Fucha, a nie służba

Fucha, a nie służba

Kryzys humanitarny rozgrywający się w Usnarzu Górnym na granicy polsko-białoruskiej jest przede wszystkim dramatem koczujących tam uchodźców i uchodźczyń z Afganistanu. To oni od prawie trzech tygodni, dzień po dniu, godzina po godzinie, minuta po minucie, sekunda po sekundzie marzną, głodują, są spragnieni, chorują, nie mogą swobodnie, bez wstydu zaspokoić potrzeb fizjologicznych, są obserwowani bez ustanku, zagłuszani przez samochody wojskowe czy Straży Granicznej. Są świadomi, że to europejskie państwo, na granicę którego dotarli, łamie prawo – konkretnie zapisy konwencji genewskiej – są świadomi własnej bezradności, są słabi, upokorzeni, chorzy, głodni i spragnieni. Kolejna chwila spędzona w takich warunkach może bezpośrednio przyczynić się do śmierci którejś z osób. Polska jest za tę sytuację wprost odpowiedzialna, jest sprawcą. Kryzys na granicy – w jakiejś mierze, rzecz jasna, sprokurowany przez Białoruś – nie pokazuje nam zjawisk nowych. Zarówno jeśli chodzi o polskie, jak i o inne europejskie granice. Żyjemy w „twierdzy Europa”. Obstrukcja, agresja, łamanie i nieprzestrzeganie praw uchodźców przez Straż Graniczną nie zaczęły się w Polsce dwa tygodnie temu. Oglądamy tam sceny jak z niemego filmu. Uzbrojeni w długą broń strażnicy graniczni tworzą wraz policją i niezidentyfikowanymi żołnierzami fizyczny mur, izolujący uchodźców od wszystkich, którzy próbują im pomóc: lokalnych mieszkańców, aktywistów, parlamentarzystów, dziennikarzy. Nie mają naszywek z nazwiskami, mają zasłonięte szczelnie twarze, na pytania reagują metodycznym milczeniem. Nie wiadomo, kto dowodzi. Co jakiś czas pada zaklęcie o „wykonywaniu rozkazów”, niestety, nie można się dowiedzieć czyich, choć po aktywności takich urzędników rządowych jak wiceminister Wąsik czy minister Błaszczak – widać. Kiedy patrzę na tych funkcjonariuszy, zadaję sobie pytanie: komu służą? Polsce, państwu polskiemu, polskiej konstytucji, prawu? Czy chwilowym szefom resortu, którzy dla politycznego interesu własnej formacji będą grać kartą antyuchodźczą? A da się nią grać? Polacy w większości podzielają tę niechęć. Obserwujemy bez pośredników zachowania zbadane i opisane przez Zimbarda i Milgrama – ślepe posłuszeństwo władzy. Bo bronią ojczyzny, bo ta ziemia jest święta, a oni są jej rycerskimi obrońcami. Wierzą w to, bo to fajna robota jest. Nawet nie zmokną za bardzo, bo mają supermundury. A rozkaz to rozkaz. Ta fucha musi się skończyć. A służby trzeba będzie się nauczyć. Od nowa. I bez takich dowódców. Share this: Click to share on Facebook (Opens in new window) Facebook Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on Telegram (Opens in new window) Telegram Click to share on WhatsApp (Opens in new window) WhatsApp Click to email a link to a friend (Opens in new window) Email Click to print (Opens in new window) Print

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 36/2021

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz