Triumf – i co dalej?

Triumf – i co dalej?

Tak po wyborach z czerwca 1989 r. zatytułowałem swój artykuł w „Tygodniku Powszechnym”. Powtarzam dziś te słowa, bo za nami wybory równie przełomowe. Czy jednak rzeczywiście „równie”? W tamtym czerwcu frekwencja wyniosła 62%. Co znaczy, że rysującego się przełomu nie dostrzegło 38% uprawnionych. Obecnie frekwencja przekroczyła 74%. Co znaczy, że przełomu nie dostrzegło tylko 26% uprawnionych.

Dzisiejsi demokraci patrzyli na PiS bardziej wrogo niż dawna Solidarność na PZPR. A i pisowcy postrzegali demokratów bardziej wrogo niż PZPR ówczesną Solidarność. Bo wtedy, 34 lata temu, PZPR prowadziła kampanię – jak sama mówiła – „niekonfrontacyjną”. A dziś to nawet nie była konfrontacja, to była brutalność. Sprawie wygranej PiS podporządkowano wszystko: pieniądze ze spółek skarbu państwa, usłużne media, podstęp referendalny, nie cofnięto się nawet przed ujawnieniem tajemnicy wojskowej. W trakcie kampanii roku 1989 nikt z władzy nie odważyłby się powiedzieć, że Lech Wałęsa to zdrajca. W trakcie kampanii roku 2023 PiS mówiło tak o Donaldzie Tusku codziennie.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 43/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

a.romanowski@tygodnikprzeglad.pl

Wydanie: 2023, 43/2023

Kategorie: Andrzej Romanowski, Felietony

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 24 października, 2023, 00:40

    Cenne spostrzeżenia prof. Andrzeja Romanowskiego pośród wielu cennych spostrzeżeń innych autorów „Przeglądu”. Od wielu lat mówię w rozmowach ze znajomymi, że gdyby „Przegląd” był masowo czytany przez uczniów szkół średnich i studentów, Polska stałaby się prędko mądrzejszym i lepszym krajem. Oczywiście nie da się podsunąć uczniom i studentom „Przeglądu” jako stałej lektury, ale starajmy się – my, czytelnicy pisma – aby zwiększyła się, znacznie, liczba jego czytelników. Możemy to między innymi robić przypominając o cennym tygodniku zwącym się „Przegląd”, wolnym od taniej sensacji, populizmu, demagogii i wyjątkowo odważnym, kiedy zabieramy głos w dyskusjach pod artykułami o historii Polski, o wyborach i o wielu innych sprawach w „Wyborczej”, „Polityce’, „Tygodniku Powszechnym” i w innych pismach.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Anonim
    Anonim 27 października, 2023, 10:28

    Pod koniec lat 1980-tych atmosfera była zasadniczo inna od obecnej. Przede wszystkim, zarówno strona PZPR-owska, jak i opozycyjna były po prostu politycznie słabe, nie miały ani siły, ani ochoty obrzucać się kalumniami. Mimo wzajemnych niecheci i nieufności nie robiły tego zresztą również w całej dekadzie lat 80-tych. Pewnych granic nie przekraczano. Obie strony wiedziały, że wcześniej czy później trzeba sie bedzie dogadywać. Szczególnie, że dojście do władzy Gorbaczowa stworzyło ku temu wielką szanse już od połowy tamtej dekady. Poza tym systematycznie rosła prywatna aktywność gospodarcza, która rozkwitła (tzw. ustawa Wilczka) jeszcze przed wyborami czerwcowymi. Corocznie 1-2 miliony Polaków podróżowało za granice (z tego połowa poza blok wschodni). Ustrój sie systematycznie liberalizował na długo przed 1989 rokiem. Reasumując, w czerwcu 1989 obie strony były zgodne co do konieczności zmian i wiedziały, że Polacy im nie wybaczą zaprzepaszczenia takiej szansy.
    A dziś naród polski ma za sobą ponad 3 dekady skłócania i kreowania kolejnych podziałów. Zaczeło sie od planu Balcerowicza, który nie tylko spowodował straszliwe straty ekonomiczne, ale doprowadził też do poszarpania społecznej tkaniny. To wtedy zaczely sie głebokie podziały na tych, którzy na transformacji skorzystali – głównie mieszkańcy (i też nie wszyscy) kilku wielkich miast – i miliony wyrzuconych poza nawias (zwalniani z przemysłu, pracownicy dawnych PGR-ów…). Nie dość, że zostali skazani na biede, to jeszcze ich wyzywano od homo sovieticusów itd.
    I tak proces rządzenia Polską przez zarządzanie strachem, pogardą i nienawiścią trwa do dziś.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy