Fatahland kontra Hamastan

Fatahland kontra Hamastan

Dwa państewka palestyńskie jeszcze bardziej destabilizują sytuację na Bliskim Wschodzie Palestyńczycy mają już dwa państewka. Całkowitą władzę w Strefie Gazy przejął przemocą islamski Hamas. Na Zachodnim Brzegu rządzi świecki Fatah. Amerykanie zamierzają karać złych Palestyńczyków w Gazie i nagradzać dobrych nad Jordanem. Taka polityka skończy się żałosnym fiaskiem. Wieloletni przywódca Palestyńczyków, Jasir Arafat, za jeden z najważniejszych celów uważał powstrzymanie swego narodu przed wojną domową. Niespełna trzy lata po śmierci lidera OWP palestyńską społeczność rozdarł krwawy konflikt. Rozłam w Autonomii był tylko kwestią czasu. W styczniu 2006 r. odbyły się wybory do palestyńskiego parlamentu. Prezydent George W. Bush postanowił zanieść na Bliski Wschód kaganek demokracji, jakby nie zdając sobie sprawy z dramatycznego położenia Palestyńczyków oraz uwarunkowań cywilizacyjnych i kulturowych w świecie arabskim. Pod naciskiem Stanów Zjednoczonych do wyborów dopuszczony został islamski Hamas, uważany przez Izrael, USA i Unię Europejską za organizację terrorystyczną. Najwidoczniej nikt się nie zastanawiał, co się stanie, gdy islamiści odniosą sukces. A przecież triumf Hamasu można było przewidzieć. Palestyńczycy stłoczeni w Strefie Gazy, określanej jako „największe więzienie świata z widokiem na morze”, byli coraz bardziej sfrustrowani brakiem jakiegokolwiek postępu w negocjacjach pokojowych. Trzeba podkreślić, że 60% populacji Strefy to palestyńscy uchodźcy lub ich potomkowie, szczególnie podatni na radykalną propagandę Hamasu. Izraelczycy nie chcieli negocjować z Arafatem, jednak po jego śmierci postawili na starą gwardię palestyńskiego lidera. Ci skorumpowani przywódcy Fatahu nie cieszą się szacunkiem swego narodu. Zamiast wykorzystać autorytet Marwana Barghoutiego, jedynego lidera Fatahu młodej generacji, którego Palestyńczycy skłonni byliby posłuchać, władze izraelskie trzymają go w więzieniu. W palestyńskiej elekcji 2006 zatriumfował więc Hamas, zdobywając dwie trzecie mandatów w parlamencie. Ten sukces islamistów wywołał powszechną konsternację. Nowe władze palestyńskie, pochodzące przecież z demokratycznych wyborów, spotkały się z ostracyzmem Tel Awiwu, Waszyngtonu i Brukseli. Nie było próby „ucywilizowania” islamistów, pomoc finansowa dla Autonomii Palestyńskiej została wstrzymana. Oficjalnym powodem był fakt, iż Hamas odmówił zrezygnowania ze swego głównego celu – unicestwienia Izraela. Przywódca Hamasu, Ismail Hanija, oświadczył, że jego ugrupowanie gotowe jest na długoterminowy rozejm w zamian za powrót państwa żydowskiego do granic z 1967 r. Niektórzy uznali to za zachętę do rozmów, które jednak nie zostały podjęte. Wręcz przeciwnie, połowa parlamentarzystów Hamasu trafiła do izraelskich więzień. Fatah sprawował rząd dusz Palestyńczyków od lat 60., toteż jego aktywiści byli zdumieni klęską wyborczą i postępowali tak, jakby nic się nie zmieniło. Fatah zamierzał nadal sprawować kontrolę nad liczącymi około 70 tys. ludzi palestyńskimi siłami bezpieczeństwa. Doszło do konfliktów i starć zbrojnych z bojówkami Hamasu. W końcu, pod naciskiem Arabii Saudyjskiej i Egiptu, w marcu bieżącego roku utworzony został palestyński gabinet jedności narodowej z Haniją jako premierem. Ale Palestyńczycy nie potrafili podjąć zgodnej współpracy. Szczególną nienawiść Hamasu budził 46-letni Mohammed Dahlan z Fatahu, komendant Prewencyjnych Sił Bezpieczeństwa w Strefie Gazy, wcześniej zaufany Arafata. Dahlan miał także znakomite kontakty z izraelskimi i amerykańskimi służbami specjalnymi, więc palestyńscy islamiści uważali go za kolaboranta i zdrajcę. Hamas wydał na Dahlana wyrok śmierci. Ten w odpowiedzi prześladował hamasowców i posyłał ich za kraty. Obie strony szykowały się do konfrontacji. Islamiści w Gazie przez podziemne tunele sprowadzali z Egiptu granatniki i inną broń. Podobno uzyskali pomoc finansową od Iranu oraz proirańskiej milicji Hezbollah w Libanie, która rok temu potrafiła powstrzymać izraelską inwazję. Ale także Fatah, kierowany przez prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, nie zasypiał gruszek w popiele. Zwłaszcza Stany Zjednoczone dostarczały organizacji Abbasa pieniędzy i broni najwyraźniej w nadziei, że Fatah dokona zbrojnego puczu przeciwko islamistom. „Amerykanie jednoznacznie wspierali konfrontację między Fatahem a Hamasem”, napisał w poufnym raporcie Alvaro de Soto, do niedawna specjalny wysłannik Narodów Zjednoczonych na Bliski Wschód. Do zbrojnego przewrotu doszło, ale miał on całkowicie inny przebieg, niż wyobrażali sobie eksperci CIA. Bojówki Hamasu uderzyły z impetem na swych przeciwników. Islamiści wyrzucili z 15. piętra na pewną śmierć osobistego kucharza prezydenta

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 26/2007

Kategorie: Świat