Przez dwa lata lokatorzy będą chronieni przed utratą mieszkania W Hiszpanii dochodzi do 200 eksmisji biur i mieszkań dziennie. W pogrążonym w kryzysie kraju bezrobocie jest wysokie, wiele osób nie może spłacać długów. Stowarzyszenie dłużników hipotecznych PAH twierdzi, że każdego dnia 500 rodzin ląduje na bruku. Rząd przyjął ustawę mającą chronić lokatorów, których sytuacja jest najtrudniejsza. Nowe prawo pomoże jednak tylko nielicznym. 9 listopada komornicy przyszli wyrzucić z mieszkania 53-letnią Amayę Egañę, byłą socjalistyczną radną w mieście Barakaldo w Kraju Basków. Kobieta, matka 21-letniego syna, nie mogła spłacić kredytu hipotecznego w wysokości 200 tys. euro. Amaya Egaña wpuściła urzędników do budynku. Kiedy wchodzili po schodach na czwarte piętro, stanęła na krześle i wyskoczyła z okna. Zginęła na miejscu. Kilka godzin później bank wystawił jej mieszkanie na sprzedaż. Ta śmierć wstrząsnęła Hiszpanią. Na ścianach i oknach banków pojawiły się napisy „Mordercy”. ucieczka przed komornikiem Samobójstwa lokatorów zagrożonych eksmisją zdarzały się wcześniej. 25 października w Grenadzie zabił się 53-letni Jose Luis Domingo. Tego dnia miał zostać wyrzucony z mieszkania nad sklepikiem z gazetami. Mieszkanie to zajmowali wcześniej jego rodzice. Zanim zapukali komornicy, Domingo wyszedł na podwórko i założył sobie pętlę na szyję. Niecałe 24 godziny później skoczył z balkonu zagrożony eksmisją mężczyzna z Walencji. W stanie ciężkim trafił do szpitala. „Wiemy także o innych samobójstwach, ale dopiero tragedia w Barakaldo trafiła do opinii publicznej”, powiedziała Ada Colau ze stowarzyszenia PAH. Amaya Egaña była znaną postacią w polityce samorządowej, w przeciwieństwie do większości eksmitowanych dłużników wciąż miała pracę. Dlatego jej śmierć odbiła się głośnym echem. W Madrycie zorganizowano demonstracje przeciw eksmisjom i bankom. Gniewne tłumy uniemożliwiają komornikom i policji wyrzucanie lokatorów. Sędziowie nie chcą już być narzędziem w rękach banków. „Eksmisje są legalne, ale niesprawiedliwe. Jeśli ktoś traci mieszkanie, traci godność i swoje miejsce do życia”, stwierdziła Gemma Vives, sędzia z Barcelony. Wtórował jej kolega z Kraju Basków, Edmundo Rodríguez: „Obywatele zapłacili w podatkach niewyobrażalne pieniądze, aby uratować banki. Ochrona banków przez sądy nie wydaje się sprawiedliwa”. Buntują się policjanci. Ich związek zawodowy obiecał pomoc prawną funkcjonariuszom odmawiającym udziału w eksmisjach. Konserwatywny rząd Hiszpanii, na którego czele stoi premier Mariano Rajoy, uznał, że musi działać. W trybie przyspieszonym przyjął prawo, które przez dwa lata będzie chronić przed utratą mieszkania lokatorów znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji. Pomoże ono jednak tylko nielicznym, ponieważ obwarowane jest wieloma warunkami. Miesięczny dochód rodziny nie może przekraczać 1597 euro, do tego musi ona mieć więcej niż troje dzieci lub dzieci poniżej trzeciego roku życia. Ochrona obejmie również seniorów, niepełnosprawnych, osoby samotne z co najmniej dwojgiem dzieci oraz ofiary przemocy domowej. Eksperci wątpią, czy nowe prawo zmniejszy liczbę eksmisji. Zresztą po przyjęciu ustawy doszło do następnego samobójstwa. Tuż przed nadejściem komorników 50-letni mężczyzna skoczył z balkonu mieszkania w Kordobie. komu willę, komu? Problem jest ogromny. Pod rządami konserwatywnego premiera José Maríi Aznara (1996-2004) w Hiszpanii nastąpił szybki rozwój branży budowlanej. Władze, a także banki, nieustannie zachęcały obywateli do zaciągania kredytów hipotecznych. Aznar twierdził nawet, że to patriotyczny obowiązek – nie może przecież być tak, że tylko cudzoziemcy mają wille na Costa del Sol. Mieszkańcy kupowali więc na kredyt drugie czy nawet trzecie mieszkanie, nie troszcząc się zbytnio o spłatę. Władze zapewniały, że ceny nieruchomości zawsze będą wzrastać. Banki wynagradzały kredytobiorców krótkimi wycieczkami do Nowego Jorku. Inwestowano przede wszystkim w sektor budowlany. Na skutek tej obłędnej polityki gospodarczej inne gałęzie przemysłu stały się niezdolne do konkurowania na rynkach zagranicznych. O aferach korupcyjnych związanych z niezliczonymi placami budowy krążą legendy. Sztucznie zawyżano ceny nieruchomości, przy czym rząd to popierał, aby osiągać wyższe wpływy z podatków. Szczęśliwi nabywcy mieszkania czy domu jeden za drugim podpisywali akty notarialne. Notariusz nierzadko popędzał tych, którzy przed złożeniem podpisu zastanawiali się nad treścią. W Hiszpanii nie ma zwyczaju wynajmowania mieszkań. Każdy szanujący się poddany
Tagi:
Krzysztof Kęciek









