Dolce vita Sadurskiej

Dolce vita Sadurskiej

Ilekroć spojrzymy na Małgorzatę Sadurską, pojawia się ta sama myśl: człowiek może wyjść z PiS, ale PiS z człowieka nie wyjdzie. Patrzysz i widzisz kogoś od o. Rydzyka i nadzorcę Dudy z ramienia partii. PiS wiele od niej wymagało, ale też szczodrze zapłaciło. W myśl hasła, że kasa państwa i kasa partii to ta sama kasa. Sadurska dostała złoty fotel członka zarządów PZU i PZU Życie. Zarobki ma z sześcioma zerami. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” Sadurska szpanuje takimi terminami jak bancassurance, assurbanking czy stand-alone. Jak na cztery lata pracy za bańkę rocznie, to mizerny urobek. Równie skromny jest jej dorobek myślowy. Powiedzieć: „Działamy jak jedna drużyna, w której wszyscy zawodnicy wygrywają”, to zakpić sobie z tysięcy pracowników ubezpieczyciela i z ich zarobków. Sadurska boleje też nad wzrostem szkodowości w ubezpieczeniach na życie. No cóż, za rządów PiS więcej Polaków umiera i trzeba płacić świadczenia. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 40/2021

Kategorie: Aktualne, Przebłyski