Zatrzymanie rzekomych szpiegów poprawiło notowania szefa ABW. Może spokojnie budować dom Zatrzymanie domniemanych rosyjskich szpiegów – prawnika lobbysty i podpułkownika Wojska Polskiego – zostało ogłoszone jako sukces zarówno Służby Kontrwywiadu Wojskowego, jak i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, której funkcjonariusze zajmowali się sprawą prawnika. Przede wszystkim jednak sukces ten poprawił notowania płk. Dariusza Łuczaka, szefa ABW. Zanim 15 października informacje o zatrzymaniu pojawiły się w mediach, rozmawiałem z kilkoma osobami o możliwej dymisji Łuczaka. Powodów było aż nadto. Najważniejsze to tzw. afera taśmowa i zmiany w rządzie, ale jeszcze za czasów Bartłomieja Sienkiewicza w MSW mówiło się, że stołek dyrektora ABW przypadnie jednemu z dwóch zastępców Łuczaka – płk. Jackowi Gawryszewskiemu, młodszemu, z doświadczeniem na zachodnich placówkach i nienależącemu do grupy osób związanych z Podlasiem i Białymstokiem. Jak chociażby drugi zastępca – Kazimierz Mordaszewski. Nie mają pomysłu Znany dziennikarz śledczy stwierdza: – O Łuczaku mówi się, że odejdzie, ale chyba nie mają pomysłu na kolejnego szefa ABW. Prawdopodobieństwo, że dotrwa do przyszłorocznych wyborów, oceniam dzisiaj na 55%. Chyba że będzie jakaś kolejna wtopa. – Jego akcje potężnie spadły, gdy szefem MSW został Sienkiewicz. Traktował Łuczaka jak swojego asystenta, a nie szefa służby – uważa inny specjalista od służb. – Pewnie też dlatego Łuczak nie dostał awansu na generała w przeciwieństwie do np. szefa BOR Krzysztofa Klimka. O kolejnej wpadce napisał ostatnio tygodnik „Do Rzeczy”. Cezary Gmyz przedstawił historię administratora sieci komputerowej w Centralnym Ośrodku Szkolenia w Emowie. Człowiek ten miał od kilku lat kopiować dokumenty niejawne. Po zatrzymaniu nie został jednak wydalony ze służby, bo, jak twierdzi Gmyz, ujęło się za nim kierownictwo ABW. Informator Gmyza jest zdania, że ostatnie zatrzymanie domniemanych rosyjskich szpiegów było odpowiedzią na polityczne zapotrzebowanie. „Zbliżały się wybory. Potrzebowano odtrąbić sukces. Wzięto więc z półki sprawę, która była na początkowym etapie badania i jej ujawnienie nie przyniosło dużych strat”. Dom na córkę Nam udało się dotrzeć do informacji, że zatrzymanie rosyjskich szpiegów nie tylko umocniło pozycję Łuczaka jako dyrektora, ale również pozwoli mu bez przeszkód dokończyć budowę pewnej willi. Dyrektorska pensja to przecież znacznie więcej niż resortowa emerytura, na którą poszedłby zdymisjonowany pułkownik. Tym bardziej że ma za sobą dopiero 19 lat służby, no i nie dosłużył się stopnia generała. Na lampasy trzeba zaś poczekać co najmniej do 15 sierpnia. Czy Łuczak doczeka się wyróżnienia? Za wcześnie, by o tym przesądzić. W przyszłym roku czekają nas wybory prezydenckie i parlamentarne. Nikt nie powie tego głośno, ale szef największej specsłużby zna najtajniejsze sprawy państwa i sekrety polityków. Taka wiedza zawsze się przyda rządzącym i spragnionym sensacji mediom. Dariusz Łuczak pobudował dom na działce rodziców w Narwi na Podlasiu. Tej inwestycji nie znajdziemy w jego oświadczeniu majątkowym, bo formalnym właścicielem jest córka. Pułkownik jednak, kiedy tylko może, osobiście dogląda przedsięwzięcia i je finansuje, gdyż nie byłoby na to stać ani rodziców emerytów, ani córki. Sam zadowala się mieszkaniem komunalnym. W październiku, kiedy po zmianach w rządzie dalsza kariera Łuczaka na stanowisku szefa ABW stanęła pod znakiem zapytania, kobieta z najbliższej rodziny żaliła się sąsiadom, że „Darka chcą wysłać na emeryturę i nie będzie za co wykończyć domu”. Po spektakularnym pojmaniu szpiegów niebezpieczeństwo dymisji zostało oddalone. Cień na karierze Cieniem na karierze płk. Łuczaka kładzie się – o czym już pisaliśmy w PRZEGLĄDZIE (nr 28/2014) – sprawa rzekomego szpiegostwa jego podwładnego z białostockiej delegatury ABW (Łuczak był tam wtedy szefem), Roberta Sławomira R. Kapitan miał romans z Białorusinką Olgą Solomenik. W lutym 2008 r. aresztowano go i wytoczono mu proces o szpiegostwo. Sąd Okręgowy w Białymstoku oddalił ten zarzut, wydając jedynie wyrok dotyczący niedochowania tajemnicy służbowej. Sąd apelacyjny i ten wyrok uchylił, a sprawa w listopadzie wróciła do ponownego rozpoznania. Kolejny termin został wyznaczony na 12 grudnia. Wydalony ze służby oficer znalazł się w trudnej sytuacji. Bezskutecznie starał się nawet o tak mało prestiżowe zajęcie jak stanowisko operatora telefonu alarmowego w podlaskim urzędzie wojewódzkim. Olga Solomenik, oskarżona przez białostocką
Tagi:
Arkadiusz Panasiuk