczne i socjologiczne wskazywały na sukces Adamkusa, który uzyskał w pierwszej turze wyborów prawie 36% głosów wobec 19%, jakie otrzymał Paksas. Kierujący Działem Ukrainy, Białorusi i Państw Bałtyckich Ośrodka Studiów Wschodnich Paweł Wołowski, komentując na gorąco wybór Rolandasa Paksasa, powiedział: „Rzeczywiście jest to wynik, którego nikt nie przewidywał. Dotychczasowego prezydenta Valdasa Adamkusa poparły największe partie na Litwie i on sam również wydawał się pewny swego zwycięstwa, przyjeżdżając na dwa dni przed drugą turą wyborów do Warszawy”. Litewska prasa używała bardziej dosadnych określeń. „Lot Paksasa na szczyty polityki”, „Wiara i optymizm zaprowadziły lotnika na olimp polityczny”, krzyczały tytuły gazet, nawiązując m.in. do sportowego wyczynu Paksasa z kampanii wyborczej, który wykorzystał swoje umiejętności pilota-akrobaty i w towarzystwie dwóch innych samolotów przeleciał małym sportowym jakiem 50 pod mostem na Wilii. W cierpkim komentarzu w „Lietuvos Rytas” Rimvidas Valatka napisał nawet, że „Paksas (w kampanii poprzedzającej elekcję – przyp. MG) obrał awanturniczą taktykę: kłamać, obiecać wszystko, czego tylko dusza zapragnie”. Znaczna część głosujących 5 stycznia wyraźnie jednak nie chciała słuchać ani Rymvidasa Valatki, ani litewskich polityków (którzy w ogromnej większości wzywali, by głosować na Adamkusa). Po ostatecznym podliczeniu głosów oddanych w drugiej turze wyborów prezydenckich okazało się, że za Rolandasem Paksasem opowiedziało się 54,91%, a Valdasa Adamkusa poparło 45,09% głosujących. Dlaczego tak się stało? Wśród prób analizy przyczyn porażki Valdasa Adamkusa i sukcesu Rolandasa Paksasa dominują tezy, że decydujące znaczenie miały tutaj trzy czynniki. Po pierwsze, wiek Adamkusa i jego słaba kampania wyborcza. Po drugie, poszerzająca się przepaść pomiędzy litewskimi elitami a społeczeństwem. Po trzecie, głosowanie – uwaga! – litewskich Polaków, którzy masowo postawili na Paksasa, odwracając się plecami do obecnego prezydenta Litwy. Paksas wygrał – tu zgadzają się prawie wszyscy komentatorzy – dzięki dobrze poprowadzonej kampanii, która „odcinała się w bardzo pozytywny sposób od pasywnej kampanii Adamkusa”. Dla wielu Litwinów duże znaczenie miał kontrast między ustępującym prezydentem, człowiekiem ponadsiedemdziesięcioletnim i mającym problemy ze zdrowiem, a Paksasem – „czterdziestoparoletnim, dynamicznym lotnikiem”, obiecującym dodatkowo duże zmiany w kraju. Dziennik „Lietuvos Rytas” napisał wprost: „Imponujące rankingi prezydenta Adamkusa po pierwszej turze wyborów, a także przez całą pięcioletnią kadencję prezydencką, uśpiły jego sztab wyborczy, który dopiero w ostatnich dniach kampanii zaczął wykazywać aktywność, skupiając wokół siebie nie tylko elitę polityczną, ale też pisarzy, piosenkarzy i historyków”. Inni dodają do tego, że Adamkus sprawiał wrażenie tak zmęczonego rządzeniem, jakby „wcale nie chciał wygrać”. Stąd m.in. niska frekwencja, która 5 stycznia wyniosła 52%. Duża część elektoratu Adamkusa pozostała w domu. Ważne miejsce w wyjaśnieniu wyniku wyborów zajmuje m.in. teza litewskiego politologa Algisa Krupavicziusa, że w drugiej turze wyborów ludzie głosowali nie za, lecz przeciw. Badania socjologiczne wykazują, że na Litwie ciągle więcej jest pesymistów niż optymistów. Według sondażu przeprowadzonego przez litewski Instytut Badań Rynkowych, 39% mieszkańców Litwy nie spodziewa się w 2003 r. istotnych zmian na lepsze, a pogorszenia sytuacji kraju i własnej sytuacji życiowej obawia się 25% mieszkańców. Znamienne, że Adamkus zwyciężył tylko w największych miastach, Wilnie i Kownie, dokąd napływają zagraniczne inwestycje, są miejsca pracy i perspektywy, podczas gdy na prowincji – gdzie wygrywał Paksas – królują bieda i brak szans rozwoju. Uwieść się Paksasowi dali też… litewscy Polacy.
Tagi:
Mirosław Głogowski









