Europejski Niemiec

Europejski Niemiec

Socjaldemokrata Martin Schulz może zostać szefem Komisji Europejskiej – czy pochodzenie mu przeszkodzi? W Niemczech nazwisko Schulz należy do najpopularniejszych, jak w Polsce Kowalski. Jednak Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, w ojczyźnie postrzegany jest nie jako Niemiec, ale Europejczyk z krwi i kości. I to nie tylko dlatego, że pochodzi z okolic Akwizgranu, czyli pogranicza Niemiec, Belgii i Holandii, którego mieszkańcy uchodzą za najbardziej zeuropeizowanych Niemców. Polityczną europejskość Schulz przyswoił sobie w inny sposób. Jest bowiem jednym z niewielu czołowych polityków UE, którzy przed Strasburgiem i Brukselą nie odgrywali ważnej roli w polityce krajowej. Jego polityczne działania w Niemczech nie przekroczyły granic lokalnych. Szczytem był fotel burmistrza 35-tysięcznego Würselen. Szczyty księgarza Od 1994 r. była już tylko Unia, ale nie egzekutywa w postaci Komisji Europejskiej (KE), lecz wyłącznie legislatywa. Od 20 lat Schulz nieprzerwanie jest członkiem Parlamentu Europejskiego (PE) w Strasburgu. Sam nie kryje niezadowolenia z ograniczonych możliwości europarlamentu w ramach polityki Unii. Bo ten nie ma prawa do własnej inicjatywy legislacyjnej, leży ona wyłącznie w rękach Komisji, PE może zaledwie korygować lub blokować uchwały. „Jeżeli ktoś chce coś zmienić w Europie, musi przede wszystkim zmienić Komisję”, mówi Schulz. Na czele tych zmian ma stanąć właśnie 58-letni Schulz, z zawodu księgarz, który opuścił liceum bez matury. Partia Europejskich Socjalistów (PES), frakcja w Parlamencie Europejskim, do której należy także SLD, 1 marca nominowała go na swojego kandydata na przewodniczącego KE. Byłby to polityczny szczyt dla pochodzącego z górniczej rodziny Schulza, ojca dwójki dzieci, miłośnika książek. W zeszłym roku Schulz sam napisał książkę pod znamiennym tytułem „Skrępowany olbrzym. Ostatnia szansa Europy”. W wieku 19 lat Schulz, zainspirowany m.in. postacią Willy’ego Brandta, wstąpił do SPD, był członkiem młodzieżówki Jusos, później radnym w Würselen. W wieku zaledwie 31 lat został burmistrzem, wówczas jednym z najmłodszych w Niemczech. Funkcję tę pełnił od 1987 do 1998 r. W 1994 r. został posłem do Parlamentu Europejskiego i dopiero tutaj jego kariera polityczna nabrała tempa. Jako eurodeputowany SPD był koordynatorem podkomisji do spraw obrony praw człowieka, później pracował w komisji ds. wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. W 2000 r. został przewodniczącym grupy parlamentarnej socjaldemokratów niemieckich, a w 2004 r. przewodniczącym parlamentarnej grupy europejskich socjalistów. Lepiej znany stał się w 2003 r. po sporze z ówczesnym premierem Włoch Silviem Berlusconim. Schulz ostro krytykował kłopoty z prawem włoskiego premiera. Ten zaś stwierdził, że Schulz dobrze zagrałby rolę kapo w filmie. Socjaldemokrata był oburzony, ale po cichu zapewne cieszył się z afery, za sprawą której zyskał wizerunek eurodeputowanego rzucającego rękawicę szefom rządów. W styczniu 2012 r. zgodnie z umową między konserwatystami i socjalistami objął fotel szefa PE jako następca Jerzego Buzka. Jego dwuipółletnia kadencja kończy się latem tego roku. Jednak inaczej niż Buzek, który pełnił raczej funkcje reprezentacyjne i był bardziej neutralny, zresztą zgodnie z ponadpartyjną zasadą tego stanowiska, Schulz jest mniej dyplomatyczny. Zaraz po objęciu funkcji na początku 2012 r. ostro skrytykował agencje ratingowe, które „mają większą władzę niż demokratycznie wybrane rządy i parlamenty”. Podczas wizyty w Izraelu w 2013 r. w przemówieniu wygłoszonym w Knesecie wytykał tamtejszemu rządowi niesprawiedliwą politykę dystrybucji wody, dyskryminującą Palestyńczyków. Posłowie niektórych partii opuścili salę, a Schulz musiał się tłumaczyć, na jakich statystykach oparł te dane. Zaciskanie i pobudzanie Co prawda, podczas wyborów do PE 25 maja szef Komisji nie zostanie wybrany bezpośrednio, jednak jest niemal pewne, że będzie nim albo Schulz, albo Jean-Claude Juncker z centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Aktualne sondaże przeprowadzone w 28 krajach UE wskazują na minimalną przewagę socjalistów nad EPL, dotychczas największą frakcją w europarlamencie. Po raz pierwszy i zgodnie z traktatem lizbońskim wynik wyborów do PE musi zostać uwzględniony przy wystawieniu przyszłego przewodniczącego Komisji. Oznacza to, że następca José Manuela Barrosa może się stać bardziej niezależny i z perspektywy rządów narodowych bardziej niewygodny niż dotychczas – właśnie dlatego, że pośrednio legitymują go głosy europejskich wyborców. W kampanii wyborczej Schulz podkreśla, że dobrze rozumie krytyczny stosunek Europejczyków do Unii. „Obywatele

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2014, 2014

Kategorie: Świat
Tagi: Jan Opielka