Dostali wędkę, dali radę

Dostali wędkę, dali radę

Dzięki bezpłatnym kursom programowania byli wychowankowie domów dziecka i rodzin zastępczych stają na nogi i nabierają wiary w siebie

Ojciec pojawiał się i znikał, ale przeważnie pił – zaczyna swoją opowieść 19-letni Piotrek. – Któregoś dnia, kiedy matka odbierała mnie z wyjazdu szkolnego, przywitała mnie zdaniem: „Ojciec się zabił”. Miałem wtedy dziewięć lat.

Ciąg dalszy wydaje się do bólu przewidywalny: picie matki, zaniedbania, zabranie z domu, rodzina zastępcza. Ale potem uczący się w technikum Piotrek dostaje szansę udziału w kursie, który ujawnia jego ponadprzeciętne zdolności. Zdaje wszystkie egzaminy, a po dwóch i pół miesiąca dostaje propozycję pracy w dużej firmie. Historia jak ze współczesnej bajki.

Podobne wrażenie ma się, słuchając 23-letniej Ani, też wychowanki rodziny zastępczej. – Nie wierzyłam, że sobie poradzę. Bałam się, że ktoś się dowie, skąd jestem, i usłyszę, że to nie moje miejsce, że mi się to nie należy – mówi Ania, od niedawna pracująca jako programistka. – Teraz już tak nie uważam.

Choć opowieści Ani i Piotrka brzmią jak historyjki motywacyjne, ich bohaterowie są całkiem realni. A kurs, w którym uczestniczyli, jest inicjatywą Fundacji Możesz i Ty oraz firmy Coders Lab szkolącej programistów. Nie mówimy tu jednak o tym, że „chcieć, to móc”, ale o tym, że chcącym, żeby mogli, warto tworzyć odpowiednie warunki.

Wyrównać szanse

Pomysł polegał na zafundowaniu wychowankom domów dziecka i rodzin zastępczych kilkutygodniowego kursu programowania, żeby ułatwić im start. Cena podobnego kursu waha się od 4,5 tys. do kilkunastu tysięcy złotych od osoby.

– Coders Lab jest największą szkołą programowania w Polsce. Dwa i pół roku temu firma zdecydowała się podzielić trochę tym szczęściem z innymi i założyć fundację – opowiada Jakub Folczak z Możesz i Ty. – Skrzyknęliśmy się z innymi dużymi firmami, z którymi nasza współpracowała, i tak to się zaczęło. W poprzednich edycjach pula wynosiła 12 miejsc, prawie wszyscy pracują teraz w zawodzie. W tym roku chcielibyśmy, żeby kurs mogło skończyć 40 osób. Zależy nam, żeby o programie dowiedziało się jak najwięcej wychowanków.

Program jest adresowany do wychowanków domów dziecka i rodzin zastępczych w wieku od 19 do 26 lat, którzy właśnie zaczynają samodzielne życie. Po przejściu wstępnych kwalifikacji, składających się m.in. z testów predyspozycji matematycznych, podopieczni fundacji dostają stypendium w wysokości 1,5-2 tys. zł na czas trwania kursu, laptopa, własnego tutora i wsparcie psychologiczne. Poza samą nauką programowania uczestniczą w warsztatach z tzw. umiejętności miękkich – uczą się m.in., jak prowadzić rozmowę o pracę czy pisać CV. Po ukończeniu programu fundacja pomaga im w znalezieniu pierwszej pracy w zawodzie programisty.

Karolina Gadalska, koordynatorka projektu: – Chodziło nam o to, żeby dać szansę tym, którzy są najbardziej zagrożeni wykluczeniem z rynku pracy. Wykluczenie wynika z tego, że wychowankom pieczy zastępczej jest trudniej niż osobom z pełnych rodzin: mają dramatyczne historie życiowe, najczęściej brakuje im wsparcia bliskiej osoby. To wszystko przekłada się na brak umiejętności i wiary w siebie. Dlatego tak ważne jest, żeby zapewnić im jak najbardziej wszechstronne wsparcie – sam kurs nie załatwiłby sprawy. W zeszłym roku mieliśmy uczestników, którzy na kurs do Warszawy przyjechali z mniejszego miasta, gdzie właściwie nie wychodzili samodzielnie poza placówkę. Nagle musieli sobie poradzić z poruszaniem się w dwumilionowym mieście. I dali radę.

– Beneficjenci programu uczestniczą w tych samych kursach, w których biorą udział klienci komercyjni. Jeśli sami tego nie powiedzą, nikt nie wie, że wysłała ich fundacja – mówi Jakub Folczak. – Kursy są bardzo wymagające, ale dają solidne podstawy przygotowania do zawodu.

