Długi marsz lewicy – rozmowa z Aleksandrem Kwaśniewskim

Długi marsz lewicy – rozmowa z Aleksandrem Kwaśniewskim

Nie mam żadnych wątpliwości, że uczciwe koalicyjne porozumienie centrum i lewicy dałoby rzeczywiście dobry wynik wyborczy Oto druga część rozmowy z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Część pierwsza ukazała się w świątecznym numerze „Przeglądu”. Panie prezydencie, porozmawiajmy o elitach. Długa jest litania pretensji do nich. W moim przekonaniu są słabym ogniwem w całym systemie. – Ale o jakich elitach mówimy? Polityka, biznes, media. O wszystkich elitach. – Myślę, że jest pan tu zbyt krytyczny. Kiedy patrzę na Niemców, tym bardziej widzę, jak u nas jest marnie. Gdy słucham prezydenta RP, na którego głosowałem – i namawiałem do tego samego ludzi o poglądach centrolewicowych – mam duże wątpliwości, czy jesteśmy poważnie traktowani. – Zacznijmy od tego, że ma pan bardzo wysokie wymagania. I ma pan prawo je stawiać. Tak samo społeczeństwo ma prawo do wysokich wymagań. Uważam jednak, że elity to bardzo szerokie pojęcie. Ale załóżmy, że szukamy w każdym środowisku tych, którzy mają wiedzę, doświadczenia, autorytet, których chętnie byśmy posłuchali jako wskazujących drogę. MARNOWANIE POTENCJAŁU No właśnie, a oni okazują się bezradni, nie mają recept. – Uważam, że współcześnie taka odpowiedź: nie wiem, czuję się dość bezradny, jest uczciwa. Szczerze mówiąc, dużo bardziej obawiam się tych, którzy mają receptę na wszystko. To dopiero robi się podejrzane. Świat jest dziś zbyt skomplikowany. Uczestniczę w różnych konferencjach i tam deliberujemy nad tym, co będzie. Mamy poczucie, że to, co nas otacza, jest w trakcie zmiany. Ale przecież zmiana nie jest czymś nowym, świat od Adama i Ewy zmienia się codziennie. Żyjemy w świecie zupełnie innym niż ten, który znamy sprzed 50 lat. I nie zmiana jest charakterystyczna dla obecnego świata, ale jej tempo. Takiego tempa zmian nigdy nie było. Dostajemy tysiące informacji, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć, mamy nowe technologie, których musimy się szybko nauczyć. Nie ma żadnej informacji, którą można schować. Po Snowdenie, po WikiLeaks itd. wszystko dzieje się przy otwartej kurtynie. Polityk znajduje się w jeszcze trudniejszej sytuacji. Od rana do wieczora jest negliżowany. Podstawia mu się mikrofon i musi opowiadać, co myśli w sprawie Rosji, co w sprawie Ukrainy, Iraku, Syrii. I ma mieć gotowe odpowiedzi na wszystko. Ale ich nie ma. – Nie jest w stanie ich mieć. To tempo powoduje, że rozumiem tych, którzy mówią: przepraszam, ale w wielu kwestiach czuję się bezradny. Gdybym miał spojrzeć na polskie elity, to przy całym pańskim krytycyzmie uważam, że szczególnie w porównaniu z innymi krajami nie jest najgorzej. Z Niemcami fajnie się porównywać, tylko że to porównanie powinno być dla nas dzisiaj celem, a nie powodem do frustracji. Dlatego jeżeli mówimy o elitach politycznych, pamiętajmy, że Niemcy co najmniej od kilkudziesięciu lat mają niezwykle porządny system polityczny, bardzo dobrze zorganizowany. Kariera każdego polityka przebiega przez land, Bundestag, aż dochodzi do wysokich funkcji państwowych. To polityka niezwykle stabilna. W ciągu prawie 65 lat mieli raptem ośmiu kanclerzy. Coś takiego z pewnością służyło budowaniu elit. Gdy chodzi o biznes, to tym bardziej. Jak porównywać 20-letni dorobek polskiego kapitalizmu, nawet jeśli korzenie niektórych biznesmenów sięgają spółek polonijnych lat 80., z niemieckim biznesem, który tworzył się wraz z pierwszą rewolucją naukowo-techniczną, z początkiem XIX w.? Największe banki powstawały u nich w roku 1812, 1830. Największe firmy – w tych samych latach. Gdy oni tworzyli fundamenty wielkiego przemysłu, my robiliśmy powstania, i to w większości przegrane. Tej różnicy pan nie nadgoni. A poziom etyczny biznesu? – Jeśli chodzi o społeczną odpowiedzialność biznesu, tzw. corporate social responsibility, płacenie podatków – z tym Niemcy mają kłopoty. Nawet Uli Höness, szef Bayernu Monachium, ma problem, bo wytransferował spore pieniądze za granicę. W przypadku mediów jest ten sam kłopot. Niemcy nie powinny więc być źródłem naszych kompleksów, tylko celem, do którego zmierzamy. Natomiast nasze porównania powinny dotyczyć tej strefy, w której my jesteśmy. I tutaj, chcę to powiedzieć absolutnie z ręką na sercu, wypadamy naprawdę korzystnie. Jeżeli chce pan krytykować polskie elity polityczne, proszę bardzo; ja też mam mnóstwo powodów do krytyki, ale chcę zachować proporcje. Jeśli porównamy nasze elity np. z czeskimi, to czy ma pan jakieś kompleksy w stosunku do braci Czechów? A ich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2014, 2014

Kategorie: Wywiady