Dryfowanie polskiej nauki

Dryfowanie polskiej nauki

Niedawno na łamach „Polityki” ukazał się wywiad z prof. Stanisławem Mazurem, rektorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. W wywiadzie tym rektor nie tylko trafnie wskazuje słabe punkty nauki polskiej, ale też docieka ich przyczyn, przewiduje konsekwencje w przyszłości i sugeruje działania zaradcze. Wydawać by się mogło, że „Polityka” czytana jest w środowiskach naukowych, więc wywiad i postawione w nim tezy spotkają się z szerokim odzewem. Nic takiego się nie stało. A szkoda. Oczywiście są gorące, doraźne tematy – wojna na Ukrainie, coraz brutalniejsza kampania wyborcza (choć termin wyborów jeszcze nieznany), premier bijący rekordy chamstwa. Czymże bowiem, jak nie okropnym chamstwem i oszczerstwem było chociażby lekko rzucone zestawienie Prigożyna i grupy Wagnera z Tuskiem i „grupą Webera”? Z innej beczki: kompletny niewypał Igrzysk Europejskich i rozważania, ile to coś kosztowało. A to znów wieszcz Jackowski ma okropne wizje nadchodzącej katastrofy (i Onet znów te brednie bezkrytycznie upowszechnia w swoim serwisie). No, dzieje się. Kto by w takim ciekawym czasie przejmował się kondycją nauki?

W odróżnieniu jednak od tego, z czym mamy do czynienia na bieżąco, co ważne jest może na dziś, może nawet na jutro, kondycja polskiej nauki i szkolnictwa wyższego jest ważna na dziesięciolecia. Pomijam już sławny cytat z Jana Zamoyskiego, że „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”, który każdy zna (choć często przypisuje innemu autorowi), ale mało kto wyciąga z niego jakiekolwiek wnioski. Takie będą nasze elity intelektualne jutro i pojutrze, jakie są uniwersytety dziś. Nie o elity jako takie wszak chodzi. Od dzisiejszego poziomu nauki polskiej w perspektywie lat zależeć będzie innowacyjność i konkurencyjność naszej gospodarki, a w konsekwencji także poziom życia obywateli oraz, co szczególnie teraz ważne, siła naszej armii.

A jakie są nasze uniwersytety, każdy widzi. No, może nie każdy. Ale każdy, kto zagląda do międzynarodowych rankingów uniwersytetów. Gdy tam zajrzy, zobaczy, że najlepsze polskie placówki w światowych rankingach plączą się w trzeciej lub czwartej setce (w jednym z rankingów jeszcze niżej), wyprzedzane nie tylko przez najlepsze uniwersytety amerykańskie, brytyjskie czy niemieckie, ale również przez dziesiątki uniwersytetów z krajów zaliczanych niegdyś do Trzeciego Świata. Czy ktoś próbował dociec, dlaczego tak jest? Nie ma podstaw, by twierdzić, że polscy naukowcy lub studenci z natury są głupsi od zagranicznych kolegów. Przeciwnie. Gdy pracują lub studiują na dobrych zagranicznych uczelniach, w niczym nie ustępują miejscowym. Z całą pewnością to nie materiał ludzki powoduje, że nauka polska ustępuje nauce zagranicznej, a co więcej, że dystans między nauką polską a zagraniczną zamiast się zmniejszać, z każdym rokiem rośnie i z każdym rokiem trudniej go nadrobić.

Zamiast dobrze lokować pieniądze w najlepszych ośrodkach naukowych i najwartościowszych badaniach, mnoży się marne publiczne szkoły wyższe, prowincjonalne uniwersytety, mnoży się marną, źle opłacaną kadrę naukową, pozorującą (czasem nieświadomie, ale to jeszcze gorzej!) pracę naukową. Marni profesorowie na marnych uczelniach produkują jeszcze marniejszych doktorów i doktorów habilitowanych. Gdybyż jeszcze rządzili marksiści, można by podejrzewać, że oni naprawdę wierzą, że ilość przechodzi w jakość. Otóż nie przechodzi, szczególnie w nauce. Dwa tuziny półgłówków nie stworzą tyle samo, ile tuzin mędrców! Co więcej, tak jak marny pieniądz wypiera pieniądz lepszy (jak to odkrył swego czasu Kopernik), również rzesze marnych uczonych wyprą uczonych lepszych. To oni będą recenzować, promować, popierać lub krytykować. Oni będą pisać marne prace, których zalew już dziś jest przerażający, obniżać standardy badań naukowych i poziom nauczania. To oni będą dostarczać władzy argumentów, wspierając ją swoimi opiniami, ekspertyzami.

„Przegląd” czyta wielu pracowników nauki. Zachęcam do dyskusji. Spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego nauka polska znajduje się w tym miejscu, w którym obecnie się znajduje. A w którym? Popatrzmy na międzynarodowe rankingi.

Wydanie: 2023, 28/2023

Kategorie: Felietony, Jan Widacki

Komentarze

  1. jacekq.pl
    jacekq.pl 15 lipca, 2023, 14:27

    Poglądy, oceny i diagnozy Pana Profesora podzielam w 99%. Nie tylko się z nimi zgadzam, ale zbieżne są one z moimi wieloletnimi obserwacjami katastrofalnej degrengolady … no właśnie czego? I tutaj jest ten jeden procent. Uważam otóż, że w istocie chodzi o elity jako takie, o ich rolę w funkcjonowaniu społeczeństwa i państwa i o ich odpowiedzialność za przyszłość. Oglądałem niedawne wspaniały film produkcji Bhutan „Lunana. Szkoła na końcu świata”. Pada w nim dwukrotnie jedno zdanie, które mi, niegdyś nauczycielowi akademickiemu, głęboko zapadło w pamięć. Brzmi ono: „nauczyciel dotyka przyszłości”. Uczniów oczywiście. A nauczyciel przecież – to elita elit, przynajmniej tak powinno być. Przyczyny degrengolady polskich elit to nie tylko globalizacja, technologiczne tsunami zwłaszcza w obszarze przepływu informacji. To także element rewolucji Kaczyńskiego – świadome działanie wymiany elit polskiego społeczeństwa we wszystkich możliwych obszarach i w najkrótszym czasie. I jeżeli w dobie postprawdy, dobie „homo videns (Sartori)” elity, przez swoją gnuśność lub oportunizm ustąpią przed postelitami to rodzi się pytanie,. czy dalej zasługują na miano elit. Publicystykę Pana Profesora zaliczam oczywiście do frontu walki dobra ze złem.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy