Dwuletnie rządy prezesa Bońka

Dwuletnie rządy prezesa Bońka

A miało być tak pięknie i transparentnie Kiedy 26 października 2012 r. Zbigniew Boniek został prezesem PZPN, wiele osób miało nadzieję na przełom w polskiej piłce. Oczekiwano, że odzyska ona należne miejsce i że po sukcesie organizacyjnym Euro 2012 przyjdą sukcesy sportowe, ale oprócz wygranej z Niemcami 2:0 w eliminacjach mistrzostw Europy 2016 takich nie uświadczysz. Najbardziej boli, że znów nie zagramy w finałach młodzieżowych ME i że zabraknie nas na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 r. Boniek w wystąpieniu wyborczym mówił m.in. o tym, że będzie prezesem wszystkich związków. A jak jest po dwóch latach? Bujdą okazały się jego zapewnienia, że będzie postacią, która łączy. Wręcz przeciwnie – możemy obserwować dziwne, wręcz zaskakujące przejawy Bońkowej małostkowości. Coś takiego jak futbolowa dyplomacja nie istnieje, czego dowodem jest chociażby wyznanie głównego współwłaściciela Legii Dariusza Mioduskiego: „Na przykładzie Legii okazało się, jak słaba w strukturach UEFA jest Polska. Nie mamy żadnego wpływu, jeśli chodzi o decyzje UEFA. Przerażające, ale brakuje osób, które potrafią się tam poruszać i rozumieją, jak ta organizacja funkcjonuje”. I tak dalej, i tak dalej… ZABIŁ W ZWIĄZKU DEMOKRACJĘ O ocenę dwóch lat prezesowania Zbigniewa Bońka poprosiliśmy wiceszefa tygodnika „Piłka Nożna” Adama Godlewskiego. Jak ocenia pan półmetek kadencji Zbigniewa Bońka w PZPN? – Trudno o wystawienie średniej noty, na poziomie trójki czy czwórki, ponieważ nie sposób przyłożyć szkolną miarę do działalności największego i najbogatszego związku sportowego w Polsce. Na dodatek Boniek jest jednostką, która wymyka się klasycznym ocenom. Jest bardzo nierówny – w jakimś sektorze działalności zasługuje na szóstkę, ale w innych na oceny mierne, a nawet niedostateczne. Co zatem jest mocną stroną jego prezesury? – Na pewno PR. Boniek oczyścił klimat wokół futbolu w Polsce. Szeroko zakrojonymi działaniami spowodował, że PZPN nie jest już odbierany jako rezerwat korupcji, relikt poprzedniej, słusznie minionej epoki ani stowarzyszenie miłośników napojów wyskokowych. Związek jest teraz postrzegany tak, jak na poważną instytucję przystało. A są sektory, w których równie spektakularnie się nie sprawdził? – Tych jest, niestety, więcej. Przede wszystkim podzielił środowisko piłkarskie w sposób nienotowany w najnowszej historii PZPN, na domiar złego zabił w związku demokrację. Rządzi autorytarnie, z przeświadczeniem, że wszystkie decyzje podejmuje optymalnie. A tak nie jest. Brakuje nawet pozorowanej transparentności działań. Zdaje się, że nawet szef komisji rewizyjnej nie ma pojęcia, jakie kwoty wpłacają do kasy PZPN drobni sponsorzy reprezentacji Polski. Drobni, gdyż głównego podczas kadencji Bońka nie udało się pozyskać. Jakie konkretnie zaniechania w drugą rocznicę objęcia urzędu można zarzucić Bońkowi? – W pierwszej kolejności oddanie walkowerem prawa współorganizowania finałów Euro 2020. W drugiej – godzące w interesy polskiego sportu, a szczególnie klubów piłkarskich, promowanie niezalegalizowanych w Polsce firm bukmacherskich, co w najlepszym razie nie ułatwiło prac nad nowelizacją ustawy hazardowej, a być może nawet je utrudniło. Co z kolei mocno ogranicza albo nawet wstrzymuje dystrybucję finansów od legalnych buków do podmiotów sportowych. Trudno też na plus zaliczyć zamieszanie wokół rezygnacji z budowy siedziby i ponownej wyceny kupionej wcześniej działki. Biegli nie wykazali nieprawidłowości, ale smrodek pozostał. A PZPN jak nie miał swojego lokalu, tak nie ma. Gdyby dziś miał pan postawić prognozę dotyczącą reelekcji Zibiego w wyborach na prezesa za dwa lata, to… – …stwierdziłbym, że w tym momencie nie ma najmniejszych szans. Jednak z mocnym zastrzeżeniem. Wprawdzie Boniek nie tylko poległ z kretesem i mocno zraził do siebie tzw. związkowe doły przy próbie wprowadzenia nowego statutu PZPN, wzmacniającego władzę centrali, a przede wszystkim prezesa związku, względem kompetencji zarządu, regionów i lokalnych liderów, ale na koniec i tak najwięcej będzie zależało od… reprezentacji Polski. Każdy ustępujący prezes jest oceniany głównie przez pryzmat rezultatów biało-czerwonych, zatem tylko drużyna kierowana przez Adama Nawałkę może uratować szanse na drugą kadencję obecnego prezesa. POSTĘPU NIE WIDAĆ Z prośbą o ocenę działalności Zbigniewa Bońka zwróciłem się także do uważanego za nieformalnego szefa opozycji Ryszarda Niemca. To prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, były redaktor naczelny „Tempa”, redaktor senior „Gazety Krakowskiej”. –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 45/2014

Kategorie: Sport