Rządy PiS-owskiego ministra kultury można podsumować jednym słowem: klapa Gdy Kazimierz Michał Ujazdowski po raz drugi w swej karierze obejmował resort kultury w 2005 r., mówił, że w polityce kulturalnej państwa nie jest potrzebna rewolucja. Po dwóch latach jego urzędowania widać, że słowa dotrzymał. Nie poszedł szlakiem swego poprzednika Waldemara Dąbrowskiego, który Ministerstwu Kultury zaczął przywracać należną rangę pośród innych instytucji władzy, lecz ponownie sprowadził je do roli kwiatka do kożucha, jaką odgrywało za poprzednich jego rządów w latach 2000-2001. Ten wykonawca politycznej woli partii braci Kaczyńskich, a dziś jeden z PiS-owskich buntowników, zostanie zapamiętany w zbiorowej świadomości jako minister niezdolny do samodzielnych decyzji, charakteryzujący się inercją, a także wykorzystujący swoje stanowisko do ideologicznej propagandy. Dobrze swego czasu scharakteryzował byłego ministra wybitny rysownik Andrzej Czeczot: „Nie obserwuję działalności ministra Ujazdowskiego, bo działalność muzealna mnie nie interesuje”. Kazimierz Kutz, reżyser, dziś poseł PO, też nie miał złudzeń: „Jako minister kultury Ujazdowski właściwie niewiele robi dla kultury. Nie mając wizji działania dla niej, postępuje jakby na przekór tej koncepcji ministerstwa, jaką reprezentował jego poprzednik Waldemar Dąbrowski, który budował ważne dla kultury instytucje. Tego Ujazdowski nie robi i brak mu wizji tego urzędu, stąd jest jakby nieobecny w kulturze, a tylko w przeszłości”. Ujazdowskiemu udało się doprowadzić do nowelizacji dwóch ustaw: właśnie o muzeach, a także o Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich. Wydał też największe od lat pieniądze (w 2007 r. aż 100 mln zł) na konserwację i remonty zabytków. Jednak od początku interesowało go coś innego. Przywracając w nazwie ministerstwa, odjęty przez Andrzeja Celińskiego w 2001 r., człon „Dziedzictwo Narodowe”, zagończyk PiS już na wstępie usymbolizował swoje zamiary. Priorytetem swojej misji uczynił politykę historyczną, dziedzictwo narodowe i antykomunistyczną krucjatę ideologiczną. Tym celom poświęcił cały swój talent, kulturę spychając na daleki plan, czyniąc z niej dziedzinę, którą ministerstwo, owszem, powinno się zajmować, ale w stopniu minimalnym. Ograniczono się więc do rozdzielania zaplanowanych w budżecie pieniędzy na cele kulturalne i inwestycje, ale na tym koniec. Żadnej twórczej wizji rozwoju polskiej kultury, szerokiej koncepcji czy planu. Bo plan od początku był inny. W inauguracyjnym wywiadzie, jakiego udzielił w 2005 r. „Gazecie Wyborczej”, Ujazdowski zdradził dziennikarzowi, że do ministerstwa przyniósł ze sobą obrazek Matki Boskiej Krzeszowskiej, gdyż – jak mówił – opactwo w Krzeszowie na Dolnym Śląsku to nie tylko „przykład współistnienia różnych kultur i tradycji: polskich, czeskich, niemieckich”, ale także „świadectwo uniwersalnej mocy katolicyzmu, który daje patriotyzmowi taką właśnie perspektywę”. Uzbrojony w taką dewocyjną aurę, otwarcie faworyzując nurt narodowo-katolicki, wkrótce pojawił się w Rydzykowej Telewizji Trwam, gdzie ku uciesze ojca prowadzącego mówił, że „priorytetem nowego rządu będzie ochrona zabytków i dziedzictwa narodowego oraz rozwój patriotyzmu w społeczeństwie”. Za tą deklaracją poszły pomysły, czyny i ogromne nakłady finansowe. Ujazdowski wymyślił sobie na przykład specjalny program „Patriotyzm jutra”, „stawiający na inicjatywy propagujące historię w nowoczesnych formach”. W 2006 r. na ten cel przeznaczono aż 5 mln zł, z czego – dla przykładu – 270 tys. dostała fundacja Golgota Wschodu na promocję obchodów rocznicy zbrodni katyńskiej. 105 tys. przeznaczono na piknik historyczno-patriotyczny i rekonstrukcję bitwy raszyńskiej z 1809 r. Ponadto pieniądze otrzymały m.in. Katolicki Dom Kultury Arka w Racławicach na zorganizowanie IX Festiwalu Kultury Chrześcijańskiej „Eustrapella” pod nazwą „Rodzina ogniwem i gniazdem narodu” oraz Muzeum w Zamościu na zorganizowanie konferencji „Druga po Jasnej Górze – twierdza Zamość w czasach potopu szwedzkiego”. Przy okazji wsparto też nieistniejący już przychylny PiS katolicki tygodnik „Ozon”, który obdarowano 24-stronicową wkładką promującą ten sztandarowy program Ujazdowskiego. „Patriotyzm jutra” potwierdził ideologiczne sympatie ministra. Nic dziwnego, skoro akuszerem programu został były szef wrocławskiego biura poselskiego Ujazdowskiego i były dyrektor Narodowego Centrum Kultury, Marek Mutor, a wraz z nim projekty oceniał Krzysztof Noworyta, szef działu programowego NCK – traf chciał, że obaj panowie są także działaczami Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”. Przy okazji warto zauważyć, że w radzie NCK zasiadają m.in. prof. Ryszard Legutko z PiS, prof. Adolf
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









