20 maja odbył się w Katowicach pierwszy Kongres Prawników Polskich. Zorganizowały go Naczelna Rada Adwokacka, Krajowa Izba Radców Prawnych i Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia. Przyjechali sędziowie, adwokaci, radcowie prawni, prawnicy naukowcy, a także przedstawiciele innych zawodów prawniczych. W założeniu kongres miał obradować nad stanem polskiego wymiaru sprawiedliwości, a także nad projektami zmian ustaw, które szykuje rząd pospołu z sejmową większością, a które w ocenie prawników, nie tylko polskich zresztą, zagrażają niezależności sądów i niezawisłości sędziów, podporządkowując ich władzy wykonawczej, konkretnie zaś ministrowi sprawiedliwości. Zjechali więc do Katowic prawnicy z całej Polski, by wyrazić z jednej strony niepokój, a z drugiej szczerą troskę o polski wymiar sprawiedliwości. Ten ostatni ma wiele wad, wymaga rozumnej naprawy, ale na pewno to, co proponują dziś rząd i sejmowa większość, w najmniejszym stopniu do takiej naprawy nie zmierza. Po zapowiadanej reformie żadna bolączka wymiaru sprawiedliwości nie zostanie usunięta. Zamiast nieudolnych niezależnych sądów i aroganckich, czasem niedouczonych sędziów proponuje się takie same sądy i sędziów, tyle że dodatkowo nie będą one niezależne, a sędziowie niezawiśli. Cały ten spór między politykami a prawnikami jest dla większości ludzi niezrozumiały; co więcej, ludzie są w większości przekonani, że ich ten spór nie dotyczy. Są w błędzie. Prawnicy sprzeciwiają się pomysłom rządu w imię obrony interesu obywateli. Politycy PiS i tuby propagandowe prorządowych mediów, głosząc, że istotą i przyczyną sprzeciwu jest obrona przywilejów „kasty prawniczej”, nie tylko kłamią – oni głupio kłamią! Cynicznie można by powiedzieć tak: to, czy za stołem sędziowskim siedzi sędzia niezawisły albo czekający na dyrektywę partyjną, jak orzekać, nie zmienia w niczym pozycji adwokata. Byle klient był wypłacalny i zapłacił umówione honorarium. Nawet mogłoby to być dla adwokata wygodne. Mógłby korzystne dla siebie rozstrzygnięcia załatwiać poza sądem, w siedzibie aktualnie rządzącej partii. Jeśli adwokat tego nie chce, to nie dlatego, że taki model sądownictwa zagraża w czymkolwiek jego adwokackim – „kastowym”, jak się teraz mówi w kręgach władzy i do władzy zbliżonych – interesom. Jeśli się temu sprzeciwia, to dlatego, że jest nie tylko adwokatem, ale także obywatelem. Nie pojechaliśmy zatem do Katowic bronić „kastowych” interesów. Pojechaliśmy bronić zasad państwa prawa, trójpodziału władz, niezależności wymiaru sprawiedliwości od władzy wykonawczej. Nie we własnym interesie, ale w interesie każdego szarego obywatela. Polski wymiar sprawiedliwości wymaga naprawy. My, prawnicy, jesteśmy tego świadomi, bo na co dzień mamy z nim do czynienia i kto lepiej od nas wie, co w nim złego, co wymaga zmiany. Tak, sprawy wloką się miesiącami. Ale wloką się nie tylko przed sądem. Wloką się już wcześniej, w śledztwach czy dochodzeniach, a te prowadzą podlegli ministrowi sprawiedliwości prokuratorowi generalnemu prokuratorzy. Chce reformować niezależne sądy? Niech najpierw zreformuje podległą mu prokuraturę. Niech śledztwa nie trwają miesiącami, a ludzie, którym postawiono zarzuty – nieskazani jeszcze żadnym wyrokiem – nie siedzą miesiącami w aresztach tymczasowych, gdy w tym czasie sypie się w gruzy ich kariera zawodowa, życie rodzinne, upadają firmy. Tak, w Polsce jakość wymierzanej sprawiedliwości jest relatywnie niska. Pomyłki sądowe w sprawach karnych zdarzają się zapewne częściej niż w krajach Europy Zachodniej. Sędziowie mają często zbyt małe doświadczenie życiowe i zbyt małą wiedzę, by prawidłowo ocenić opinie biegłych, na które czeka się miesiącami, a one i tak bywają niskiej wartości. Ale proponowana, a częściowo już realizowana, reforma ministra Ziobry niczego w tym zakresie nie ulepsza. Niedouczony sędzia dalej będzie niedouczony, tyle że dodatkowo nie będzie niezawisły. Na kongres zaproszono prezydenta Dudę i ministra Ziobrę. Nie przyjechali. Wysłali swoich przedstawicieli. W imieniu prezydenta wystąpił minister w jego kancelarii Andrzej Dera. Odczytał list adresowany do uczestników zjazdu. List – jak wszystkie wystąpienia prezydenta – ubogi był w myśli, za to pełen frazesów i typowego dla tych wystąpień pięknopustosłowia. Gdy jednak czytający list minister doszedł do fragmentu, w którym prezydent poucza sędziów, że nie powinni zabierać głosu w sprawach publicznych, a już absolutnie nie wolno im krytykować innych władz, zebrani, trzymając we wzniesionych rękach egzemplarze konstytucji, zaczęli skandować: „Konstytucja, konstytucja”. Nie zrobiło to na ministrze Derze większego wrażenia, być może









