Europa federalna, Europa socjalna

Europa federalna, Europa socjalna

Coraz więcej zwolenników zyskuje pogląd, że cięcia i zaciskanie pasa prędzej zabiją pacjenta, niż go uleczą Przemówienie przewodniczącego Komisji Europejskiej José Manuela Barroso ma szansę stać się jednym z punktów zwrotnych w historii integracji europejskiej. Z pewnością zostało ono wygłoszone o kilka lat za późno. Gdyby słowa o konieczności budowy Federacji Narodów Europy padły trzy lata wcześniej, Europie darowano by wiele kropel potu, krwi i łez. Okazuje się jednak, że nie tylko Polak jest mądry po szkodzie. Także Europejczyk. Europejscy przywódcy wobec kryzysu zachowywali się biernie. Sytuacja, w której zbiegły się ze sobą kryzys gospodarczy, kryzys demokracji i kryzys instytucji wspólnotowych, zamiast mobilizować po trzykroć europejskich przywódców, po trzykroć ich paraliżowała. Poszczególne szczyty europejskie sprowadzały się zazwyczaj do kupowania czasu. Trzeba być wdzięcznym europejskim liderom tylko za to, że jednak nie udało im się doprowadzić do rozpadu strefy euro. Debata i medialne migawki Zanim przewodniczący Barroso wszedł na mównicę w Strasburgu, europejską prasę obiegł głośny tekst Jürgena Habermasa i współpracowników. Jego tytuł był znamienny: „Nadchodzi zmierzch Europy. Mamy pomysł, jak ją uratować”. W wielu krajach – również w Polsce – wywołał on debatę na temat sposobów ratowania Europy. Barroso jest politykiem europejskiej centroprawicy. Jego wizja kierunku zmian w Unii Europejskiej nie pokrywa się z wizją europejskiej lewicy. Można natomiast odnaleźć sporo punktów stycznych. Część postulatów podniesionych przez Barroso to po prostu stare propozycje Partii Europejskich Socjalistów i Grupy Socjalistów i Demokratów (S&D). Cieszymy się, że szef Komisji Europejskiej postanowił do nich sięgnąć. Chociaż nad szczerością jego intencji w wielu punktach wisi mniejszy lub większy znak zapytania. Przemówienie Barroso zostało w Polsce zauważone. Niestety, w prasie ukazało się w wersji mocno okrojonej, w której pominięto wiele bardzo istotnych wątków. Natomiast główne serwisy informacyjne ograniczyły się tylko do kilku- zdaniowych wzmianek o unii bankowej – bez wyjaśnienia istoty tego projektu. Tę chorobę trafnie skądinąd zdiagnozował w „Polityce” prof. Jan Zielonka z Oksfordu: „Paradoks polega na tym, że kiedy współzależność polityczna i ekonomiczna rośnie, media zwalniają korespondentów i ograniczają działy międzynarodowe, więc społeczeństwa coraz gorzej nawzajem się rozumieją. Wzajemna komunikacja i zrozumienie słabnie, a ich potrzeba rośnie”. Wychodząc naprzeciw tej potrzebie, pochylmy się nad tezami przemówienia Barroso, istotnymi z perspektywy europejskiej lewicy. Europejskie kredo José Manuel Barroso przede wszystkim wypowiedział swojego rodzaju kredo zwolenników integracji europejskiej: „Globalizacja wymaga większej europejskiej jedności. Większa jedność wymaga większej integracji. Większa integracja wymaga zaś więcej demokracji, europejskiej demokracji. W Europie oznacza to przede wszystkim zaakceptowanie faktu, że płyniemy razem na jednym statku. To uznanie wspólnoty europejskich interesów. To konieczność zrozumienia, że nasze losy są wzajemnie powiązane. To także oczekiwanie prawdziwego poczucia współodpowiedzialności i solidarności”. Odniósł się także do dwóch niekorzystnych dla Europy zjawisk, które nasiliły się w ostatnich latach. Pierwsze dotyczy podważania przekonania o trwałości europejskich instytucji. „Nie możemy mieć żadnych wątpliwości co do integralności Unii czy nieodwracalności wspólnej waluty. Kraje słabsze nie mogą pozostawiać wątpliwości co do swojej woli podjęcia reform. Ani co do poczucia odpowiedzialności. Natomiast kraje silniejsze nie mogą pozostawiać wątpliwości co do swojej gotowości trzymania się razem”. Drugie zjawisko wynika z pierwszego, a polega na wzroście narodowych egoizmów i konfrontacyjnego postrzegania Unii. „Niedopuszczalna jest sytuacja, w której europejskie posiedzenia przedstawiane są jako ring bokserski, na którym obwieszcza się zwycięstwo przez nokaut przeciwnika. Nie możemy przynależeć do jednej Unii, a zachowywać się tak, jakbyśmy do niej nie przynależeli”. Mocne słowa, których dawno nie słyszano z ust przewodniczącego Komisji Europejskiej. Do tej pory podobne apele były raczej znakiem rozpoznawczym obecnego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza. Dzisiaj na alarm biją politycy o znacznie łagodniejszym politycznym temperamencie. Pokazuje to doskonale powagę obecnej sytuacji. Gra o budżet W obecnej chwili najważniejszym polem politycznej konfrontacji jest unijny budżet, czyli Wieloletnie Ramy Finansowe na lata 2014-2020. Według propozycji Komisji Europejskiej Wieloletnie Ramy Finansowe na lata 2014-2020 wyniosą 1025 mld euro, czyli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 40/2012

Kategorie: Opinie