Duch w płacie skroniowym

Duch w płacie skroniowym

Za nami kilka wietrznych dni, które – oprócz bólu głowy – przyniosły globalne usprawiedliwienie dla po prostu wszystkiego. Kłótliwego nastroju, niecierpliwości, spóźnienia, nienapisania i nieposprzątania. Odmówienia, zerwania, serii wrogich esemesów, zakalca – i już czuję się jak ktoś, kto wycina z gazety słówka, żeby wykonać „zabawny” kolaż na czyjeś urodziny. Więc ups. Nadal wieje. Trochę mnie to usprawiedliwia.

Oprócz demontażu emocji wiatr przynosi fabularne sny i coś jak wstydliwe tęsknotki, które chowamy na granicy snu – tęsknotki za „tajemnicą”. Virginia Woolf w eseju o chorowaniu zauważyła, że nawet zwykła grypa może sprawić, że zwrócimy się w stronę duchowości. Czego, przepraszam? DUCHOWOŚCI? Od razu chce się ją ująć w cudzysłów, spacyfikować, zironizować, ustawić gdzieś na boku. SPIRITUALITY brzmi chyba jeszcze gorzej, bo jak reklama kultury warsztatowej, gdzie już za 1,5 tys. zł możesz się dowiedzieć, kim jesteś, lub wejść na mroczną ścieżkę, żeby spotkać któryś z własnych cieni czy widm.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 7/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

 

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy