Dlaczego poparcie dla rządu Marka Belki nie przekłada się na poparcie partii lewicowych?
Dr Jerzy GŁuszyński, dyrektor Instytutu Badania Opinii i Rynku PENTOR To nie jest normalny partyjny rząd. Nawet wkłada pewien wysiłek, aby nie być tak postrzegany, i to mu się udaje. Odzyskanie elektoratu dla lewicy nie jest formalną misją rządu. Trawestując powiedzenie Krzysztofa Martensa – gdyby rząd chciał być dobry dla partii, nie byłby dobry dla Polski. Lewicowe ugrupowania nie są przygotowane do wyborów i są na ten rząd skazane. Nawet partie opozycji już się nie zajmują lewicą, bo przestała być dla nich przeciwnikiem, konkurują między sobą o własne elektoraty. Sytuacja bycia w cieniu daje jednak SLD pewne szanse. Krzysztof Janik, przewodniczący SLD Stanowczo za wcześnie mówić o tym w trybie dokonanym. Rząd Marka Belki jest oceniany po stylu rządzenia. Mamy jednak sygnały, że do społeczeństwa nie dociera informacja, iż pozytywne efekty poszczególnych decyzji zawdzięczamy nie tylko Markowi Belce, lecz także działaniom i stanowisku SLD w wielu kwestiach. Mam nadzieję, że z czasem efekty prac rządu będą się przekładać także na naszą pozycję. Oczywiście, przede wszystkim sami pracujemy na społeczne poparcie dla SLD, ale w jakiejś części pracuje na nie również rząd Marka Belki. Prof. Tomasz NaŁęcz, wicemarszałek Sejmu, SdPl Partie lewicowe publicznie deklarują, że nie jest to ich rząd, więc udzielają mu poparcia, lecz w pewnym zakresie. Od czasu do czasu wchodzą wręcz w konflikt z tym rządem, krytykuje się np. różne nominacje, ale efektem tych działań jest wzrost zaufania do rządu. Dlatego rząd ma lepsze notowania niż partia, bo ludzie nie stawiają tych samych zarzutów partiom i rządowi. Myślę, że obywatele zauważają też różnicę między rządem Belki a rządem Millera. Miller tak upartyjnił państwo, że nie można było nawet skrawka bibułki wcisnąć między partię a rząd. Belka protestuje przeciwko upartyjnieniu. Wszyscy to widzą i doceniają. Janusz A. Majcherek, publicysta „Rzeczpospolitej” i „Tygodnika Powszechnego” Rząd Belki jest postrzegany jako pozapartyjny, zatem jego poczynania nie są utożsamiane z działalnością żadnej partii. Ponadto Marek Belka usilnie stara się zaprezentować swój gabinet jako radykalnie zrywajacy z metodami i praktyką funkcjonowania rządu SLD Leszka Millera. Dlatego sukcesy będą przypisywane raczej poszczególnym osobom, ministrom oraz prezesowi Rady Ministrów i nie uda się ich zdyskontować lewicy w taki sposób, w jaki by pragnęła. Ewentualnym beneficjentem może być prezydent, bo to on, a nie SLD, jest postrzegany jako patronujący rządowi. Izabela Jaruga-Nowacka, wicepremier, przewodnicząca Unii Pracy Rząd Marka Belki odbudował swoją pozycję i zatrudnił ludzi, o których nie wiemy, czy są związani z jakąś grupą polityczną, czy nie. Mamy zatem rząd fachowców. Tworząc gabinet, odwoływano się raczej do umiejętności i kompetencji niż do przynależności partyjnej. Zgadzam się z zasadą, że najpierw liczą się kompetencje, a dopiero potem legitymacja, ale nie przyjmuję argumentu, że fachowiec nie powinien być w żadnym ugrupowaniu, że powinien szerokim łukiem omijać wszelkie organizacje polityczne. Nie można nikogo dyskryminować w związku z tym, że jest w partii. Prof. Edmund Wnuk-Lipiński, socjolog Marek Belka akcentuje, że nie jest premierem partyjnym. Zresztą SLD nie wyszedł jeszcze z tych kłopotów, które miał, np. afery starachowickiej czy sprawy Orlenu. W elektoracie istnieje lewicowy potencjał, jednak nie ma on wiarygodnego reprezentanta na scenie politycznej. Powstała próżnia, która dopiero może zostać wypełniona przez nową siłę, ale raczej nie populistyczną. Myślę, że nie będzie to Samoobrona, bo szanse na sukces tej partii chyba odchodzą już w przeszłość. Prof. MirosŁaw Karwat, politolog, UW Powodem jest rozbicie partii lewicowych i pośredni, mieszany status rządu, który nie wszyscy uznają za lewicowy. Rząd nie jest kojarzony z lewicą także z uwagi na cechy charakterologiczne premiera, który wyraźnie w wielu decyzjach personalnych pokazuje, że nie jest na pasku którejkolwiek partii. Daje o sobie znać pragnienie wielu obywateli, żeby ktoś „odstawił od cycka” wszystkie partie polityczne, zaczął po prostu rządzić i przełamał stereotyp skorumpowanej administracji. Sytuacja może przypominać nawet realia rosyjskie, choć u nas partie są wciąż silne, ale bałagan, demoralizacja, bezhołowie i brak ciągłości w decyzjach wydają się podobne. Belka nie musi wyrosnąć na Putina, ale jest tęsknota za silnym człowiekiem, takim Piłsudskim, który zwalczy sejmokrację. Dlatego poparcie dla rządu rośnie, a dla lewicy słabnie. Andrzej Celiński, poseł SdPl,









