Dlaczego Polacy nie czują wzrostu gospodarczego?

Dlaczego Polacy nie czują wzrostu gospodarczego?

Waldemar Kuczyński, ekonomista, b. szef zespołu doradców premiera Jerzego Buzka Kto mówi, że wzrost nie jest odczuwalny? Na pewno to, co podają statystyki, nie jest lipą. Jest to wzrost rzeczywisty, a nie np. jakaś produkcja bubli. Istnieją podstawy, by sądzić, że ten wzrost powinien być odczuwalny, bo tym, którzy pracują, rosną również płace. Dlaczego jednak ludzie mogą nie odczuwać poprawy? Może dlatego, że głównym motorem jest eksport. To stwarza jednak nadzieję, że gdy już zaczniemy czuć skutki wzrostu, będzie to zjawisko w miarę trwałe. Innym powodem jest oparcie wzrostu na większej wydajności pracy, co nie przekłada się na rynek pracy. Jest też powód subiektywny – dziennikarze piszą, że społeczeństwo nie odczuwa wzrostu, i ludzie w to wierzą, bo media kształtują opinię. Piotr Aleksandrowicz, redaktor naczelny dwutygodnika „Businessweek” Wielu czuje, tylko o tym nie mówi. Po drugie, ludzie darzą wielu polityków – zwłaszcza rządzących – szczerą, bezinteresowną i nieukrywaną niechęcią za obłudę, bezczelność i nieuczciwość. Ale jak w takim razie przyznać, że gospodarka się rozwija? Stanisław Nieckarz, członek Rady Polityki Pieniężnej Wzrost gospodarczy nigdy nie ma od razu bezpośredniego przełożenia na dochody ludności. Są tacy, którym dochody wzrosły, ale większość tego nie odczuła. Poprawiły się o ok. 4% realne wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, ale tylko tam, gdzie są lepsze wyniki w eksporcie. Pośrednio o poprawie sytuacji może świadczyć fakt, że bardzo wzrosła sprzedaż detaliczna np. samochodów i materiałów budowlanych. Zróżnicowana ocena naszego wzrostu wynika z dużej, największej w tej części Europy, rozpiętości między wynagrodzeniami najwyższymi a najniższymi. Prof. Janusz Merski, rektor Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Warszawie Dopóki nie będzie różnicy w portfelu, a budżet domowy nie będzie większy, nikt nie powie, że mamy wzrost. Myślę, że zbyt dużo się mówi o najbiedniejszych, a za mało o średnich. A wystarczy sprawdzić, ile kupowano samochodów na raty. Takich zakupów dawno nie było, skądś to się bierze, pieniądze są i ludzie czują, że przez dwa, trzy lata lub dłużej będą mogli spłacać kredyt. Być może za dużo sobie obiecujemy po wzroście gospodarczym. Myślimy, że bezrobocie będzie maleć, a tego nie widać. Ludzie widzą też dużo niegospodarności w wydawaniu pieniędzy społecznych. Obserwują, jak partie się dogadują w sprawie nowych stanowisk. Takie ruchy nie są krzepiące dla przeciętnego Kowalskiego. Bez nich efekty wzrostu byłyby szybciej odczuwalne. Ludzie nawet podejrzewają, że wzrost jest pozorny, wynika z różnicy kursów walut i sztucznych przeliczeń. Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich Dlatego, że wzrost gospodarczy przekłada się z opóźnieniem do kieszeni obywatela. Poza tym przedsiębiorca nie wierzy bezkrytycznie w statystyki, a pojęcie wzrostu jest trochę wirtualne i składa się nań wiele cech. Aby przeciętny obywatel uwierzył, powinien mieć np. więcej pieniędzy, łatwiejszy dostęp do tanich towarów itd. Producent najpierw obserwuje rynek i patrzy, czy może inwestować. Jeśli ma więcej zleceń, zwiększa obciążenie pracownika i stara się podwyższyć mu zarobek. Kwestia odczuwania wzrostu wymaga czasu i elementu psychologicznego, bo to on sprawia, że człowiek się czuje pewniejszy, bogatszy, swobodniejszy. Jerzy Głuszyński, dyrektor Instytutu Badania Opinii i Rynku PENTOR Z przyczyn tzw. obiektywnych, bo działa tu naturalne przesunięcie w czasie. Obywatel czuje, że sytuacja staje się lepsza, gdy zarobki się poprawiają, a ceny nie rosną, kiedy władza i rząd poluzowują pewne obszary i wpuszczają strumienie pieniądza na rynek. Z pewnym opóźnieniem dostrzegą to emeryt, rencista, sklepikarz, zwłaszcza że charakter poprawy koniunktury może być różny. Jeśli wzrost pochodzi głównie z eksportu, to pieniądze płyną bezpośrednio do firm eksportujących, które mogą inwestować w rozwój zakładów produkcyjnych i usługowych. Jeśli poprawa nie jest utrwalona w inwestycjach, efekt jest mocno przytłumiony. O stabilnym wzroście można mówić, gdy nie tylko eksport powoduje ożywienia, lecz widać je także na rynku wewnętrznym, gdy wszystkie czynniki działają równomiernie i w tym samym kierunku. Tymczasem nasz wzrost gospodarczy przebiega w niepewnej sytuacji politycznej. Znane jest powiedzenie prezydenta Kennedy’ego, że gdy woda się podnosi, wszystkie łódki idą w górę. Jeśli osiągnęlibyśmy w kraju powszechne przekonanie, że woda się podniosła, wszyscy odczuliby poprawę. Klucz jest w rękach polityków, którzy mając taki skarb jak wzrost gospodarczy, nie potrafią na razie go wykorzystać.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 21/2004

Kategorie: Pytanie Tygodnia