Bóle głowy przed Katarem

Bóle głowy przed Katarem

Cardiff, Walia, 25.09.2022. Polak Robert Lewandowski po meczu grupy A4 piłkarskiej Ligi Narodów z Walią w Cardiff, 25 bm. (js) PAP/Leszek Szymański

Postawa i gra Lewandowskiego to tylko jedna z wielu mundialowych niewiadomych W piłkarskiej reprezentacji Polski występuje – zdaniem wielu – najlepszy napastnik świata Robert Lewandowski. Podczas minionego lata byliśmy chcąc nie chcąc świadkami jego perypetii związanych z przenosinami z Bayernu Monachium do FC Barcelony. Także w nowym klubie Lewandowski zdobywa gole jak na zawołanie. Z renomą supersnajpera przystępował do meczów z Holandią (0:2 w Warszawie) i Walią (1:0 w Cardiff), by nie oddać ani jednego strzału w kierunku bramki przeciwnika. Ani jednego strzału! Biało-czerwoni utrzymali się w dywizji A Ligi Narodów, zapewnili sobie też miejsce w pierwszym koszyku losowania grup eliminacji Euro 2024. Ale najpierw, już za kilka tygodni, finał mistrzostw świata w Katarze. A postawa i gra RL9 to tylko jedna z wielu mundialowych niewiadomych. Co zrobić z Lewandowskim? Po części nawet rozumiem, dlaczego Lewandowskiego krew zalewa. Zamiast skoncentrować się na własnej grze, musi nieustannie instruować niektórych kolegów, jak się ustawiać i wybiegać na pozycje. Na reprezentacyjnym poziomie jest zdecydowanie za późno na takie nauki. Wyraźnie widać, że selekcjoner Michniewicz wciąż nie ma jasności co do roli Roberta. Fakt, że Lewandowski jest kapitanem, to oczywistość i problem zarazem. Pojawiał się on już kilkakrotnie, wystarczy chociażby przypomnieć rosyjski mundial. Nie od dzisiaj wiadomo, że kolejni selekcjonerzy mieli znikomy wpływ na postawę oraz sposób gry RL9. Nie inaczej wygląda relacja z Michniewiczem – przecież w pierwszą zagraniczną podróż, po nominacji, wyruszył właśnie do Monachium. Pan Czesław zdaje więc sobie doskonale sprawę, kto rządzi i jest numerem jeden w narodowej kadrze. Najdobitniej świadczy o tym sytuacja z pierwszej połowy konfrontacji z Oranje, którą opisał kapitan narodowej: „Byliśmy przygotowani na nieco inną grę Holendrów, którzy po kilku minutach zmienili taktykę i trzeba było reagować. O tym rozmawiałem przy ławce z trenerem. Reakcja na boisku była zbyt późna”. Komentarz całkowicie zbyteczny. A tak na rolę naszego asa zapatruje się Robert Szmigielski (Onet): „Zagranie Roberta Lewandowskiego do Karola Świderskiego przy zwycięskim golu z Walią było genialne. Jednak martwi, i to bardzo, że sam »Lewy« na takie podania nie ma co liczyć. Czesław Michniewicz to kolejny już selekcjoner, który nie potrafi odpowiednio dobrać partnerów dla najlepszego napastnika świata. Sześć meczów i dwa gole. Tak wygląda bilans Roberta Lewandowskiego w reprezentacji Polski, odkąd na początku roku objął ją Czesław Michniewicz. Z tych dwóch bramek jedną Robert zdobył z rzutu karnego w spotkaniu barażowym ze Szwecją o awans do finałów mistrzostw świata. Z gry nasz najlepszy piłkarz jedyne trafienie zaliczył w spotkaniu Ligi Narodów z Belgią w Brukseli, gdy dostał doskonałe podanie od Sebastiana Szymańskiego. Było to 8 czerwca. Od tego czasu »Lewy« już nie otrzymał ani jednego dogrania, po którym mógłby zagrozić bramkarzowi rywali. (…) Ale dwa ostatnie spotkania Polaków pokazały, że jeśli sytuacja natychmiast się nie poprawi, to nasz as nie doczeka się pierwszego gola w finałach mistrzostw świata”. Gwi(a)zdy na Narodowym 22 września biało-czerwoni przegrali 0:2 w żenujący sposób (bo trudno mówić o stylu) z Holendrami. Zamiast futbolowych fajerwerków w wykonaniu polskich gwiazd doczekaliśmy się donośnych gwizdów po zakończeniu spotkania. Najwyraźniej nasi zawodnicy – tak wychwalani za ligowe popisy – zostawili umiejętności w szatniach zagranicznych klubów. Zamiast grać w piłkę, bezproduktywnie za nią biegali. Nie można nad tą kompromitacją przejść do porządku dziennego. Nie powstrzymał się od ostrej krytyki Maciej Petruczenko z „Przeglądu Sportowego”: „Zaraz po meczu nie miałem nawet ochoty na komentarz, bo moja opinia o stanie polskiego piłkarstwa od lat się nie zmienia. Tak jak Polska parafialna zamyka się na świat w ogóle, a Europę w szczególności, tak i na dworze PZPN wciąż utrzymuje się zatęchła atmosfera szkoleniowego zacofania. Jak na ironię, trenera, który okazał się za słaby na mizerniutką Legię, uczyniono selekcjonerem narodowego teamu. Może dlatego, że już dawno przestał czesać się u »Fryzjera«. W Polsce nie brakuje piłkarskich talentów, które marnują się w pamiętającym czasy króla Ćwieczka systemie szkolenia. Dlatego najlepszymi graczami naszej – pożal się Boże – Ekstraklasy (Ekstrakasy) są zawodnicy będący outsiderami w ligach zagranicznych. Oczywiście w futbolu już tak jest, że nawet dużo gorsza drużyna może wygrać lub zremisować z dużo lepszą, ale w skali

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 41/2022

Kategorie: Sport