Co roku prawie 6 tys. wychowanków domów dziecka i rodzin zastępczych osiąga pełnoletność. Część uczy się dalej – do ukończenia 25 lat dostają od państwa nie więcej niż 500 zł miesięcznie na kontynuowanie nauki. Ci, którzy decydują się usamodzielnić od razu, mogą liczyć na jednorazowe wsparcie finansowe w wysokości od 1,5 tys. do ok. 4 tys. zł i mieszkanie. W praktyce jednak wysokość wsparcia jest uzależniona od długości pobytu w placówce opiekuńczej, a na mieszkanie trzeba czekać. Powiatowe centra pomocy rodzinie (PCPR), które wydzielają te środki, nie mają możliwości wystarczająco nadzorować i wspierać wchodzenia w dorosłość. Z kolei tzw. opiekunowie usamodzielniania, którzy teoretycznie odpowiadają za nie, często nie mają wystarczających kompetencji do pełnienia tej funkcji. Z kontroli NIK przeprowadzonej w 2015 r. wynika, że rzeczywistymi opiekunami usamodzielnienia nagminnie zostawały osoby przypadkowe.

W rezultacie wychowankowie domów dziecka i rodzin zastępczych są grupą szczególnie narażoną na bezrobocie, bezdomność czy konflikty z prawem. I, ostatecznie, na powielenie losu biologicznych rodziców, od których zostali zabrani. „Spośród blisko 1000 wychowanków, którzy podjęli próbę usamodzielnienia, 23% korzystało ze świadczeń pomocy społecznej, 31% zarejestrowało się w powiatowych urzędach pracy, 14% przerwało proces usamodzielnienia, a kolejne 14% wróciło do patologicznego środowiska, z którego wcześniej trafiło do pieczy zastępczej”, podaje NIK.

Widać więc, że kontynuowanie nauki oznacza dla byłych wychowanków domów dziecka i rodzin zastępczych życie za głodową stawkę. Jednak bez podniesienia kwalifikacji nie mogą oni liczyć na pracę lepiej płatną niż zasiłek dla bezrobotnych. „Często oferta pracy za najniższą dopuszczalną prawem stawkę nie jest opłacalna dla osoby bezrobotnej, gdyż jest niewiele wyższa od dochodów uzyskiwanych z innych źródeł, głównie z pomocy społecznej”, podaje raport. W efekcie ci młodzi ludzie pozbawieni realnego wsparcia państwa szybko przestają wierzyć, że mogą wyjść na prostą, i poprzestają na najgorzej płatnych pracach fizycznych, pozornie potwierdzając przekonanie, że są roszczeniowi.

– Panuje przeświadczenie, że byli wychowankowie domów dziecka i rodzin zastępczych to niewdzięczne, roszczeniowe osoby. My sami nie byliśmy na początku pewni, co z tego będzie – przyznaje Karolina Gadalska. – Ale okazało się, że kończą te kursy często z lepszymi wynikami niż klienci komercyjni. Wiedzą, że mogą nie mieć kolejnej takiej szansy.

Wiara

Osiągnięcie pierwszego zawodowego sukcesu – np. w postaci zdobycia nieźle płatnej pracy – nie tylko daje możliwość usamodzielnienia się, ale też zmienia myślenie o sobie. – Miałam poczucie, że jestem jakaś gorsza niż ci wszyscy inni, a to, co przeżyłam, mam wypisane na twarzy – mówi Ania. – Ale przeszłam przez wszystkie etapy, mimo że nie interesowałam się wcześniej programowaniem, a kurs był naprawdę trudny.

– Tego kursu nie przeszedłby każdy – podkreśla z satysfakcją Piotrek. – Nie można się poddawać.

„Było ciężko, ale ja dałem radę” i „nikt mi nie powie, że dostałem to za nic” – te zdania najczęściej pojawiają się w opowieściach beneficjentów projektu.

Karolina Gadalska: – Trafiają do nas wycofani, z poczuciem, że nic im się nie należy. A potem, w miarę przechodzenia kolejnych etapów projektu, rozwijają skrzydła, zaczynają wierzyć, że zasługują na to samo, co każdy inny.

Jest jednak jeszcze coś – historia Ani i Piotrka pokazuje nie tylko to, że warto inwestować w wyrównywanie szans, ale również to, że tzw. społeczna odpowiedzialność biznesu nie musi się składać wyłącznie z wielkodusznych jednorazowych gestów.

Jakub Folczak: – Firmy, które z nami współpracują, wiedzą, że finansują kursy przyszłych pełnowartościowych pracowników, z których umiejętności skorzystają także ich przyszli pracodawcy. Kurs wybrany przez beneficjenta fundacji trwa od dwóch do ośmiu tygodni. To osiem godzin dziennie, z egzaminami, testami i projektem końcowym. Ukończenie go kosztuje wiele pracy. Zapewniamy wprawdzie naszym podopiecznym wszystko, czego sami zapewnić sobie nie mogą, ale przejście tych etapów to już wyłącznie ich zasługa.


Fundacja Możesz i Ty prowadzi właśnie nabór do trzeciej edycji programu. Żeby zgłosić siebie lub wychowanka, wystarczy wejść na stronę mozeszity.pl. Zgłaszane osoby powinny mieć zaświadczenie o pieczy zastępczej i być w wieku między 19 a 26 lat.


Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 10/2019, 2019

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy