Dokąd zmierza Turcja?

Dokąd zmierza Turcja?

Po referendum konstytucyjnym widmo islamizacji krąży nad Bosforem

To przełom w historii współczesnej Turcji. W referendum obywatele zaakceptowali 26 rządowych poprawek do konstytucji. Głosowanie ujawniło jednak ostre podziały w społeczeństwie jedynego islamskiego kraju NATO.
Komentatorzy wskazują, że po referendum Turcja stała się najbardziej demokratyczna w swoich dziejach, a dokonane zmiany skrócą Ankarze drogę do Unii Europejskiej. Istnieją jednak obawy, że świeckie fundamenty republiki zostaną zniszczone, nad Bosforem zatriumfują mułłowie, a rozległy i ludny kraj na styku Azji i Europy padnie łupem islamistów. Z całą pewnością wynik referendum jest zwycięstwem premiera Recepa Tayyipa Erdogana, przywódcy umiarkowanie islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Niektórzy uważają, że szef rządu, który poprzez referendum skruszył potęgę generałów i sędziów, zmieni się w twardego autokratę. Komentator Mehmet Yilmaz wieszczy na łamach dziennika „Hurriyet”: „Nikt nie stanie Erdoganowi na drodze. Turcja zobaczy teraz serię przedsięwzięć, które przemienią go w Putina”.
W referendum, które odbyło się 12 września, Turcy opowiedzieli się za całym pakietem zmian. Nie było możliwości głosowania na poszczególne poprawki. Większość z nich ma charakter modernizujący i demokratyzujący. Poprawki te dają lepszą gwarancję równości płci, rozszerzają prawa pracownicze, zezwalają pracownikom na członkostwo w więcej niż jednym związku zawodowym, legalizują strajki mające podłoże polityczne, pozwalają państwu na wspieranie upośledzonych grup społecznych. Ale zmiany w konstytucji mają przede wszystkim złamać władzę wojskowych i sędziów, strażników świeckości republiki.
Po I wojnie światowej Turcję przed ostateczną katastrofą i rozpadem ocalił gen. Mustafa Kemal Pasza, który przeprowadził rozległe, wręcz drakońskie reformy. Konstytucja z 1923 r. stanowiła, że kraj jest republiką świecką. Religię, przeważnie islam, uznano za prywatną sprawę obywateli, których najważniejszym obowiązkiem ma być posłuszeństwo wobec państwa. Wprowadzono prawdziwy kult państwa, które ignorowało różnice etniczne i religijne w społeczeństwie, tradycje i obyczaje. Na straży sekularystycznego charakteru republiki stoją urzędnicy państwowi, sędziowie oraz armia. W ciągu 60 lat tureccy generałowie w obronie dziedzictwa kemalizmu dokonali czterech zamachów stanu. Po raz ostatni w 1980 r. Aresztowano wtedy i poddano torturom tysiące ludzi. Wojskowi narzucili krajowi konstytucję, która gwarantowała im bezkarność za popełnione zbrodnie.

