Dożywocie narkomana
Gdyby nie metadon, gryźliby ziemię. Ale wciąż słyszą, że gdy brakuje pieniędzy na chore dzieci, nie czas wydawać je na ćpunów Żona odeszła i zabrała córkę – mówi Piotr. – Zostałem sam w pustym mieszkaniu. Dopóki jeszcze coś w nim było, sprzedawałem za bezcen. Gotowałem kompot, brałem i sprzedawałem na “bajzlu”. Potem nie zostało już nic. Ma 43 lata, zaczął ćpać w latach 70. Od sześciu lat jest na metadonie. Słodki, lepki syrop. Metadon. Narkotyk. Każdy wypija swoją dawkę. Nie ma kopa, nie ma euforii, ale nie ma też przemożnego uczucia głodu, z którym budzili się każdego ranka, strachu, czy będzie kolejna działka. Nie ma gotowania kompotu, zdobywania słomy makowej, nie ma tego całego syfu, w którym, jak mówi z sarkazmem Tomek, gacie zmieniało się raz na pięć lat. Po pewnym czasie, po wypiciu, czują przypływ energii i to wszystko. Pocą się. Pot kropelkami spływa z czoła, ręce robią się wilgotne. Tyją. Objaw uboczny? Może i tak, ale to przede wszystkim efekt tego, że normalnie jedzą. Organizm nadrabia stracone lata niedojadania, kiedy nie głód jedzenia, lecz narkotyku był najważniejszy. Większość z nich to pokolenie hipisów z końca lat 60., początków 70. Mają za sobą co najmniej kilkanaście lat ćpania. Niektórzy ponad dwadzieścia. Średnia wieku ok. czterdziestki. Bilans strat Dlaczego ćpali? Tego pytania już sobie nie zadają. Może nigdy nie zadawali, a może nie próbowali znaleźć odpowiedzi. Z ciekawości? Taka była moda? Starsi koledzy też to robili. Wszystkie odpowiedzi są tak samo prawidłowe, jak i błędne. Tylko Jacek, najmłodszy, 26-letni, mówi, że to był jego sposób na problemy. Ale one, tak naprawdę, zaczęły się później, nakręcały je narkotyki. Tylko, że życie sprowadzone do krótkich odcinków pomiędzy kopem, stanem spokoju i niepokojem aż do następnej działki, nie sprzyjało rozwiązywaniu czegokolwiek. Brnęli dalej. Pogubili po drodze niemal wszystko. Małżeństwa się porozpadały, dzieci dorosły, rodzice odeszli, z pracy ich wyrzucono. Janusz, 42 lata, zaczynał chyba jeszcze w podstawówce. Miał przerwę blisko 12 lat. Wrócił do nałogu. Właściwie sam nie wie dlaczego. Cztery lata na metadonie. Tomek, 45 lat. Ćpał, pił, początkowo nie przeszkadzało mu to w życiu. Skończył studia, ożenił się. Potem wszystko się skomplikowało. Rozwód, zerwane stosunki z rodziną. Od roku na metadonie. Na Zachodzie metadon jest stosowany w terapii od blisko 50 lat. To doustny środek, narkotyk, stosowany głównie po to, by zapobiegać zakażeniu wirusem HIV, ale podawany także tym, którym medycyna nie może już pomóc. Wszyscy metadonowcy mają za sobą dziesiątki detoksów, pobytów w ośrodkach, czasem nawet dłuższe lub krótsze okresy abstynencji – Wiesz, człowiek podejmował próby, bo jakoś chciał sobie poradzić z tym syfem, ale to wszystko było bezskuteczne. Po detoksie, ośrodku, wychodziło się i ćpało znowu – mówi Tomek. – Nie udawało nam się żyć bez narkotyku. Klęska czy mniejsze zło? – Naszym celem jest, by ludzie się nie kłuli – mówi dr Karina Chmielewska, ordynator oddziału detoksykacji Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie – Ten program nie wyklucza jednak wyleczenia. Są osoby, które zgodnie ze swoimi planami, stopniowo zmniejszały dawki metadonu, by dojść do zera i rozpocząć życie od nowa. Nie wiem, jakie są ich dalsze losy. Kilka osób wróciło do nałogu i znowu jest w programie. Program wystartował w Warszawie w początku lat 90. na prawach eksperymentu. Ministerstwo nie bardzo wiedziało, jak powinien wyglądać i czy w ogóle warto się w to angażować na stałe. Co pół roku, kiedy dr Chmielewska występowała o kolejny przydział metadonu, sytuacja robiła się nerwowa. Ustawa o zapobieganiu narkomanii nie przewidywała leczenia substytucyjnego. Metadon nie był zarejestrowanym w Polsce środkiem. Sprowadzano go na potrzeby programu, prowadzonego początkowo w dwu ośrodkach, przy Instytucie na Sobieskiego i szpitalu na Nowowiejskiej w Warszawie. Początkowo programem objętych było kilkadziesiąt osób, obecnie kilkaset. Oprócz Warszawy prowadzone są m.in. w Krakowie, Zgorzelcu, Chorzowie, Lublinie. Wielu lekarzy głośno protestowało. Dawać narkomanom narkotyki! To nieetyczne! To klęska! Leczenie możliwe jest wyłącznie dzięki całkowitej abstynencji – argumentowali. Co jednak zrobić z tymi, którym leczenie nie pomaga, którzy bez narkotyku, chociażby w najmniejszej dawce, żyć nie potrafią? Co z wirusem HIV? Dziś metadon









