Era wolnych strzelców

Era wolnych strzelców

W 2014 r. opublikowano Cisco Connected World Technology Report, który skupia się na badaniu zachowań ludzi w kontekście wszechogarniającego rozwoju internetu i technologii sieciowych. Przebadano pracowników w wieku 18-50 lat z 15 krajów, w tym z Polski. Okazało się, że już dwa lata temu 20% pracowników, zaliczanych do pokoleń X i Y, jako najważniejszy aspekt pracy podawało nie wynagrodzenie, ale możliwość pracy zdalnej lub samodzielnego określania harmonogramu wykonywanych zadań. Co więcej, najmłodsi coraz częściej wymieniali smartfon jako urządzenie, za pośrednictwem którego chcieliby wykonywać swoją pracę.

Taka postawa jest na rękę pracodawcom, bo pozwala znacznie ograniczyć koszty. Nie bez powodu coraz większą popularnością cieszą się agencje pracy tymczasowej i outsourcing. Rośnie także grupa osób, która nakłoniona przez pracodawcę przechodzi na samozatrudnienie.

Na Zachodzie poszli jeszcze dalej i wymyślili „pracownika na telefon”. Firmy dzwonią do kogoś takiego wtedy, kiedy jest potrzebny, i płacą mu wyłącznie za przepracowane godziny. Funkcjonujący w tym systemie wykonują obowiązki na podstawie „umowy 0 godzin” i zobowiązują się być do dyspozycji danej firmy. Oznacza to, że mogą się zdarzyć okresy, w których nie zarobią nic, bo telefon będzie milczał.

„Dziennik Gazeta Prawna” przytacza dane brytyjskiego urzędu statystycznego, z których wynika, że na koniec 2014 r. w Wielkiej Brytanii w ten sposób zatrudnionych było 700 tys. ludzi. W niektórych branżach, np. w hotelarstwie lub gastronomii, stanowili ok. 10% ogółu zatrudnionych.

Eurofound, czyli Europejska Fundacja na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy, podaje, że jedną z nowoczesnych form zatrudnienia, której znaczenie rośnie od 2000 r., jest dzielenie się pracą. To sytuacja, w której pracodawca zatrudnia co najmniej dwóch pracowników do wspólnego wykonywania określonej pracy, łącząc co najmniej dwa stanowiska w jedno na pełen etat.

Dla sporej grupy pracujących na całym świecie oznacza to koniec stabilności zawodowej. Od dłuższego czasu przekonują nas o tym ekonomiści i komentatorzy gospodarczy, którzy podkreślają, że na współczesnym rynku pracy najważniejsze są elastyczność i mobilność.

Praca ze smartfona

Właśnie te cechy mają nas wyzwolić spod dyktatu wielkich firm. Wszystko za sprawą tzw. ekonomii gig, która wedle wielu ekspertów ma nadejść lada moment, a w zasadzie już wstawiła nogę w drzwi. Będzie to ostateczne zerwanie z pracą rozumianą jako wykonywanie odpłatnego zajęcia w określonym miejscu i czasie. W jej ramach, przy wykorzystaniu internetowych aplikacji i platform, sami będziemy wyszukiwali zlecenia i zgłaszali zapotrzebowanie na wykonanie konkretnej pracy.

– Współczesna gospodarka będzie niezdolna do tworzenia tzw. normalnych miejsc pracy. Znam raporty, z których wynika, że 40% spośród 700 zawodów już teraz można zastąpić przez systemy. Sytuacja, w której będzie brakowało pracy dla niemal połowy pracujących, zmusi ich do poszukiwania innych źródeł utrzymania – mówi prof. Andrzej Koźmiński z Akademii Leona Koźmińskiego.

Ekonomia gig oznacza właśnie rozpowszechnienie się modelu wolnego strzelca. Mowa zatem o krótkich zleceniach wykonywanych na rzecz konkretnego klienta. Charakterystyczna dla takiego sposobu świadczenia pracy jest ulotność. Nie przez przypadek w jej kontekście używa się angielskiego słowa gig, które oznacza koncert. No właśnie. Zespół gra dla danej widowni w konkretnym miejscu i czasie. Po występie zabiera instrumenty i jedzie grać dla innej publiczności. Tak samo, wedle założeń ekonomii gig, będzie z pracą. Kiedy uporamy się z jednym zleceniem, od razu zaczniemy poszukiwać następnego. Niewykluczone nawet, że ono samo nas znajdzie.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 28/2016

Kategorie: Publicystyka

Komentarze

  1. Radoslaw
    Radoslaw 17 lipca, 2016, 21:38

    „Sytuacja, w której będzie brakowało pracy dla niemal połowy pracujących, zmusi ich do poszukiwania innych źródeł utrzymania ”
    Caly artykul pelen jest haselek o wolnosci, niezaleznosci – a tu slowo „zmusi”? Taka przymusowa wolnosc? No coz, trzeba bylo odczekac 20 lat, aby przyszlo pokolenie „nieskazone komunizmem”, ktoremu da sie wmowic, ze brak jakichkolwiek zabezpieczen socjalnych to „wolnosc”. No chyba nikt nie wierzy w to, ze kiedy nagle braknie tych zlecen na przystrzyzenie trawnika, to ktokolwiek zaplaci za tych „wolnych strzelcow” rachunek w sklepie? Zycie od zlecenia do zlecenia, tylko jesc trzeba niestety regularnie. Ale to juz nie obchodzi entuzjastow tej nowej, wspanialej ekonomii. Jestem niemal pewien, ze ONI beda spokojnie siedziec na cieplych, pewnych, dozywotnich posadkach w administracji albo na uczelniach, pouczajac innych w kwestiach mobilnosci i elstycznosci.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy