Dobrze z Ameryką, dobrze z Europą

Dobrze z Ameryką, dobrze z Europą

Nasze stosunki z USA nie zależą od jednego kontraktu, nawet największego Rozmowa z Markiem Siwcem, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego – Dlaczego Aleksander Kwaśniewski był przyjmowany w Stanach Zjednoczonych z tak wielką pompą? – Na to trzeba sobie zasłużyć, zapracować. No i także trzeba trochę odczekać. Gdy poprzednim razem prezydent Kwaśniewski był w Waszyngtonie, w roku 1996, wizyta miała bardzo małą oprawę protokolarną. Choć wszystko, co było wtedy dla nas ważne, powiedzieliśmy. I usłyszeliśmy to, co było ważne. – Jak postrzegany jest w Stanach Zjednoczonych Aleksander Kwaśniewski? – Jako polityk który przeszedł ważną i efektywną drogę w swoim życiu. Po drugie, jako polityk skuteczny. Po trzecie, jako polityk wiarygodny. – Parę lat temu był postrzegany jako były komunista ze złą przeszłością. – Teraz to nie ma znaczenia. Sześć lat temu inna była Ameryka, inna Polska, innym politykiem był też Aleksander Kwaśniewski. Proces dojrzewania nie dotyczy tylko wina… Mamy nowe realia: wojnę z terrorem, dojrzałą Polskę, dojrzałych polityków, którzy nią kierują. To wszystko sprowadza się do takiego produktu, jakim była wizyta. – Jaką rolę spełnia Polska w polityce amerykańskiej? – Nie warto tej roli przeceniać, ale nie wolno jej też nie doceniać. Jesteśmy krajem ważnym, będącym oknem wystawowym tego, co mogą zrobić narody, państwa, jeśli się same zorganizują, jeśli dostaną pomoc zagraniczną, tego, jak daleko mogą zajść w ciągu 10-13 lat. To element historyczny. Natomiast jeśli chodzi o współczesność – dla Ameryki dziś najważniejsze jest bezpieczeństwo i Polska jako kraj współpracujący ze Stanami Zjednoczonymi na rzecz bezpieczeństwa jest ważna. – Jest kilka krajów na świecie będących dla Ameryki kluczowymi partnerami. A Polska? – W Europie są dwa kraje, które mają bardzo dobrze, modelowo rozwijające się stosunki ze Stanami Zjednoczonymi: Wielka Brytania i Hiszpania. W naszym miejscu, w naszych realiach, z naszymi aspiracjami – możemy być trzecim takim krajem. – Czy dlatego musimy kupić samoloty F-16? Podobno podczas wizyty Amerykanie wciąż powtarzali, żebyśmy je kupili. – Wcale nie powtarzali tego cały czas. Oni wiedzą, że musimy zmodernizować armię i kupić nowoczesny samolot wielozadaniowy, wiedzą, że o zakupie zadecyduje w największym stopniu oferta offsetowa. Wiadomo też, że stan naszych wzajemnych stosunków nie zależy od jednego kontraktu, nawet największego. – Ale wiadomo też, że F-16 jest zdecydowanym faworytem w rywalizacji z samolotami Gripen i Mirage. W jednym z wywiadów użył pan określenia, że prezydent spełnił w USA rolę lokomotywy, do której trzeba teraz podczepić wagoniki, czyli realne inicjatywy, np. z dziedziny obronności i biznesu. – Mówiąc konkretne – jeśli była mowa o współpracy wojskowej, musimy przygotować konkretne plany i propozycje. I tak reformować siły zbrojne, aby za jakiś czas nasze wojsko w dającym się zauważyć ciężarze gatunkowym mogło wykonywać operacje bojowe u boku Stanów Zjednoczonych. – Czy warto inwestować w armię, żeby brać udział w operacjach międzynarodowych? – Dzisiaj po raz kolejny okazało się, że armia jest pierwszą instytucją budującą wiarygodność międzynarodową państwa. Po 11 września największym priorytetem dla Ameryki jest bezpieczeństwo. A tego bezpieczeństwa broni armia amerykańska. Więc jeżeli chcemy być ważnym partnerem dla USA, musimy z tą armią współpracować. – Czy to się opłaca? – Oczywiście, że się opłaca. Jeżeli jesteśmy ważnym partnerem w tym, co jest najważniejsze dla naszego partnera, to jesteśmy ważnym partnerem w każdej dziedzinie. Jeżeli Polska zastanawia się, jak pomóc Ameryce w dziedzinie bezpieczeństwa, to nie w wyniku szlachetnej, naiwnej, młodzieńczej ambicji, tylko jest to rodzaj interesu. Polska pożyteczna dla Ameryki ma być Polską mocną, bo wtedy będzie bardziej pożyteczna. A mocna jest wtedy, kiedy rozwija gospodarkę. To wiemy my, to wiedzą Amerykanie. – A jak to wpływa na stosunki z Europą? – Bardzo dobrze. Europie są potrzebne dobre stosunki z USA. Co dzisiaj jest istotą pewnego rozdrażnienia w stosunkach amerykańsko-europejskich? Z punktu widzenia Ameryki wygląda to tak: ci Europejczycy nie są w stanie zorganizować się do rzeczy, które dla nas są najważniejsze, jak np. sprawne prowadzenie akcji militarnych. Mówią coś o wspólnej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 30/2002

Kategorie: Kraj