Dogrywka do jednej bramki

Dogrywka do jednej bramki

To PZPN, a nie minister Drzewiecki, wyciągnął asa z rękawa. Wizja utraty Euro 2012 chyba jednak przeraziła stronę rządową Weekend w III polskiej wojnie futbolowej walczące strony spożytkowały zgoła odmiennie. Strona ministerialna (rządowa, trybunałowa, platformerska – wszystko tu pasuje) postawiła na groźby i popisy oratorskie. Strona PZPN-owska skupiła się raczej na myśleniu, koncypowaniu. Aż wykoncypowała. Najpierw jednak zimny prysznic oblał tych, którzy nie muszą kochać władców polskiego futbolu, ale kochają sam futbol. Bo pod znakiem zapytania stanęły nie tylko mecze drużyny narodowej z Czechami i Słowacją, ale również gra Lecha Poznań w grupowej fazie Pucharu UEFA, wywalczona po przecudownym meczu z Austrią Wiedeń. Przecudownym, ale premier Donald Tusk, nie bacząc na to wszystko, grzmiał, że trzeba jednak „zaorać”, że polski futbol to za dużo patologii w jego otoczce i kibicowaniu także. Jakby zapomniał, że sam był aktywnym szalikowcem Lechii Gdańsk. Zgrozę wywołały słowa premiera: „Co nam po eliminacjach, które będziemy przegrywali?”. Potem już na szczęście głosu nie zabierał, bo być może został uszczęśliwiony zwycięstwem, i to wyjazdowym, ukochanej Lechii nad Arką Gdynia w historycznych dla tego zestawu, bo pierwszych w ekstraklasie, derbach Trójmiasta. Z kolei wicepremier Grzegorz Schetyna, o ile w piątek tylko delikatnie poparł Tuska, o tyle w niedzielę już z całkiem grubej rury zapowiedział, że nie popuści w tej wojnie, że wobec PZPN nie będzie taryfy ulgowej. Oliwy do ognia dolała obawa o Euro 2012. Kurator Robert Zawłocki zapewnił otóż, że nie istnieje zagrożenie dla polsko-ukraińskiej formuły Euro 2012, ponieważ nie ma to nic wspólnego z trwającą wojną. Tak jakby na lekcjach fizyki nie uczył się o naczyniach połączonych. Dobrze więc, że szybko nadeszło wyjaśnienie z UEFA. William Gaillard, jej wysoki działacz, oznajmił, że jak może nie być zagrożenia, skoro cała operacja bazuje na współpracy krajowego związku piłkarskiego z krajowym rządem, a w Polsce na tej linii doszło przecież do poważnego konfliktu! W tej sytuacji Hryhory Surkis, szef ukraińskiego futbolu, główny architekt planu wspólnego Euro, nie omieszkał pod adresem premiera Tuska i jego otoczenia skierować słów w stylu „nieprzewidywalni, nieodpowiedzialni, kompromitacja”… As w rękawie PZPN Wizja utraty Euro 2012 chyba jednak przeraziła stronę rządową, gdyż od poniedziałku gra, a w zasadzie szybka dogrywka, toczyła już tylko do jednej bramki. Właśnie poniedziałek pokazał, że strona PZPN odbyła solidne treningi i odprawy taktyczne. Jej as w rękawie polegał na wskrzeszeniu komisji czterostronnej, tylko w nieco innym składzie niż za czasów zamachu PiS-owskiego ministra sportu, Tomasza Lipca, na PZPN. Wtedy za rozładowaniem napięcia stały autorytety prezydentów Seppa Blattera z FIFA i Lecha Kaczyńskiego. Teraz Blattera tego typu rozwiązanie także zadowoliło. A te cztery strony to: przewodniczący prof. Michał Kleiber (doradca prezydenta Kaczyńskiego, prezes Polskiej Akademii Nauk), Adam Giersz (rzecznik ministra sportu, Mirosława Drzewieckiego), Jerome Champagne (FIFA) i David Taylor (UEFA). Takich czterech zamiast jednego kuratora, taki zbiorowy kurator. Już nie liczył się „westernowy” termin: poniedziałek, 6 października, „w samo południe”, narzucony w ultimatum FIFA. Kurator Zawłocki, min. Drzewiecki i ich protektorzy znaleźli się w zdecydowanym odwrocie. Tym bardziej że Romana Troicka-Sowińska, sekretarz Trybunału Arbitrażowego przy PKOl, poinformowała, że Zawłockiego nie było na liście mogących objąć funkcję kuratora. Za ten przeciek została zresztą odwołana, przy czym szef Trybunału, Zygfryd Siwik, wyjaśnił, że nastąpiło rozszerzenie listy uprawnionych, z pięciu do dziewięciu osób. Pani Roma na to, że pierwsze słyszy. Więc co? Czyżby Zawłockiego dopisywano naprędce, dopiero kiedy minister już rozkręcił machinę? Tomaszewskiego wymarsz ze studia By jakoś ratować twarz, a może faktycznie ze względu na napięte terminy członków komisji czterech, min. Drzewiecki oznajmił, że będzie ona działać nie od wtorku, lecz po raz pierwszy zbierze się w piątek, w… Zurychu, i dopiero wtedy zostanie do Trybunału skierowany wniosek o odwołanie kuratora. W FIFA nikt się tym poślizgiem na szczęście nie przejął, a tytuły i komentarze prasowe swą poetyką zdecydowanie nawiązywały do klimatów wojennych. Pisano o „wojnie siedmiodniowej”, „wojnie tygodniowej”, o „wywieszeniu białej flagi przez stronę rządową”, o tym, że „Mirek dał się ograć jak dziecko”. Aleksander Kwaśniewski w telewizyjnej „Kropce nad i” dał do zrozumienia, że doszło

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 42/2008

Kategorie: Kraj