Z dopalaczami jak z wiatrakami

Z dopalaczami jak z wiatrakami

W trwającej półtora roku wojnie z dopalaczami państwo więcej bitew przegrało, niż wygrało Półtora roku temu rząd Donalda Tuska wydał wojnę dopalaczom, imitującym w działaniu i w skutkach narkotyki. Dziś sklepy sprzedające dopalacze powracają, pojawiają się wciąż nowe substancje, a Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił warunkowo zakaz sprzedaży kilku „produktów kolekcjonerskich” (tak rejestrowane były dopalacze). Główny inspektor sanitarny nie udowodnił szkodliwości ich działania. Środki nadzwyczajne 2 października 2010 r. na polecenie minister zdrowia Ewy Kopacz sanepid w asyście policji zamknął w Polsce 1378 sklepów sprzedających dopalacze. Wcześniej media donosiły o przypadkach ciężkich zatruć, poważnie zagrażających zdrowiu, a nawet życiu. Z raportu konsultanta krajowego w dziedzinie toksykologii klinicznej wynikało, że w 2010 r. ponad 350 interwencji medycznych było spowodowanych prawdopodobnie zażyciem dopalaczy. W czerwcu w Krakowie 26-letni mężczyzna po przyjęciu środka o nazwie Amphibia trafił do szpitala i mimo kilkugodzinnej reanimacji zmarł. Później okazało się, że miał kłopoty z sercem. Tak jak 20-latek z Łodzi. Pobudzonego odstawili na izbę przyjęć koledzy, kilka godzin później już nie żył. Badania toksykologiczne potwierdziły jedynie obecność substancji odurzających, ale nikt nie stwierdził ich związku przyczynowego ze zgonami. Ekspertyzy zakładu medycyny sądowej poza odnotowaniem obecności butanolu, składnika tabletek ecstasy (zakazanych w całej Europie), nie dostarczyły prokuraturze dowodów, które uzasadniałyby postawienie dystrybutorom zarzutów rozprowadzania niebezpiecznych produktów. W grudniu 2010 r. śledztwo zostało umorzone. Świadkowie mówili, że mieszkaniec Krakowa chciał popełnić samobójstwo, przed śmiercią wyznał, że dopalacze przedawkował świadomie. Importerzy i właściciele sklepów zagrozili państwu wytoczeniem procesów o odszkodowania, jeśli okazałoby się, że zostały one zamknięte z naruszeniem prawa. Do Głównego Inspektoratu Sanitarnego wpłynęło prawie 600 odwołań. Zakaz łamany bezkarnie GIS usprawiedliwia się, że uchylenie zakazu dotyczy kilku nieprzebadanych jeszcze substancji i tylko dwóch sklepów – jednego w Koszalinie, drugiego w Olsztynie – którym nie zdążył przedstawić badań, a decyzja sądu nie podważa zasadności podjęcia radykalnych działań. Co więcej, wyrok potwierdza, że były one legalne. Jeżeli istniało podejrzenie narażenia konsumentów na utratę zdrowia, sanepid mógł zamknąć sklepy jeszcze przed wykazaniem, że dane substancje są szkodliwe. Na domniemanie szkodliwości ma 18 miesięcy. Później musi przedstawić fakty. A fakty są takie, że sklepy zamknięto z powodu jednego środka o nazwie Tajfun, co wykorzystał m.in. Dawid Bratko, zwany królem dopalaczy. Już następnego dnia po urzędowym zamknięciu sklepu zerwał plomby i wszedł do środka, bo, jak mówił, zakazanego Tajfuna tam nie ma. W obecności policjantów i inspektora sanitarnego obsłużył dwóch klientów. Jeden z nich publicznie oświadczył, że nabył produkt kolekcjonerski i nie zamierza go spożywać. Będzie trzymać w domu. Trzy dni później łódzki sąd nie przychylił się do wniosku prokuratury o areszt tymczasowy dla Bratki. Prokuratura groziła, że wniesie zażalenie, ale miesiąc później z tego zrezygnowała. Dawid Bratko początkowo zapowiedział zerwanie z dotychczasowym biznesem. W styczniu 2011 r., podczas pucharu świata w skokach narciarskich, zwołał w Zakopanem konferencję prasową. – Ze smart shopami koniec – oświadczył i stwierdził, że teraz będzie handlował legalnym napojem energetyzującym, a zyskiem ze sprzedaży podzieli się z „wybitnie zdolną młodzieżą”. Kilka tysięcy puszek miał przekazać młodemu skoczkowi, Łukaszowi Rutkowskiemu (Polski Związek Narciarski nie potwierdził współpracy). Ale już w marcu smart shopy wróciły do Łodzi. Pod halą, gdzie odbywały się targi edukacyjne, na których promowały się szkoły, ktoś rozdawał ulotki z informacją, że będzie „wielkie wietrzenie magazynów” i 70-procentowe rabaty. Pod adresem sklepu było biuro Dawida Bratki. Policja żadnych kroków w związku z tym nie podjęła. W pierwszych dniach po zamknięciu smart shopów w Łodzi było 45 zerwanych plomb. Wobec handlarzy łamiących zakaz nie zapadł żaden wyrok. W Czechach, gdzie zliberalizowano prawo w przypadku narkotyków pochodzenia naturalnego, w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy za kratki trafiło kilku handlarzy dopalaczami, w tym dwóch Polaków. Środki zastępcze Nie ma dopalaczy. Są produkty zastępcze. Mefedron, kiedyś składnik substancji psychoaktywnych, dziś z powodzeniem funkcjonuje na rynku samodzielnie. Pisaliśmy o tym już w ubiegłym roku („Drugie życie dopalaczy”, „Przegląd” 30/2011). Europejskie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2012, 2012

Kategorie: Kraj