Dyrektorskie granice

Dyrektorskie granice

Dyrektor izby celnej w Olsztynie winny mobbingu został pełnomocnikiem szefa KAS ds. wschodniej granicy We wtorek, 25 kwietnia br., nastąpił finał pięcioletniego procesu wytoczonego przez kierowniczkę komórki audytu izby celnej w Olsztynie przełożonemu za naruszenie dóbr osobistych i doprowadzenie do rozstroju zdrowia. Sąd nakazał wypłacić celniczce 20 tys. zł zadośćuczynienia plus odsetki za ostatnie trzy lata. Pieniądze wypłyną jednak z kieszeni podatników, a nie dyrektora Roberta Torenca, teraz figury w administracji centralnej. Znikające ankiety To już drugi wyrok w sprawie, o której pisaliśmy w tekstach „(Nie)celne zagrywki dyrektora” (nr 41/2014) oraz „Prokurator w roli adwokata” (nr 38/2015). Przypomnijmy: Monika Podsiad pracowała w olsztyńskiej izbie celnej jako kierownik komórki audytu, awansowała, dostawała nagrody. W 2009 r. przekazała dyrektorowi izby ankiety celników z przejścia granicznego w Bezledach. Znalazły się w nich uwagi o możliwym przemycie i korupcji. Ankiety powinny wrócić do audytu, tymczasem zniknęły w gabinecie dyrektora. Przejęta swoją rolą kierowniczka próbowała je odzyskać, co stało się zarzewiem konfliktu z dyrektorem Torencem. Do tego doszedł konflikt personalny w samej komórce audytu, z podwładną Moniki Podsiad. Ta właśnie pracownica miała być protegowaną dyrektora i podobno doniosła mu, że przełożona z mężem celnikiem mieszka w nowym domu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 19/2017, 2017

Kategorie: Kraj