Generałowie i sędziowie

z niechęcią odnoszą się do partii AKP, sprawującej władzę od 2002 r. W marcu 2008 r. o mało nie doszło do jej rozwiązania. Trybunał Konstytucyjny tylko niewielką większością odrzucił wniosek o delegalizację AKP i pozbawienie stanowisk jej czołowych dygnitarzy, w tym premiera Erdogana i prezydenta Abdullaha Güla. Prokurator oskarżał to ugrupowanie o dążenie do islamizacji kraju.
Premier Erdogan postanowił wziąć odwet. W 550-osobowym parlamencie nie miał większości, aby dokonać zmian w konstytucji, postanowił więc rozpisać referendum w tej sprawie. Kampania była ostra. Ugrupowania opozycyjne, a zwłaszcza Republikańska Partia Ludowa (CHP), twierdziły, że rząd dokonuje pełzającej islamizacji państwa. Na billboardach wyborczych CHP można było dostrzec postać w czadorze i napis: „Głosuj Nie, jeśli nie chcesz zostać zmuszona do ubierania się jak mniszka”. Ale rządowe poprawki konstytucyjne zyskały poparcie 58% obywateli.
Nie przypadkiem referendum urządzono dokładnie w rocznicę wojskowego puczu z 1980 r. Erdogan i jego partia pragnęli w ten sposób symbolicznie położyć kres długoletniej dominacji generałów w polityce. Zmiany konstytucji przewidują, że wojskowi będą mogli zostać wreszcie pociągnięci do odpowiedzialności za zbrodnie popełnione podczas swych rządów. Oficerowie usunięci z armii za poglądy polityczne, czyli przeważnie islamiści, otrzymali obecnie możliwość odwoływania się na drodze prawnej. Sądy wojskowe nie będą już mogły sądzić osób cywilnych, podczas gdy wojskowi w sprawach związanych z konstytucją i bezpieczeństwem państwa odpowiedzą przed sądami cywilnymi. Od razu po referendum represjonowani podczas militarnych rządów zaczęli składać skargi przeciw dawnym dręczycielom.
Rozszerzono uprawnienia parlamentu. Deputowani zatrzymają swe mandaty, nawet gdy ich partia zostanie rozwiązana. Rząd zwiększył wpływ na obsadę Trybunału Konstytucyjnego oraz Rady Sędziów i Prokuratorów. Do tej pory, jak podkreśla prawnik Osman Cen, do tych gremiów „awansowali tylko kemaliści, co utrwalało ich militarystyczną mentalność”.
Premier Erdogan będzie miał niełatwe zadanie, referendum bowiem ujawniło ostre podziały w społeczeństwie. Przeciwko rządowym poprawkom opowiedzieli się intelektualiści, mieszkańcy wielkich miast – Stambułu i Ankary oraz w ogóle populacja wybrzeży Morza Śródziemnego i Egejskiego, która przyjęła zachodni styl życia i lęka się fanatycznych mułłów. Architekt Mete Goktug, głosujący „nie”, tak uzasadniał swój wybór: „Rząd z całą pewnością ma ukryte zamiary. Istnieją prawa w naszym systemie, które nie powinny być zmienione. Rząd jednak chce zmienić przynajmniej jedno z nich, mianowicie to, które stanowi, że Turcja jest krajem świeckim”.
Zmiany w konstytucji poparła natomiast masowo

ludność Anatolii,

wieśniacy z interioru, gorliwi muzułmanie przestrzegający tradycyjnych obyczajów, dla których koncepcja państwa sekularystycznego jest obca. Z kolei Kurdowie na południowym wschodzie zbojkotowali głosowanie. Wezwała ich do tego uznawana za terrorystyczną Partia Pracujących Kurdystanu (PKK), która od 26 lat prowadzi walkę zbrojną o autonomię dla swego narodu. W sierpniu PKK ogłosiła rozejm, ostrzega jednak, że wznowi walkę 20 września, jeśli jej żądania nie zostaną spełnione. PKK, która ma bazy w północnym Iraku, domaga się wprowadzenia całkowicie nowej konstytucji, a także obniżenia 10-procentowego progu wyborczego do parlamentu, który wprowadzono po to, aby nie dopuścić do niego przedstawicieli Kurdów. Do bojkotu wzywała także legalna partia Kurdów Demokracja i Sprawiedliwość. „Turcja została faktycznie podzielona na trzy części”, napisał nazajutrz po referendum dziennik „Aksam”.
Komentatorzy zastanawiają się, jaką drogą podąży obecnie premier Erdogan. Przez osiem lat rządów AKP prowadziła politykę umiarkowaną. Erdogan otworzył swój kraj na rynki Iranu i innych państw regionu, popierał inicjatywę gospodarczą. Doprowadziło to do imponującego wzrostu ekonomicznego, który jednak nie spowodował spadku bezrobocia, natomiast zadłużenie Ankary rośnie. Rząd przyznał więcej praw kobietom, złagodził politykę wobec Kurdów, poszerzył swobody obywatelskie. A jednak opozycja, intelektualiści i wojskowi obawiają się, że Erodogan będzie rządził jak tyran, zislamizuje kraj, wprowadzi prawo szarijatu. Szef rządu znany jest przecież z wybuchów gniewu i skłonności do podejmowania arbitralnych decyzji. Polityczni oponenci mówią o nim szyderczo:

„nasz sułtan”.

Nie ulega wątpliwości, że sukces w referendum zapowiada zwycięstwo AKP w wyborach do parlamentu, które odbędą się w lipcu 2011 r. Krytycy wskazują, że w niektórych miasteczkach rządzonych przez AKP władze wprowadziły zakaz sprzedaży alkoholu lub usiłowały zmusić ludzi do postu podczas ramadanu. Rząd odpowiada, że to incydentalne przypadki i o żadnej islamizacji kraju nie może być mowy.
Według większości publicystów nie ma powodów do obaw. Ankara prowadziła przez ostatnie lata rozsądną politykę. Turcja rozpoczęła w 2005 r. rozmowy akcesyjne z UE. Utkwiły one w martwym punkcie, jednak rząd Erdogana podkreśla, że chce wprowadzić kraj do UE. W niektórych państwach Unii perspektywa członkostwa Turcji budzi trwogę – istnieją poważne obawy, że przyjęcie tego odmiennego cywilizacyjnie, gospodarczo i kulturowo, ludnego kraju rozsadzi Unię Europejską, i tak mającą kłopoty z integracją. Przeciwne przyjęciu Turcji są Niemcy, które w zamian proponują Ankarze uprzywilejowane partnerstwo.
Niektórzy politycy zwracają uwagę, że bez Turcji, będącej ważnym graczem na arenie międzynarodowej, dysponującej liczną i sprawną armią, UE zostanie całkowicie zmarginalizowana przez Stany Zjednoczone, Rosję i rosnące w potęgę Chiny. Erdogan, mający w perspektywie Europę, raczej nie pozwoli sobie na sojusz z mułłami i islamizację kraju. Jeśli jednak Unia odepchnie Ankarę, wiele może się zdarzyć. Lakier kemalizmu na muzułmańskiej, tradycyjnej tożsamości Turcji jest cienki i łuszczy się coraz silniej. Islamiści, wspierani przez AKP, powoli zdobywają kluczowe pozycje w aparacie państwowym.
Pytanie, jak na rozwój sytuacji zareagują generałowie. W ostatnich latach wojskowi, długo sterujący z ukrycia polityką, trzymają się na uboczu. W lutym br. policja zabrała jednak na przesłuchanie 49 aktywnych i emerytowanych wysokich rangą oficerów, podejrzanych o planowanie przewrotu.
20 wojskowych aresztowano. Już dwa lata toczy się dochodzenie w sprawie domniemanej tajnej organizacji, w której oficerowie, kemaliści oraz szefowie gangów przestępczych rzekomo połączyli siły, aby doprowadzić do rozruchów. Podobno armia miała wtedy interweniować i zaprowadzić porządek. Obecnie nic nie wskazuje na to, aby wojskowi zamierzali podjąć próbę zamachu stanu. Ale w umysłach wielu Turków wciąż tkwi obawa przed puczem.

________________________________________
Republika Turcji

Ludność – 74,8 mln
Powierzchnia – 779.452 km kw.
Stolica – Ankara
Największe miasto – Stambuł
Dochód narodowy na jednego mieszkańca – 9349 dol.
Narodowości: Turcy – 65%, Kurdowie – 19%, Tatarzy Krymscy – 7%, Arabowie – 2%, Azerowie – 1%
Wyznania: muzułmanie, gł. sunnici – 99% (statystyki oficjalne nie wyróżniają alewitów i traktują ich jako sunnitów; szacuje się, że alewici stanowią 25-30% populacji Turcji)

Wydanie: 2010, 38/2010

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy