Dyplomacja i groby

Dyplomacja i groby

Na spotkaniach na temat „polskich dzieci” i lokalnej historii nie ma prawie nikogo z miejscowej społeczności. Ale przychodzą inni ludzie, których to interesuje. Na jednym z takich spotkań syn burmistrza pewnego miasteczka, w którym także znajdował się taki Kinderheim, przepraszał te dzieci, które przeżyły. – Przyjeżdża tam pan Jerzy Walaszek z Bydgoszczy, który był w sierocińcu w Spital am Pyhrn. Opowiada, jak przygarnęli go więźniowie, jeszcze wtedy nie małżeństwo, którzy wracali z Maut­hausen i zabrali go do Polski. Mówi: „Nazywam się Walaszek, ale jakie są moje korzenie, to nie wiem”. Zabierano bezimienne dziecko. Wiele jest takich historii, wciąż żywych, staramy się je upamiętniać i angażować w to również gospodarzy terenu – opowiada polski konsul.
Katharina Brandstaetter była sierotą z Etzelsdorfu, którą jako swoją córkę po wojnie odebrała Bolisława, polska przymusowa głuchoniema robotnica w gospodarstwie Sierning. Bolisława miała 19 lat, kiedy wiosną 1944 r. urodziła córeczkę, odebrano ją po 10 dniach po ochrzczeniu. Po wojnie w obozie dla bezpaństwowców Bolisława poznała kogoś, zakochała się, wyszła za mąż. Mąż pojechał po jej dziecko do sierocińca w Etzelsdorfie. Wziął „jakąś” dziewczynkę. Katharina czuła, że to nie jest jej matka; nie miała łatwego życia, mieszkali w wielu obozach. Uciekła od przybranych rodziców jako nastolatka, poszła do pracy, założyła rodzinę. Po latach, w 2003 r. odnalazła „matkę”, zrobiła test DNA i jej przeczucia się potwierdziły. Pogodziły się, Katharina wybaczyła Bolisławie, losowi. Polka mogła spokojnie umrzeć w domu opieki w Wels w 2012 r.

Staszek z Gusen

Obóz Gusen, część systemu Maut­hausen, obok Ebensee jest takim „naszym”, polskim obozem, ponieważ 60% jeńców stanowili tam Polacy. Jednym z nich był Stanisław Staszewski, poeta, ojciec Kazika, lidera Kultu. W maju Kult wystąpił w wiedeńskim Gasometer. Dochody z koncertu zostały przeznaczone na projekt dotyczący pamięci, na Plac Ciszy.

Od ponad roku strona polska dokłada starań, by jako część obozu Gusen zachować sztolnie Bergkristall, największe z niemieckich podziemnych fabryk. W Bergkristall panowała najwyższa spośród wszystkich obozów śmiertelność niewolniczych robotników, w latach 1938-1945 zmarło tam ok. 40 tys. ludzi. Więźniowie morderczo pracowali przy budowie długiej na kilkanaście kilometrów sztolni i przy produkcji messerschmitta dla Luftwaffe. Kilka lat temu planowano ze względów bezpieczeństwa zalać sztolnie betonem.

Po 70 latach, w maju br., przy wejściu do sztolni Bergkristall zawisła tablica pamiątkowa poświęcona polskim więźniom KL Gusen. Strona austriacka podeszła do polskiej inicjatywy z nienadzwyczajną radością, władze lokalne wymówiły się od obecności, ale burmistrz uczciwie przybył. Może w tych sztolniach o straszliwej przeszłości nikt już nie będzie hodował pieczarek, jak bywało? Dba o tę pamięć niestrudzenie, wywołując u niektórych „odczyny alergiczne”, Niemka Martha Gammer. Od wielu lat opiekuje się miejscami pamięci w KL Gusen, pracuje z młodzieżą. Otrzymała za to od sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Złoty Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej.

Polska tablica to część ponadregionalnej inicjatywy, która nazywa się Bewusstseinsregion, taki „region świadomości”, pamięci. Od 2012 r. łączy obóz, sztolnie i kamieniołom w trzech gminach: Mauthausen, Gusen, St. Georgen. Na Plac Ciszy wokół wejścia do sztolni nie było pieniędzy. Projekt został wsparty dochodem z koncertu Kazika i Kultu. Nie da się już tego odwrócić, jest realizowany. Właśnie nadeszła od Austriaków inna dobra wiadomość – będzie polska wersja audio na pieszej trasie pamięci z Gusen do Bergkristall. Polska ambasada pracuje nad projektem ścieżki rowerowej znad Dunaju do obozu, z tablicami informacyjnymi i parkiem.

Kamień nieznanego więźnia

Konsul Kaczorowski ma w pamięci liczby, daty, fakty, nazwiska. Latami w Austrii niewiele w tej materii się działo, a może nie było widać tylu efektów starań dyplomatycznych, może brakowało klimatu politycznego. Za każdym razem wraca do mnie obrazek smutnej kwatery 88. na przepięknym wiedeńskim Zentralfriedhof, gdzie rzadko ktoś zagląda. Zdaje się, że im dalej od Wiednia, tym lepiej z pamięcią.

Ktoś niedawno nad rzeką Gusen znalazł obrośnięty mchem kamień, okazało się, że to pamiątka po jakimś Polaku. Przysłano do ambasady zdjęcie. Ludzie interesują się tym – młodzież, nauczyciele, wielu dopiero odkrywa historię. Poinformowano, że mógł to być polski więzień wracający do kraju – natknął się na uciekającego esesmana i ten go zastrzelił. – Będziemy próbowali wyjaśniać, czy został on tam pochowany, czy jest to tylko upamiętnienie miejsca, gdzie zginął. Nic o tym miejscu nie wiedzieliśmy – słyszę w ambasadzie.

W delikatnej materii pamięci, winy, współwiny ważna jest współpraca, dobry klimat, polsko-austriacki czy austriacko-polski „okrągły stół”. Ważne są wspólne inicjatywy i edukacja. Trzeba znać miejsca, związanych z nimi ludzi, młodzież, nauczycieli, organizacje pozarządowe.

– Chyba mogę powiedzieć, że mamy mandat tych więźniów. Mówią: „My jesteśmy starzy, sami o to nie zadbamy”. Prowadzimy różne działania, jest to zobowiązanie wobec tych, którzy tu pozostali, i tych, którzy przeżyli, żołnierzy AK, którzy jeszcze mogli być na uroczystości w St. Johann. I rodzin, które były na odsłonięciu tablicy w Stein – mówi konsul Kaczorowski. Znalazł pieniądze na remont wszystkich pomników w Ebensee. Jest tam jeden, zbudowany rękami więźniów kolegom, którzy zginęli w obozie, czas go nie oszczędził. Dziś jednak wygląda pięknie. Pomagał burmistrz Ebensee, który początkowo nie bardzo wiedział, o co chodzi, i dyrektor lokalnego muzeum.

Upamiętnieni po 70 latach

Pod Wiedniem istniał obóz pracy przymusowej Wiener Neudorf, filia obozu koncentracyjnego w Maut­hausen. Jeszcze do niedawna pozostałości fundamentów obozu były „zasrane przez kozy”, jak ktoś to ujął. Dopiero rok temu stanął tam pomnik pomordowanych więźniów, rzeźba Arika Brauera, żydowskiego artysty z Wiednia, którego ojciec zginął w Mauthausen. W Wiener Neudorf było zaplecze przemysłu Rzeszy. Pracowali tam i umierali także Polacy. – Kiedy tam zawozimy byłych więźniów i widzą, jak to wygląda, bardzo to przeżywają – mówi konsul Kaczorowski. Dzięki aktywności Komitetu Mauthausen i polskiej dyplomacji po raz pierwszy to miejsce odwiedzi prezydent Austrii Heinz Fischer wspólnie z ambasadorem Arturem Lorkowskim. Historia Wiener Neudorf pokazuje, że są jeszcze w Austrii miejsca, o których nie chce się pamiętać.


Ojciec zabierał mnie zawsze 1 listopada na zapomniane żołnierskie mogiły, dawniej także na cmentarze żołnierzy radzieckich, bo nikt im nie chciał palić świeczek. Teraz szukam takich grobów sama. Państwowa opieka nad miejscami pamięci ani zabiegi dyplomatyczne nie wystarczą, jeśli nie ma potrzeby wspomnienia bezimiennej polskiej sieroty czy tego nieznanego Polaka znad rzeki Gusen, jakiegoś więźnia, żołnierza. Chodzi o to, żeby pamięci „kozy nie zasrały”.


Inskrypcje z grobów na cmentarzu  żołnierskim w St. Johann bei Wolfsberg.

Zbigniew Olechowski
Żołnierz Polskiej Armii Krajowej nr 221268
Zmarł na skutek odniesionych ran w 18. wiośnie życia
Przechodniu słuchaj
Stąpaj cicho
Obok tej mogiły
Tu spoczywa orzeł
Strudzony
Zmęczony nad siły
1944-1945
E.L.

Wiesław Ostrowski
Żołnierz Polskiej
Armii Krajowej
nr 221400
Zmarł na skutek odniesionych ran w 23. wiośnie życia
Śpij orle strudzony
W tej zimnej mogile
A powstań obudzony
W jeszcze
Większej sile
1944-1945
E.L.

Jerzy Gerewiczowski
Żołnierz Polskiej
Armii Krajowej
nr 22077
Zmarł na skutek odniesionych ran w 17. wiośnie życia
Za Twój trud
Znój i mękę
Poprzez obcą
Ziemię niesie
Ci wiatr polską
Piosenkę to
Twa nagroda
Orle i mienie
1944-1945
E.L.

Foto: Beata Dżon

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2015, 44/2015

Kategorie: Świat

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy